Archiwum kategorii: Pozostałe

Wielkość i obrona Sakramentu Kapłaństwa

Papież Benedykt XVI powiedział w katedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie, że Wielkość Chrystusowego kapłaństwa może przerażać. Nawet Matka Boża, Aniołowie, nie mają takiej władzy by w imię Boga przebaczać grzechy i składać Najświętszą Ofiarę. Cała ludzkość nie ma takiej siły by te dwa cuda urzeczywistnić. Kapłani są niezastępowalni i tylko przez nich Bóg chce otwierać drzwi do Królestwa Niebieskiego. Jednak spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność, która może przerażać w stosunku do zbawienia ludzi. Jego decyzje nie dotyczą tylko doczesności ale i wieczności. Jego błędne wypowiedzi lub zaniedbania w realizacji powołania mogą w życiu ludzi doprowadzić do nieodwołalnych, złych skutków. Jakże ważne jest dziś, by ksiądz był osobiście wierny Bogu żyjąc w łasce uświęcającej i nauczaniu tradycyjnemu Kościoła świętego. Jeśli on się pogubi, również setki ludzi może nie osiągnąć celu życia jakim jest zbawienie.

Obecnie częściej księża piszą o małżeństwie niż o sakramencie, który ich konstytuuje. Na samym początku rozważań trzeba sobie uświadomić, że bez sakramentu kapłaństwa kościół przestaje istnieć. Kapłan jest osobą, która urzeczywistnia dzieło zbawcze Chrystusa. Bez jego posługi nie ma innych sakramentów: jak chrztu, spowiedzi, uzdrowienia chorych, Eucharystii, bierzmowania. Księża mają więc swój niezastąpiony udział w odrodzeniu świata i człowieka. Dla tego św. Pacjan w kazaniu swoim głosi, że nowy człowiek rodzi się przez ręce kapłana.

Nawet święte miejsca, gdzie, były objawienia Matki Bożej, bez właściwej postawy księży kustoszy pustoszeją. Dlatego św. Ks. Jana Maria Vianney powiedział, że Największym darem Serca Jezusa dla ludzi, jest ksiądz.

W jakimś sensie kapłan diecezjalny czy zakonny jest przez władzę Chrystusa, jaką otrzymał w dniu święceń, pra sakramentem. Bóg przez nich udziela wiernym koniecznej do zbawienia łaski Bożej. Istnieje pojęcie Kościoła jako powszechnego sakramentu zbawienia, to ogólne stwierdzenie w szczególny sposób odnosi się do posługi księży. Oni są podwaliną innych sakramentów i przekazicielami łaski Bożej. Dzięki nim Boży plan zbawienia może się realizować i trwa.

 Ludzie, kiedyś o tym wiedzieli i dlatego z wdzięczności i szacunku całowali ręce kapłana. Czasem nawet sam ksiądz nie zna swej wielkiej godności. Znana jest historia, kiedy starszy mężczyzna chciał pocałować ręce młodego wyświęconego kapłana. Ten się wzdrygał i wzbraniał przed tym, więc on się zdenerwował i powiedział głośno. Ja Chrystusa chce ucałować a nie ciebie.

Ważne jest też właściwe nazewnictwo tego sakramentu. Kiedyś określano je łacińskim słowem sacerdos. Oznaczało ono dającego świętość. Pierwszy człon sacer – świetość, drugi dos – posag. Zastąpiono to adekwatne do urzędu kapłańskiego słowo nieprecyzyjnym słowem prezbiter, które z greki oznacza przewodniczącego. Jeśli będzie się zmieniało tak ważne słowa to z czasem też sam kapłan zmieni do siebie stosunek, a także wierni.

Kapłana też określa się też zwrotem in persona Christii. Czyli osoba, która uobecnia Chrystusa i Jego reprezentuje oraz jest w Nim. Dlatego ksiądz powinien nosić strój duchowny – sutanna, która go odróżnia od innych osób, oraz powinien dążyć do doskonałości, by Boga godnie reprezentować wśród ludzi, przez liczne cnoty, jakimi powinien być przyozdobiony. Wymaga to od niego głównie cnót względem Boga: wiary, nadziei miłości, pobożności, Bojaźni Bożej, a względem bliźnich: czystości serca, miłosierdzia, ofiarności w duchu służby Bogu.

Przez sakrament kapłaństwa ksiądz, staje się ambasadorem Boga na ziemi, stąd winien angażować się w sprawy związane z dobrem narodu, by kierował się on Bożymi przykazaniami. Kapłan ma większą władzą niż władza cywilna. Dlatego powinien ją napominać, gdy ona błądzi. Jest on jak ojciec rodziny, którego zadaniem jest ochrona, jemu powierzonych dzieci. Również, ku temu zadaniu otrzymał przywilej orzekania co złe i dobre oraz obowiązek przeciwstawiania się niesprawiedliwości. Na szczęście w Polsce na przestrzeni dziejów mieliśmy wielu księży, którzy nawet oddali życie w obronie prawdy nie bojąc się represji jak: św. Bp. Stanisław, Andrzej Bobola, ks. Ignacy Skorupka, ks. Roman Kotlarz, bł. Ks. Jerzy Popiełuszko.

Sakrament kapłaństwa łączy się z sukcesją apostolską, czyli władzą Chrystusa jaką przekazał pierwszych apostołom. Następnie Oni w Jego imię to uczynili kolejnym pokoleniom księży. Sukcesja apostolska trwa aż do dziś. Należy jej się dobrze przyjrzeć. Ta zbawcza moc Chrystusa jest darem udzielanym danej osobie przez biskupa. Trzeba zaznaczyć, że przełożony duchowny, który udziela święceń kapłańskich jest ich tylko szafarzem, a nie twórcą, lub właścicielem. Ten sakrament posiada dana osoba, która go przyjęła. Lecz i ona musi wiedzieć, że jest on darem zobowiązującym dla wiernych.

            Skoro już wiemy kim jest ksiądz, zastanówmy się co powinien czynić. Jego głównym zadaniem jest sprawowanie kultu Bożego czyli głównie Najświętszej Ofiary. Kapłan jest ściśle związany z Najświętszym Sakramentem. Nawet jednego dnia w Wielki Czwartek wspominamy te dwa sakramenty. Rano jest Msza św. Krzyżma świętego w katedrze, kiedy dokonuje się odnowienie przyrzeczeń kapłańskich oraz wieczorem Msza, która przenosi nas do Wieczernika i wydarzeń wielkiego Piątku jak ciemnica. Nie ma Kapłana bez Mszy świętej i nie ma Mszy świętej bez kapłana!!! Jednym wielkim zadaniem księdza jest przystępowanie do ołtarza Bożego i trwanie przy nim w składaniu ofiary. Wtedy ksiądz staje się pośrednikiem łączącym Niebo z ziemią i wyjednującym błogosławieństwo Boże oraz liczne łaski dla wiernych jak łaska uzdrowienia itd. Ksiądz, który podnosi Hostię świętą i kielich Krwi Pańskiej staje się głosem Chrystusa, który wyjednuje łaski miłosierdzia dla ludzi i świata u Ojca Niebieskiego. Nie ma innego, ważniejszego zadania. Ksiądz, który z wiarą podczas Mszy świętej stoi przy Krzyżu Chrystusa uświęca siebie i innych.

Całe więc życie kapłana ma swój początek w Mszy Świętej i również swój koniec. Jest to wielkie zaproszenie do rozważania męki pańskiej i urzeczywistniania odkupienia Chrystusa wśród wiernych. Jezus powołał apostołów aby mu towarzyszyli, słowa Pójdź za mną z greki tłumaczy się towarzysz mi. Ksiądz powinien duchowo być przeniknięty bożą obecnością i pozostawać z Chrystusem. Sam najpierw musi zadbać o własną duszę, by móc pomagać innym. W ten sposób przygotowany lepiej uczestniczy w wydarzeniach zbawczych, które nie są tylko czytaną ewangelią na dany dzień, lecz wydarzeniami aktualnymi, jakie widzi i jakie przez niego się dokonują. Poprzez, wiarę, nadzieję, miłość kapłan wiernie towarzyszy Jezusowi Chrystusowi. Można powiedzieć, że do końca i widzi Boga działającego przez jego myśli, ręce, słowa.

Po Mszy świętej kolejną formą kultu Bożego jest praktykowanie nabożeństw. Ksiądz, winien je rozkrzewiać w parafii, gdyż są one jak gałęzie wyrastające z jednego pnia jakiem jest Msza święta. Człowiek, który przyjmuje Komunię świętą, chce wyrażać swoją wdzięczność i miłość czcząc Boga w jego przymiotach lub świętych. To jest nasze katolickie dziedzictwo o jakim wielu kapłanów dziś zapomniało przyjmując protestancką formułą koncertów pseudo ewangelizujących. W tym celu księża powinni częściej odprawiać Msze święte wotywne oraz wspominać świętych pańskich. Nabożeństwa, są sposobem nie tylko do oddawania czci Bogu, lecz naśladowania Chrystusa i trwaniu w duchowych owocach Mszy świętej.

Dopiero na drugim miejscu w życiu księdza jest głoszenie homilii i kazań. W Mszy świętej Trydenckiej homilia nie jest czynnością liturgiczną, dlatego kapłan przed jej wygłoszeniem ściągał manipularz i kładł go na ołtarz. Następnie po jej zakończeniu zakładał na lewą rękę. Życie duchowe i przełożenie jego na sprawy życia doczesnego powinno się stać głównym tematem jego wypowiedzi. Powinien torować Chrystusowi drogę do dusz ludzkich jak to czynił św. Jan Chrzciciel. Wymaga to z jego strony ukazania Miłości Bożej oraz ohydy i niebezpieczeństwa grzechu. Sam powinien być wyrobiony duchowo i mieć praktykę walki duchowej, by skutecznie innym przewodniczyć i ich nauczać.

Na trzecim miejscu w życiu księdza jest duszpasterstwo. Księża winni je podporządkować dwóm celom: Bogu i zbawieniu dusz. Wszystko co poza tym jest niekoniecznym dodatkiem. Ksiądz stwarzając różne inicjatywy powinien mieć jedną intencję, by przybliżać ludzi do Boga. Nigdy działalność duszpasterska nie może być pozbawiona nadprzyrodzonych celów i racji. Jeśli by tak było, duszpasterstwo stało by się sidłem złego ducha dla samego kapłana i wiernych.

Ksiądz nie musi byś specjalistą poza swoją dziedziną jaką jest życie duchowe. Papież Benedykt XVI powiedział: Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego[1].

Przez swoją posługę i trud księża ratują ludzi przed ponownym zepsuciem grzechem. Zachowują ich wolnymi od wpływu świata. To nieoceniona rola kapłanów, która czyni z nich ratowników dusz. Oni nie tylko od zła zachowują, lecz przeprowadzają ze śmierci do życia. Każdy sakrament pokuty, to wskrzeszenie do życia z Bogiem i dla Boga, to ponowne wejście na drogę doskonałości.

Te wszystkie zadania i role kapłańskie streszczają się w jednym – uświęceniu ludzi. To największa misja księdza w stosunku do ludzi, która wymaga od niego osobistej, nieustającej modlitwy, dyscypliny, studium Pisma Świętego i tradycyjnej nauki Kościoła, oraz zdolności walki o dusze ludzkie.

By blask światła księdza nie był przyćmiony, chciałem teraz skierować kilka myśli do wiernych. Dziś kapłani w oczach świeckich bardzo często nie mają szacunku. Na pewno jest to też z ich winy oraz zaniedbań w rodzinie. Jednak myślę o pewnej kreowanej arogancji względem księdza. Jest to cecha protestancka. Składa się na nią wiele czynników. A więc po kolei.

1. Niewłaściwa rola świeckich liderów, katechistów, szafarzy. Ich obecność i posługa w kościele umniejsza niezastąpioną funkcję księży jaką mają pełnić względem wiernych. Przejmują oni to co do nich nie należy, czyli wykonują zadania kapłanów. Następnie bardzo często mają lekceważący stosunek do księży jako ich równorzędnych znajomych. Bardzo często u tych samozwańczych liderów pojawia się pycha, która rujnuje ich pojmowanie kapłaństwa i również złą ocenę roli księdza u wiernych. To jest zmora prawie wszystkich wspólnot, gdzie ksiądz nie ma rzeczywistej władzy a mają je jakieś pary prowadzące lub inne osoby nieupoważnione przez Boga.

2. Do spaczeń w tej kwestii dochodzi też w sytuacji, kiedy siostry zakonne, lub świeckie kobiety, chcą kierować księdzem i mówić mu co powinien robić. Byłoby to tragedią tego księdza i Kościoła świętego. Może ksiądz się zastanowić nad sugestią danej osoby, lecz on z ramienia Bożego ma kierować sprawami zbawienia dusz. Kobiety mogą w dobrej wierze ugotować księdza i odwieść od pełnienia woli Bożej. To Bóg przez Ducha Świętego go prowadzi. Jeśli ksiądz będzie słuchał świeckich lub nie daj Boże chciał im się przypodobać, zginie.

Kobiety z natury swojej mają wielkie plany i oczekiwania w które chcą wciągnąć również księży, lecz nie mają daru rozeznawania, który jest darem jaki ksiądz ma z natury, że jest mężczyzną oraz z łaski sakramentu kapłaństwa. Dziś w tym chaosie każdy robi nie to co trzeba i co do niego nie należy. My natomiast musimy to porządkować i wracać do planu Bożego, gdzie każdy wykonuje swoje zadania, które Bóg od niego oczekuje.

Zakony żeńskie wymierają, bo nie prowadzą ich księża, lecz zakonnice, które robią co chcą bez konsultacji lub zależności od doświadczonego księdza. Również z tego powodu gaśnie apostolat tych zgromadzeń.

3. Brak szacunku względem księdza jest też spowodowany brakiem wiary i świadomości czym jest Msza święta.

4. Trzeba mieć świadomość, że cały przemysł filmowy, kultura i inne środki masowego przekazu niszczą obraz księdza katolickiego, przedstawiając go jako zwyrodnialca i osobę, której nie można zaufać.

5. Ksiądz też nie ma szacunku, bo sam siebie nie szanuje, a często nie wie kim jest i jaka jest jego misja.

6. Świeccy mają złe oczekiwania względem księdza. Nie jest on po to by było fajnie, by organizował festyny. Jest jak Ojciec, który ma wymagać przestrzegania Bożych przykazań, oraz dać Boga i prowadzić do świętości. Nie musi dbać o dom parafialny itp., lecz ma rozmodlić ludzi i być na ile to możliwe obecny w ich życiu.

7. Bardzo ważne jest przebaczenie względem księży. Czasami drobny ich błąd urasta do skali wielkiego problemu. Przecież rozgrzeszają was, czy ludzie, którzy dostają od nich tak wiele muszą trwać w urazach?

8. Świeccy nie zrozumieją księży, bo nimi nie są. Co wierny może wiedzieć o życiu i problemach księdza i jeszcze w tych czasach. Ten tylko może coś na ich temat powiedzieć co ich kocha i modli się za nich.

9. Księży w Polsce niszczy obmowa, która jest dowodem wielkiej pychy wiernych. Ludzie niemalże już są bogami i stwierdzają ten jest zły, ten jest dobry. Nie poprzestają na tym, lecz ich przekreślają oraz mówią to otwarcie innym, roztaczając złą opinię na temat jakiegoś kapłana. Często jest to czynione bez głębszej refleksji, pochopnie oraz niszczycielsko.

10. Świecki powinien pamiętać, że ksiądz nie jest jego kumplem z budowy, znajomym z klasy, lecz niemalże jak król. Jest wybrańcem z tysięcy, jego dłonie są jak relikwie, bo trzymały dzisiaj Ciało Chrystusa. Z tego powodu powinien obdarzać go zewnętrznymi aktami szacunku.

Obowiązki wiernych względem księdza:

  1. Każdy powinien modlić się za księży.
  2. Winien pomóc księdzu się utrzymać, by miał za co żyć, szczególnie kiedy jest prześladowany.
  3. Jeśli nie ma gdzie mieszkać dać księdzu schronienie.
  4. Powinien księdza szanować i słuchać i być lojalny względem niego.
  5. Wyrażać na zewnątrz cześć do księdza.

[1] Benedykt XVI, Przemówienie Benedykta XVI w archikatedrze św. Jana w Warszawie – Podróż apostolska do Polski 25-28.05.2006, w: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/podroze/pl_20060525_2.html.

Apel bp. Vigano

Bracia w kapłaństwie,

Drodzy Bracia i Siostry,

Gdy mówię, że Kościół Chrystusowy przechodzi bardzo poważny kryzys, a Hierarchia Katolicka nie wywiązała się z poważnych zobowiązań swojej misji apostolskiej i jest w dużej części skorumpowana, nie mówię wam wszystkim niczego, czego byście już nie wiedzieli. Przyczyny tego kryzysu i apostazji są teraz widoczne nawet dla najbardziej umiarkowanych obserwatorów. Polegają one na chęci dostosowania się Kościoła do mentalności świata, którego księciem, nie zapominajmy, jest szatan: princeps mundi huius (J 12, 31).

Jako katolicy wiemy i wierzymy, że Kościół Święty jest nieskazitelny, to znaczy, że nie mogą go pokonać bramy piekielne, zgodnie z obietnicą naszego Pana: portæ inferi non prævalebunt (Mt 16, 18). Ale to, co widzimy, ukazuje nam rzeczywistość straszliwej sytuacji, w której skorumpowana część Hierarchii – którą dla zwięzłości nazywam głębokim Kościołem – całkowicie poddała się głębokiemu państwu. Jest to zdrada, która stawia Pasterzy i najwyższe szczeble Kościoła przed bardzo poważną odpowiedzialnością moralną i wymaga od kapłanów i świeckich odważnych wyborów, które w innych czasach byłyby trudne do przyjęcia i usprawiedliwienia. Stoimy w obliczu wojny, dziejowego konfliktu, w którym nasi generałowie nie tylko nie prowadzą armii do stawienia czoła wrogowi, ale wręcz nakazują jej złożenie broni i bezwarunkową kapitulację, odsuwając najodważniejszych żołnierzy i karząc najbardziej lojalnych urzędników. Cały sztab generalny Kościoła katolickiego ujawnił się jako sprzymierzeniec wroga i sam jest wrogiem tych, których powinien bronić, wrogiem Chrystusa i tych, którzy chlubią się służbą pod Jego sztandarem.

Jak możemy zrozumieć w świetle Objawienia tę sytuację, która jest niezwykła i jedyna w całej historii Kościoła? Musimy uzyskać przede wszystkim nadprzyrodzony ogląd sytuacji, który pozwoli nam zrozumieć, że obecne wydarzenia są dozwolone przez Boga i że w żadnym wypadku nie zdołają one obezwładnić Kościoła. Wielka apostazja została przepowiedziana w Piśmie Świętym. Oświeceni Apokalipsą Św. Jana i objawieniami prywatnymi nie powinniśmy być zaskoczeni i rozumieć, że czasy ostateczne są konieczne, aby ostatecznie oddzielić pszenicę od chwastów, pozwalając nam rozpoznać, kto stoi po stronie Chrystusa, a kto przeciwko Niemu. Musimy również zrozumieć, że ucisk, którego doznajemy, jest również sprawiedliwą karą za dziesiątki lat – śmiem twierdzić, że nawet wieki – niewierności katolików i części Hierarchii: niewierności prywatnej i publicznej, zakorzenionej w ludzkiej pysze, strachu, w moralnych i doktrynalnych odchyleniach, w kompromisach z mentalnością świecką i z wrogami naszego Pana. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że Rewolucja Francuska była karą Bożą za to, że Ludwik XIV nie poświęcił Mu insygniów królestwa, dobrze rozumiemy konsekwencje nieposłuszeństwa króla Francji dla przyszłości Europy.

Przypomnijmy sobie orędzie, które nasz Pan powierzył Świętej Małgorzacie Marii Alacoque w 1689 roku, z zadaniem przekazania go królowi Francji Ludwikowi XIV:

Spraw, aby najstarszy syn mojego Najświętszego Serca wiedział, że tak jak Jego doczesne narodziny zostały uzyskane dzięki nabożeństwu do zasług Mojego Najświętszego Dzieciątka, tak Jego narodziny do łaski i wiecznej chwały zostaną uzyskane dzięki poświęceniu, które uczyni z siebie Mojemu Czcigodnemu Sercu, które pragnie zatriumfować nad Jego sercem, a przez to nad sercami wielkich tej ziemi.

Najświętsze Serce chce królować w Jego pałacu, być przedstawione na Jego sztandarach i wyryte na Jego ramionach, aby uczynić Go zwycięzcą nad wszystkimi Jego wrogami, kładąc Jego dumnych i wyniosłych wrogów u Jego stóp, aby uczynić Go triumfatorem nad wszystkimi wrogami Kościoła.

Najświętsze Serce pragnie wejść z przepychem i wspaniałością do pałaców książąt i królów, aby być dzisiaj tak samo czczone, jak było poniewierane, poniżone i wzgardzone podczas Jego Męki. Pragnie, aby wielcy tej ziemi zostali u Jego stóp poniżeni i upokorzeni, tak jak Ono zostało wtedy zniweczone.

Jeżeli jednak ponad trzy wieki temu nieposłuszeństwo tych, którzy rządzili sprawami publicznymi, zasłużyło na surową karę Króla królów, to wyobraźmy sobie, jakie nieszczęścia może wywołać nieposłuszeństwo tych, którzy rządzą Kościołem. Tak więc, jeżeli wraz z rewolucją francuską społeczeństwo obywatelskie odsunęło Powszechnego Króla od Jego Boskiego panowania, aby uzurpować sobie Jego Prawo i szerzyć błędy liberalizmu i socjalizmu, to wraz z rewolucją soborową papieże i biskupi zdjęli potrójną koronę z Głowy Mistycznego Ciała i Jego Wikariusza, czyniąc z Kościoła Chrystusowego coś w rodzaju republiki parlamentarnej w imię kolegialności i synodalności.

Zwróćmy uwagę: Nasz Pan Jezus Chrystus nie tylko nie jest już uznawany za Suwerena narodów. Teraz nie jest już uznawany nawet za suwerena swojego Kościoła, w którym cel chwały Bożej i zbawienia dusz został zastąpiony chwałą człowieka i wynikającym z niej potępieniem dusz. To, co wczoraj było wadą, dziś jest cnotą; to, co wczoraj było cnotą, dziś jest wadą: wszystkie obecne działania modernistycznej sekty, która infekuje Watykan, diecezje i zakony, charakteryzują się obalaniem tego, co zostało nam wyłożone i przekazane.

W kontekście tego buntu i niewierności, ci, którzy pozostają wierni i starają się kontynuować to, co zawsze robili, stają się obiektem prawdziwego i realnego prześladowania. Zaczęło się od ośmieszania tradycjonalistów, określania ich jako lefebrystów lub przedsoborowców. Następnie, zgodnie z praktyką, której stosowanie widzieliśmy w reżimach totalitarnych, dobrzy katolicy zostali określeni jako szaleni lub chorzy – co socjologowie nazywają patologizacją sprzeciwu. Nie myślcie, że używam przesadnych określeń: zaledwie kilka dni temu pewien ksiądz z Kostaryki został zawieszony w posłudze i zmuszony do poddania się leczeniu psychiatrycznemu tylko dlatego, że odprawił Mszę Pawła VI po łacinie, pomimo zakazu swojego biskupa, bpa Bartolomé Buiguesa.

Dzisiaj jesteśmy świadkami kryminalizacji dysydentów i jeśli jeszcze nie widzimy ich fizycznej eliminacji, to wiemy jak wielu z nich jest zawieszonych a divinis, pozbawionych środków do życia i wyrzuconych z życia kościelnego. Dzieje się to podczas gdy w tym samym czasie skandaliści i wszelkiego rodzaju cudzołożnicy nie tylko nie są karani i wydalani z posługi, ale nawet promowani i uwieczniani na zdjęciach, stojąc obok Bergoglio, który trzyma ich blisko, ponieważ wie, że może ich wykorzystać w dowolny sposób jaki mu odpowiada. Zrozummy więc dlaczego korupcja hierarchów jest instrumentalna dla planu sekty soborowej. Ich błędy są doskonałym środkiem do uzyskania ich posłuszeństwa i współudziału w przeprowadzaniu najgorszych okrucieństw przeciwko Kościołowi i wiernym.

Inicjatywa Koalicji na rzecz Odwołanych Księży jest z pewnością odpowiedzią na to, co się dzieje, ponieważ projekt ten ma na celu niesienie pomocy księżom, którzy są ofiarami prześladowań i nadużyć kanonicznych ze strony niewiernych i renegackich biskupów. Ich władza, uzurpowana jest po to, by czynić zło, zamiast mądrze i z miłością zarządzać powierzoną im trzodą. Ta władza znika w chwili, gdy używają jej wbrew celowi, dla którego została ustanowiona. To prawda, że posiadają oni władzę: ale władza ta jest tyrańskim nadużyciem, wobec którego nie można i nie wolno milczeć. Naszym obowiązkiem jest podnieść głos, aby stanowczo potępić bezprawne działania pasterzy, którzy okazali się najemnikami, jeśli nie drapieżnymi wilkami. Naszym prawem jest nie tylko nie słuchać rozkazów, które są bezprawne, nieważne i puste, ale także dokonywać aktów sprzeciwu sumienia i tworzyć inicjatywy mające na celu ochronę ofiar tych wilków w owczej skórze.

Pozwolę sobie również zasugerować, że wraz z tą godną pochwały inicjatywą, powinna zostać założona międzynarodowa fundacja, która mogłaby zbierać ofiary i datki od wiernych, przekierowując je z parafii i diecezji, które współpracują z obecnym reżimem bergogliańskim. Kiedy biskupi zobaczą, że otrzymują cios na swoich kontach bankowych, prawdopodobnie dadzą się przekonać do złagodzenia swojego podejścia do ostracyzmu wobec dobrych księży. Kiedy ciała, cywilne lub kościelne, staną po stronie prześladowanych, ich prześladowcy będą prawdopodobnie bardziej ostrożni w nadużywaniu swojej władzy, a w międzyczasie inicjatywy takie jak Koalicja na rzecz Odwołanych Księży i inne podobne projekty, stworzą okazję do praktykowania dzieł miłosierdzia i zdobywania zasług przed Bogiem.

Każdy z nas, w miarę swoich możliwości, może wnieść konkretny wkład. Niekoniecznie tylko finansowy, choćby poprzez zwykłe przeznaczenie swoich ofiar dla tych, którzy na nie zasługują, a nie dla tych, którzy wykorzystują je do gnębienia dobrych duchownych. Nie zapominajmy jednak, że oprócz pomocy materialnej, wszyscy jesteśmy wezwani do odkrywania poczucia wspólnoty, o którym hierarchia soborowa uwielbia mówić, nigdy nie wprowadzając go w życie w sensie katolickim. Jeśli jesteście prawdziwie braćmi w Chrystusie, to jako bracia chciejcie pomagać sobie nawzajem także poprzez przyjmowanie naszych księży, oferowanie im miejsca do zamieszkania, przygotowywanie domowego ołtarza, wokół którego będziemy mogli gromadzić naszych przyjaciół.

Powinniśmy ofiarować nasze zdolności i naszą posługę, nawet najbardziej skromną, jak umiejętność gotowania, murowania czy naprawiania dachu, tym, którzy dzisiaj zostali wyrzuceni z plebań i znaleźli się na ulicy. Musimy myśleć także o młodych mężczyznach, którzy wielkodusznie odpowiedzieli na powołanie kapłańskie lub zakonne w duchu Tradycji, a dziś widzą, że ich święcenia lub profesja zakonna są zagrożone, jeśli nie zaakceptują doktrynalnych i moralnych wypaczeń, które są obecnie narzucane przez sektę soborową.

Musimy jasno powiedzieć tym nielicznym biskupom i kardynałom, którzy pozostają wierni Magisterium, że nie ma możliwości dialogu z tymi, którzy dobitnie pokazali, że są sprzymierzeni z wrogiem. Musimy modlić się do Boskiego Majestatu, za wstawiennictwem Królowej Nieba i Matki Kapłaństwa, prosząc, aby zechciała przyjąć nasze cierpienia i cierpienia tych dobrych kapłanów, dla nawrócenia hierarchii, która jest dziś skorumpowana od góry do dołu.

Do licznych kapłanów, zakonników i kleryków, nie zapominając o zakonnicach, kieruję moją czułą pamięć, dzieląc ich cierpienia i wzywając ich wszystkich, by złożyli siebie jako ofiarę przebłagalną za grzechy, za nasze grzechy i za grzechy sług Kościoła. Zjednoczcie się w Świętej Ofierze Mszy Świętej, przez ofiarowanie Boskiej, Czystej, Świętej i Niepokalanej Ofiary. Niech wasze życie będzie ofiarą miłą Bogu, w prawdziwym, kapłańskim duchu, i wszyscy powtarzajcie przed końcem waszych dni słowa kantyku Symeona: Qui viderunt oculi mei, salutare tuum.

Przypomniałem powyżej przyczynę obecnego zła: bunt przeciwko powszechnemu królowaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Poświęcenie każdego z nas, rodziny, wspólnoty, narodu i Kościoła Świętego, przez Najświętsze Serce Jezusa i Niepokalane Serce Maryi, jest w stanie poruszyć Trójcę Przenajświętszą do współczucia i położyć kres tej straszliwej pladze, a przynajmniej skrócić ją i przyspieszyć triumf Króla Królów nad wrogiem rodzaju ludzkiego.

To jest moje najszczersze życzenie. To jest szlachetna intencja, która musi ożywiać każde nasze działanie. To jest fundament dla ogromnego i nieuchronnego końca planu szatana.

Christus Vincit, Christus Regnat, Christus Imperat.

+Carlo Maria Viganò, Arcybiskup

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: Lifesitenews (Sep 24, 2021) – [Org. tytuł: «Abp. Viganò asks Catholics to support persecuted clergy, warns of ‘epochal clash’ in Church»]

List na grudzień 2022

Karłowacenie duchowe i sposoby wychodzenia z niego

Ten tytuł to metafora określająca duchową degradację człowieka.

W dzisiejszych czasach, gdzie środowisko duchowo i moralnie jest zniszczone, mamy do czynienia naprawdę z wielkimi problemami w rozwoju duchowym ludzi.

Możemy wyróżnić wiele czynników powodujących to zjawisko: błędy rodziców, własne, innych osób, środowiskowe.

1. Błędy wychowawcze rodziców.

Proces wychowawczy często nie jest domknięty, dokończony przez ojców i matki. Dziecko nie otrzymuje z różnych przyczyn tych potrzebnych, ostatnich szlifów, by jego życie było udane, przez co jest niedojrzałe w życiu dorosłym. Większość młodych ludzi zatrzymuje się w procesie rozwoju na oczekiwaniach. Zostają więc oni dorosłymi dziećmi. Nie umieją docenić pomocy rodziców lub przyjaciół, traktują to jak coś oczywistego.

Dorosłość dokonuje się wtedy, kiedy dana osoba zrozumie, że nie może wciąż oczekiwać czegoś od innych, lecz powinna im dać coś z siebie. Młody człowiek powinien wyjść z kokonu miłości własnej do zadań pełnionych w duchu służby, wtedy stanie się dojrzały. Aby nie być stale dzieckiem, ręce należy wyprowadzać od siebie, a nie wciąż, jak osoba niedojrzała, do siebie. Jeśli ktoś jest dorosły to podejmuje też odpowiedzialność nie tylko za siebie lecz za innych. Jeśli człowiek nie wyjdzie z kokonu miłości własnej i wciąż będzie skoncentrowany na sobie to nie przemieni się duchowo i wciąż pozostawać będzie w stadium larwy.

Ogólnie karłowacenie duchowe polega na braku doświadczenia mądrej miłości za strony matki, która nie rozpieszcza. Większość kobiet jest zniewolonych duchowo przez dzieci. Wyszły one z nich i narodziły się. Są jakąś częścią ich samych. Lecz przez bałwochwalcze przywiązanie nie potrafią stawiać im wymagań i ich egzekwować. Szczególnym negatywnym przykładem jest uzależniająca od siebie fałszywa miłość matki do syna!

To matki robią największą krzywdę swoim dzieciom rozpieszczając je i nie stawiając im wymagań. Nadopiekuńczość przynosi tragiczne żniwo. Dlatego dzieci uciekają od rodziców, by uratować się jako niezależne odrębne istoty pragnące być normalnymi, a nie zdominowanymi.

Karłowacenie duchowe jest też oczywiście z winy samego człowieka, jego zaniedbań i błędnej oceny sytuacji.

 Winą natomiast Ojca jaka występuje to Jego nieobecność w życiu dziecka. Brakuje tzw. jego ręki, która karmi (przekazanie światopoglądu), prowadzi (wyznaczanie celów do osiągnięcia) ale i karze (pociąga do odpowiedzialności).

2. Lenistwo duchowe.

Proces karłowacenia duchowego rozpoczyna się natychmiast, kiedy dana osoba porzuca codzienną modlitwę. Wtedy na czystej duszy pojawiają się małe kropki rdzy. Nieoczyszczona w sakramencie pokuty, rozprzestrzenia się całkowicie i następuje proces globalnej korozji – czyli zniewolenia duszy przez grzech.

3. Lekceważenie grzechów powszednich.

 Małymi kropkami rdzy na duszy, jest lekceważenie grzechów powszednich, lub też niedokładne wyznanie grzechów lub ich świadome lub nieświadome zatajenie. Jeśli np. ktoś wyspowiadał się z grzechu śmiertelnego, a nie wyznał, że też w tym niegodnym stanie przyjmował Komunię świętą, szybko powróci do tego grzechu, który chce porzucić. Trzeba też bardzo żałować za grzechy, to przyczynia się do przyjęcia łaski Bożego miłosierdzia, które chroni nas przed grzechami i pozwala nam wytrwać w łasce uświęcającej.

4. Zdominowanie przez innych.

Możemy to zaobserwować, przy braku możliwości podejmowania samodzielnych decyzji lub ich częste zmienianie. Ten problem występuje podczas złego kierownictwa duchowego. Głównie jest to błąd spowiedników, którzy uzależniają od siebie penitentów. Narzucają im swoją wolę i nie uczą ich samodzielnego rozeznawania. Dochodzi do tego jeszcze skrupulanctwo danej osoby i nie potrafi ona sama o sobie decydować. Biega ze wszystkim do spowiednika. Czuje się bezpieczna bo On za nią rozstrzyga problemy i myśli, że wypełnia wolą Bożą. Jest to smutne karłowacenie duchowe, w którym powstaje iluzja drogi doskonałości, która tak naprawdę jest drogą degradacji danej osoby. Kierownik duchowy ma za zadanie wysłuchać, podpowiedzieć oraz uczyć samodzielności w duchowej walce. Pod wpływem złego kierownictwa duchowego człowiek nie jest zdolny do dochodzenia do prostych wniosków, że wolą Bożą jest to co wynika z miłości Boga i bliźniego.

Problem zdominowania przez innych występuje też w małżeństwie. Jest to obecnie zmora tysięcy mężczyzn, którzy są pantoflarzami. Zostali tak zdominowani przez swoje żony, że bez ich zgody nie są wstanie nic rozstrzygnąć lub obiecać, a nawet wyjść z domu. W jakimś sensie przeszli przez długotrwałą psychiczną sterylizację za strony swych małżonek. Również nie mają mocy przebicia by przekazywać swoje sugestie i uwagi żonom. To prawdziwa, powszechna dziś tragedia. Kobiety pomijając funkcje męża i ojca swoich dzieci, tak naprawdę niszczą siebie. Stają się zaganianymi hartami w sprawach życiowych. Mają pretensje, że im nikt nie pomaga, chociaż biorą nadmiar obowiązków, które do nich nie należą.

5. Lęk przed opinią ludzką.

Człowiek też karłowacieje przez lęk przed opinią ludzką. Chęć dostosowania się i spełnienia presji oczekiwania ludzi, którzy są wokół nas może powodować, że rezygnujemy z prawdy i np. niesprawiedliwie kogoś oceniamy, lub po prostu przystajemy do ludzi złych. Ta osoba, która to czyni, wewnętrznie się kurczy i chociaż mogłaby kogoś obronić, czy wykorzystać swoją pozycję w danej społeczności na rzecz dobra, równa w dół. Jej wewnętrzny paraliż wynikający z lęku powoduje jej zniewolenie oraz zdziecinnienie.

6. Brak pracy nad sobą.

Karłowacenie duchowe następuje z powodu braku podjęcia wysiłku pracy nad sobą, by nawracać się i podejmować osobisty rozwój. Żadna wspólnota za nas tego nie zrobi. Możesz być w różnych grupach, jeździć na rekolekcje z wartościowymi księżmi. Lecz jeśli ty sam nie podejmiesz wysiłku zmieniania się na lepsze w sakramencie pokuty, nic ci to nie pomoże. Możesz być nawet przyjacielem świętej osoby, lecz jeśli jej nie posłuchasz oraz nie pozostaniesz pod jej wpływem, nic ci to nie pomoże.

7. Deformacja we wspólnotach religijnych.

Wynika z celowego działania by zatruć wiarę katolicką. Bardzo często zajmują się tym osoby zwiedzione i nie kompetentne, które wykładają teorie, a w praktyce same nie dążą do świętości. To problem ogromny, bo dziś w większości deformuje się ludzi zamiast kształtować w nich cnoty i rozwijać prawdziwą wiarę. Kiedyś nie istniało w ogóle takie pojęcie jak formacja. Mówiło się np. o wychowaniu do życia w rodzinie, podejmowaniu obowiązków wynikających z powołania. Wierzący trzymali się nabożeństw w kościele i przez spotkania z księdzem, lekturę duchową, pracę zawodową, dojrzałe przyjmowanie sakramentów świętych, wzrastali. W dzisiejszej formacji skupienie uwagi na sobie, z oderwaniem się od środowiska w jakim się żyje, pogłębia problem dysfunkcji rodzinnych i społecznych. Deformacja jaka ma dziś miejsce w niektórych ruchach religijnych w tzw. kościele katolickim przygotowuje ludzi do przejścia do sekt o podłożu protestanckim, Zielonoświątkowców oraz świadków Jechowy.

8. Brak właściwych celów życiowych.

Czasami sytuacja jest tak zła, że dana osoba do niczego nie dąży. Niczego nie chce. Albo jeśli ma jakieś założenia to tylko czysto materialne. Jest to dowodem utraty wiary w Boga. Człowiek bez celu przestaje dążyć do rozwoju oraz traci nadzieję. Bardzo szybko pochłania go bezsens życia, bo faktycznie życie bez Boga nie ma wartości.

9. Toksyczny wpływ środowiska.

Karłowacenie duchowe ma swoją potężną dynamikę z powodu upadłej kultury i przekazywanych treści. Ludzie oglądają to czego powinni się wstydzić. Poziom programów telewizyjnych lub internetowych jest tak niski, że można cofnąć się w rozwoju. Ludzie wchłaniają w siebie zło. Zatruwają się też przez jedzenie i picie tego co jest szkodliwe. Na przykład picie energetyków powoduje negatywne skutki duchowe i fizyczne. Jest na rynku taki napój, którzy ma symbol 666 przez potrójne umieszczenie na nim hebrajskiej litery FFF co oznacza Bestię i podobnie się on nazywa. Pamiętajmy o słowach św. Piotra człowiek jest niewolnikiem tego czemu ulega.

***

Jeśli chcemy przemieniać się na podobieństwo oblicza Chrystusa to uświadommy sobie, że z duchowej niedojrzałości wyzwolić nas może tylko Syn Boży. Jednak On chce z naszej strony zobaczyć podjęty wysiłek czujności i wyrzeczenia się grzechu w chwili pokusy. Jeśli nie będziemy się przykładać, pozostawi nas samym sobie, co będzie oznaczać całkowitą porażkę. Powrót do bagna grzechu. Niestety, jak umyta świnia wraca do błota, tak człowiek może wracać do tych samych błędów.

Aby dusza ludzka była piękna wciąż musi być rozświetlona łaską Bożą. Wymaga to od nas systematycznej pracy nad sobą w sakramencie pokuty. Nasza spowiedź nie może być powierzchowna, lecz ze wszystkich sił trzeba, z Bożą pomocą, wykluczyć powtarzanie się tych samych grzechów, szczególnie śmiertelnych. Trzeba być całkowicie Bogu ofiarowanym i żyć Jego miłością w sakramencie Eucharystii.

Dlatego uczymy się też ciągłego trwania w komunii z Chrystusem. Każdego dnia bez przerwy i w każdym czasie mamy spełniać nasze reguły moralne – Boże przykazania oraz wypełniać nasze modlitewne zobowiązania by dojść do modlitwy nieustającej w duchu i nie zapominajmy o obowiązkach stanu.

Wychodzenie z duchowego skarłowacenia to wzrastanie w Bożej Miłości, wyzwolenie z grzechów, rozwój komunii z Bogiem. Prawdziwa miłość jest tylko w Bogu, dzięki niej nasze życie staje się piękne. Uczymy się tej miłości przez ascezę. Na miarę przekreślania siebie, wybierania ostatniego miejsca, uniżenia, wzrasta w nas sam Bóg. Dostrzegamy wtedy innych ludzi, też ich potrzeby, umiemy ich lepiej słuchać.

Trzeba naśladować Jezusa Chrystusa by kompletnie i całościowo się rozwijać. By nie ulegać deformacji grzechu współpracując z łaską Bożą i upodabniajmy się do Syna Bożego i świętych, którzy poszli jego śladami.

Człowiek wzrasta kiedy czci Boga i jednoczy się z Nim jako Królem, wtedy otrzymuje siły od Niego oraz odkrywa swą wielką godność. Doświadcza też radości służby dla Niego, a On udziela jemu swojej wielkości, która miażdży słabości.

List na Listopad 2022r.

Fundament odrodzenia

By ocalić duszę Narodu Polskiego należy podjąć program odrodzenia. Polacy winni pójść drogą nawrócenia czyli: zacząć żyć w prawdzie, podjąć modlitwę, pokutę, realizować obowiązki stanu, stosować upomnienie braterskie, ufać więcej Bogu i Maryi, umocnić rodzinę, zachowywać tradycje, służyć Chrystusowi – Królowi Polski.

Fundamentem ocalenia Polski jest po pierwsze przyjęcie prawdy. Jeśli chcemy mieć przytomny, czysty umysł nie możemy korzystać z mediów, które stosują jak opisałem potężne manipulacje i deprawacje Polaków. Musimy to wszystko wyłączyć. Nie jest konieczne, by wszystko wiedzieć. Jeśli chcemy zdobywać informacje to tylko z dobrego, niezatrutego źródła! Zauważyłem, że osoby, które nie korzystają z mediów informacyjnych mają lepszą orientację niż te, które co chwila szukają nowinek niezależnie od gazety, portalu, programu telewizyjnego. Dzieje się tak, bo się modlą i mają własne trafne przemyślenia.

W teologii duchowości mówimy, że fundamentem życia wewnętrznego jest pokora. Ta cnota oznacza prawdę i to dziś trzeba szczególnie akcentować. Jak mówił Jezus: Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32). Należy przyjąć świadectwo prawdy, jakie dał nam Jezus Chrystus. Sam o Sobie powiedział: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu (J 18, 37). Jego świadectwo dotyczy najważniejszych kwestii ludzkiego życia. Ukazuje nam kim jesteśmy, naszą godność, dokąd zmierzamy itd. Przyjmując do serca słowa Jezusa (Nowy Testament) i Jego życie (sakramenty) będziemy zdolni do dalszego odkrywania prawdy o sobie oraz trafnego definiowania otaczającego nas świata. Będziemy lepiej widzieć, co jest dobre, co jest złe.

Staniemy się wolni, lecz musimy stoczyć niejedną bitwę, by oddzielić od siebie naleciałe z otoczenia iluzje prawdy. To właśnie Chrystus wyzwoli nas z kłamstwa, potem z grzechu, a ostatecznie z zakamuflowanych dyktatorów, którzy pogardzają ogółem i żyją z jego ucisku.

Modlitwa to kolejny krok w odnowie duchowej Narodu. Św. Maksymilian często powtarzał opowiadanie o Napoleonie, który zapytany pewnego razu, czego potrzeba, aby wygrać bitwę, odpowiedział: Potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. Natomiast Maksymilian w kontekście pokonania szatana i jego sługusów oraz w celu wygrania bitwy o własne uświęcenie mawiał: Potrzeba modlitwy, modlitwy i jeszcze raz modlitwy[1]. Zapominamy często, że nawrócenie jest dziełem łaski Bożej, którą wyprasza się na pokornej modlitwie. Tego uczył nas męczennik z Oświęcimia[2].

Dziś potrzeba gigantycznej, nieustającej modlitwy za duchowe odrodzenie Narodu Polskiego. Dzięki niej możemy też uświadomić sobie, że permanentnie jesteśmy oszukiwani. Aktywizm działania poza wołaniem do Boga w tym momencie jest pokusą. Pierwszym fundamentalnym zadaniem jest rozmodlenie Polaków. Następnie Bóg zainterweniuje i nami pokieruje. Jeśli chodzi o rodzaj modlitwy to zachęcałbym do modlitwy różańcowej, koronki do Bożego miłosierdzia i adoracji Najświętszego Sakramentu. Do tego wzywał nas Bóg przez naszych świętych.

Trzecim środkiem jest pokuta za grzechy. To konieczny warunek do wyzwolenia. Ona daje moc modlitwom. Kiedy umartwiony człowiek woła do Boga, jego modlitwa staje się modlitwą Eliasza – sprowadza wszechmoc Boga na ziemię. Konieczne są na już czuwania przebłagalne za Ojczyznę. Niech ludzie przestaną już jeździć ciągle na nabożeństwa o uzdrowienie, tylko pomyślą, co z siebie mogą dać Kościołowi oraz Ojczyźnie. W każdym dekanacie powinny być organizowane nocne czuwania połączone z postem. Jest za co przebłagać Boga. Jak wiele dziś dokonuje się profanacji Najświętszego Sakramentu. Jak bardzo upadła świadomość obecności Jezusa Chrystusa w Eucharystii. Jak bardzo Bóg dziś jest lekceważony!!! Ile kłótni i dramatów jest w naszych rodzinach. Postępująca demoralizacja legalizuje już dziś grzechy sodomskie. To wszystko woła o pomstę do nieba.

Program czuwań z pierwszego piątku na pierwszą sobotę miesiąca:

Godzina 21.00 – Apel Jasnogórski, katecheza (może być przeczytana), Droga Krzyżowa, Koronka do Bożego Miłosierdzia, Litania do Serca Jezusa, Akt intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski lub Akt zawierzenia Polski Miłosierdziu Bożemu, Różaniec Święty wynagradzający, o godzinie 24.00 Msza święta z formularza o Niepokalanym Sercu Maryi.

Właśnie wtedy, kiedy myślimy o innych i szukamy królestwa Bożego, Bóg nas uzdrawia oraz przez nas – Ojczyznę.

Pius XI w encyklice O powszechnym obowiązku wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Jezusapisze: jest rzeczą oczywistą, że w wypadkach zaniedbania, albo obrazy Miłości niestworzonej, należy się jej zadośćuczynienie, nazywane powszechnie obowiązkiem wynagrodzenia[3]. Lecz dziś skala grzechów jest tak wielka, że należy mówić o przebłaganiu, tak jak modlimy się w Koronce do Bożego Miłosierdzia, bo zadośćuczynienie za grzechy nie wystarczy. Ten brak wynagrodzenia za straszliwe grzechy Narodu Polskiego, będzie skutkował dopuszczeniem cierpień, mających skłonić ludzi do pokuty. Lecz o wiele lepiej ją czynić teraz, gdyż możemy przez nasze nawrócenie oddalić słuszną karę Bożą w przyszłości.

Papież zauważa, że obowiązek ekspiacji ciąży na całym rodzaju ludzkim. Tłumaczy też, że nasza pokuta powinna być złączona z ofiarą Pana i winna składać się z przekreślenia miłości własnej, pożądliwości, a ciało powinno być poddane mistycznemu ukrzyżowaniu[4].

Trzeba podkreślić, że pokuta za grzechy uczy nas wyrzeczeń. One zaś umacniają nasze charaktery. Sprawiają, że wola człowieka jest silniejsza. Dziś Polacy chorują z powodu utraty władz wolitywnych. Nie mają na tyle determinacji, by wyrzec się tego, co ich niszczy – grzechu. Wyrzeczenia są też potrzebne, by rezygnować z udogodnień, jakie daje świat i mieć postawę bardziej ascetyczną. Te nowinki techniczne, jakimi ludzie się dziś szczycą zabijają życie duchowe oraz rodzinne! Mają one zaoszczędzić czas, a i tak ludzie go nie mają dla siebie, bo przestali siebie miłować. Osoby, co osiadły na mieliźnie jakości, a nie wartości życia stają się słabe i niezdolne, by dać sobie radę w trudniejszych warunkach oraz nie umieją się poświęcić dla innych. Polacy nie mogą gonić za tym, co ich osłabia, płacić za to pieniądze oraz jeszcze od tego się uzależniać oraz wpadać w sieć kredytów – iluzje amerykańskiego dobrobytu i szczęścia. Ludzie, kiedyś żyli razem (dziadkowie, rodzice, dzieci, wnuki) w prostych chatach i potrafili się szanować, bo mieli Boga w sercu, a towarzyszyła im radość. Dziś żyją w wielkich domach, gdzie są sami. Im bardziej ludzie oddalają się od naturalnego, prostego życia i pogrążają się w luksusie, tym bardziej wzmaga się w ich duszach lęk[5].

Wyrzeczenia kształtują w nas cnotę wielkoduszności względem spraw narodowych. Dziś niestety ludzie są uśpieni przez pewnego rodzaju chwilowy dobrobyt. Nie umieją się już tak hojnie dzielić oraz zasklepiają się w sobie, we własnych problemach. Zamykają serca na prośbę pomocy bliźnich oraz na sprawy społeczne.

Przez życie w prawdzie, modlitwę i pokutę ściągniemy kłamstwa, klątwy i magię, jaką zarzucono na ludzi, by ich otumanić. Polska może się duchowo odrodzić, ale każdy z nas musi żyć w łasce uświęcającej. Osiągnąć stałość w życiu duchowym. Należy narzucić sobie reguły codziennych modlitw: np. 5 tajemnic Różańca świętego lub trzy części (15 tajemnic), Koronka do Bożego Miłosierdzia, akty ofiarowania Maryi, cotygodniową adorację Najświętszego Sakramentu oraz spowiedź co miesiąc, a także właściwą lekturę duchową. Codziennie trzeba się modlić około jednej godziny. To jest program minimum.

Czwartym zadaniem jest też, by w tych wielkich pragnieniach nie pomijać zwykłych prostych swoich zobowiązań w życiu rodzinnym lub pracy wynikającej z naszego powołania. Należy wystrzegać się pracoholizmu, bo jest bałwochwalstwem, lecz też i lenistwa oraz próżniactwa. Trzeba wypracować harmonię między modlitwą, a spełnianiem swoich zobowiązań i nie zapomnieć też o trosce o własne zdrowie.

Piątym czynnikiem odrodzenia Polski jest stosowanie upomnienia względem osób, które kolaborują z systemem zła – liberalnym terroryzmem. Jeśli nie posłuchają, jak mówi Pismo niech ci będą jak celnik i poganin (Por. Mt 18, 15-20). Wytworzono presję pod nazwą polityczna poprawność, że mamy siedzieć cicho i akceptować zło moralne, co jest grzechem cudzym, jak naucza Katechizm. Jeśli nie zareagujemy będzie postępować destrukcja świata zbudowanego na chrześcijańskich wartościach.

Szóstym wskazaniem jest całkowite zaufanie Bogu w Jego Miłosierdzie i Sprawiedliwość. Wiara w miłosierdzie Boże wzmocni nas podczas powstania z naszych grzechów. Natomiast wiara w Bożą sprawiedliwość w kontekście niesprawiedliwości dziejowej przyniesie nam otuchę. Dziś ze wszystkich sił mamy oprzeć się na Bogu, Który nas ocali. Żadne międzynarodowe unie, umowy, pakty, zobowiązania, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów, wpędzą nas jeszcze mocniej w uzależnienie od światowego rządu, który jest systemem totalitarnym. Tylko Bóg przez naszą miłość do Maryi, może nas podnieść i na nowo powołać do wielkiej misji względem innych narodów.

Siódmy krok wiąże się z umocnieniem swoich domowych twierdz – domów i w nich podjąć wspólną systematyczną modlitwę rodzinną. Nie można sobie pozwolić na budowanie na piasku ludzkiej mądrości (np. psychologia), lecz należy oprzeć dom na skale, jaką jest nauka Chrystusa (mądrość Krzyża). Od każdej prawdziwie wierzącej rodziny będzie rosła siła Narodu i Kościoła. Należy wychować młode pokolenie, aby było zdolne do walki o wolną Ojczyznę. Wtedy przyjdzie do nas moc Boża objawiająca się w jedności oraz świętości ludzi.

Ósmym zadaniem jest zachowywanie tradycji przodków. Nasze obyczaje, kultura ukształtowana została przez wiarę rzymskokatolicką. Dlatego nie powinniśmy łączyć w sobie innych kultur i przejmować zwyczajów od innych narodów. Jeśli tego nie przypilnujemy rozpłyniemy się w wielokulturowości i stracimy własną tożsamość. Spójrzmy na inne narody poddane kolonizacji, zachowali swoje zwyczaje dlatego, że potrafili się mądrze izolować się od wpływu innych kultur. My natomiast jesteśmy za bardzo na ludzi z innych państw otwarci. Nie mam na myśli w tej kwestii jakiejś wrogości, lecz właściwą hierarchię wartości w zdecydowanym promowaniu własnych rodaków oraz naszej tradycji. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na docenienie sztuki ludowej i podkreślania regionalnych obyczajów i kultury. Jest to silny czynnik jednoczący daną społeczność. Przekazywanie tradycji w sposób szczególny spoczywa na Ojcach rodzin. Powinni oni też uczyć swe dzieci tradycyjnych polskich wartości. Do nich należy szacunek wobec świętości życia. Uczenie sacrum to też uczenie szacunku do życia, które z woli Boga jest święte od poczęcia do naturalnej śmierci. Możemy tu myśleć o innych osobach ale też i o tym, że moje ciało jest święte i nie mogę w nie ingerować. Negatywnym przykładem jest robienie na swoim ciele tatuaży lub przekłuwanie nosa, lub języka. Te praktyki są sprzeczne z sakralnością ciała człowieka. Świętość jaką człowiek w sobie posiada trzeba tez chronić po śmierci. Kremacja ciała jest sprzeczna z naszą wiarą. Ciała palili poganie. My wierzymy, że ciało człowieka jest świątynią Ducha Świętego i zostanie wskrzeszone po śmierci. Jak Pismo głosi: Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście (1 Kor. 3,17). Przecież stworzył nas Bóg na obraz i podobieństwo swoje. Przyjmujemy też w Komunii Świętej Ciało i Krew Pańską. Bóg fizycznie ma w nas swoją obecność i siebie w nas pozostawia. Spalenie po śmierci człowieka wierzącego to tak jakby spalić razem z nim Chrystusa, który jest w osobie i wierzącej. Jeśli np. ktoś rocznie przyjmował 50 Komunii świętych czynił to przez 60 lat to przyjął 3000 Komunii świętych. Zobaczmy te Hostie zanim kogoś spalimy. One nie wyparowały, one stały się częścią tego człowieka. Dlatego jeszcze raz piszę, Ciało człowieka jest święte. Niektórzy księża zezwalają na kremacje, lecz jest to chwilowa wymuszona procedura. Nie powinno się na to zezwalać. Trzeba zaznaczyć w testamencie: nie pozawalam na spalenie mojego ciała po śmierci, lecz żądam tradycyjnego złożenie go do trumny. Znowu i w tym zagadnieniu decydują kwestie finansowe, bo taniej.

Wielka odpowiedzialność w kwestii obrony tradycji spoczywa na księżach. Ich zadaniem jest przekazanie kolejnym pokoleniom nieskażonej liturgii Kościoła Świętego. Dlatego trzeba unikać przenoszenia różnych symboli lub liturgicznych obrządków do wiary katolickiej. Księża też powinni zachować właściwy charakter świątyń, które są przeznaczone do kultu Bożego, a nie do koncertów lub przedstawień projekcji filmów. Kapłani dziś powinni być obrońcami sacrum.

Dziewiątym środkiem do zwycięstwa jest służba Chrystusowi Królowi Polski. Życie w prawdzie, modlitwa, pokuta, obowiązki stanu, ufność względem Niego, zwieńczać się powinny etosem poświęcenia się Bogu. Dziś nam trzeba ludzi, którzy będą chcieli służyć Chrystusowi – Królowi Polski, a przez to i naszej Ojczyźnie. Jeden jest tylko wybawca Jezus Chrystus. On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów (Mt 1, 21). Przy Nim mamy się zgromadzić. Ze wszystkich sił musimy się wyrzec tego, co nas oddziela od Niego i walczyć o Jego królestwo na polskiej ziemi. Należy wyznawać publicznie wiarę w Chrystusa jako Króla Polski. Te osiem wskazań da nam moc wytrwania w łasce uświęcającej, zdolności do mądrych decyzji, przychylność oraz błogosławieństwo Boga oraz gotowość do złożenia ofiar dla Narodu.

Bez tej duchowej, moralnej, intelektualnej oraz fizycznej pracy niczym będą nasze wysiłki. Pozostaniemy tylko w kwestii dyskusji. Nie można pozostawać tylko na chwilowych zrywach. Podejmować krótkotrwałe akcje. Potrzeba udręki pracy – ofiary według powołania i zdolności jakie Bóg każdemu człowiekowi udzielił. Bez etosu poświęcenia w tej kwestii będziemy tylko marzycielami.

Bóg przecież teraz oczekuje szczególnego poświęcenia od dusz, które z miłości oddadzą się Jemu jako żertwy ofiarne za Polskę. Do nich w przeszłości należeli między innymi: bł. Bronisław Markiewicz, św. Maksymilian Kolbe, św. Faustyna, bł. Ks. Michał Sopoćko, słb. Rozalia Celakówna, ks. Tadeusz Kiersztyn. Trzeba otrzymać szczególną łaskę u Boga, by podjąć ten heroizm poświęcenia za Ojczyznę. W czasach teraźniejszych potrzeba dusz, które przez swoją nieustanną modlitwę, pokutę, czuwania, cierpienia, sprawią, że Polska z tej konfrontacji z dziełem szatana wyjdzie zwycięsko[6]. Bł. Bronisław Markiewicz w dramacie Bój Bezkrwawy prorokował i tłumaczył na czym ma polegać to poświęcenie się Bogu: Polacy, Bóg żąda od was nie walki jaką staczali najlepsi przodkowie wasi na polach bitwę w chwilach stanowczych, ale bojowania cichego, pokornego i znojnego na każdy dzień, szczególnie przeciw nieprzyjaciołom waszych dusz; żąda od was walki w duchu Chrystusowym i w duchu Jego Świętych. On chce od was, abyście każdy na swoim stanowisku wiedli przede wszystkim na każdy dzień bój bezkrwawy. Tylko pod tym warunkiem dostaniecie się do nieba, a w dodatku zajmiecie już na tej ziemi świetne stanowisko między narodami. Pokój wam[7].

Bł. Bronisław słusznie przepowiedział, że przyjdą chwile, że wytrwanie w wierności Bogu oznaczać będzie ciche męczeństwo, odrzucenie, ale i ciężką pracę. Bez tej zdecydowanej gotowości do walki z wrogiem zbawienia, będziemy zbyt słabi, by wygrać. Codzienne ofiarowywanie się Bogu i przyjmowanie cierpień za Ojczyznę przyczyni się do naszej i Polski świętości.

Fragment książki, Duchowość Narodu Polskiego, autor: Ks. dr Michał Dłutowski


[1] M. Kolbe, w: A. Wojczak, Ojciec Maksymilian Maria Kolbe, Niepokalanów 1982r. s. 205.

[2] M. Kolbe, w: A. Wojczak, Ojciec Maksymilian Maria Kolbe, dz. cyt., s. 203

[3] Pius XI encyklice O powszechnym obowiązku wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Jezusa, nr. 4.

[4] Por. tamże, nr. 4

[5] P. Hagioryta, Słowa wybrane fragmenty, Hajnówka 2016 s, 31.

[6]Por., Z. Nosko, Duchowa misja Polski, Proroctwa i wizje, Warszawa 2019, s. 107.

[7] B. Markiewicz, Bój Bezkrwawy, Rzym 1979, s. 55.

List na wrzesień 2022r.

Duchowość Miłosierdzia

Pan jest dobry dla wszystkich
i Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła (Ps. 145, 9).

            Nieprzypadkowo w Polsce miały miejsce objawienia orędzia Bożego Miłosierdzia. Już pierwsze zdanie w języku polskim ukazuje nasze dobre serce. ,,Daj ać ja pobruczę, a ty poczywaj”. Pierwsze zdanie po polsku w historii oznacza „Pozwól, abym ja mełł, a ty odpocznij”. Widzenie potrzeby pomocy jest tą wyobraźnią miłosierdzia, do której nas wzywał św. Jan Paweł II. Mieli ją od zawsze Polacy wielkodusznie przebaczając swoim wrogom np. świadczy o tym list biskupów polskich do niemieckich z 18 listopada 1965r. w którym są zawarte słowa przebaczamy i prosimy o przebaczenie. Celem było pojednanie i współpraca w dziele odbudowywania państwa Polskiego i niemieckiego na fundamencie wiary po tragedii II wojny światowej.

            Potrafimy w jednym momencie się skrzyknąć, spełnić czyjeś marzenia lub sfinansować drogą operację. Nawet często wykorzystywano naszą wielkoduszność. Jednak trzeba zawsze miłosierdzie względem bliźnich, odnosić do Bożego Miłosierdzia, ponieważ nie możemy go spłycić tylko do akcji charytatywnych. To dzięki miłości, jaką Bóg umieścił w naszych sercach mamy tę zdolność pomagania innym. Trzeba także, aby nasze dobre uczynki łączyć z czynami Chrystusa i pełnić je również z miłości do Niego.

            Warto zaznaczyć, że same dobre czyny nie wystarczają. Bóg zbawia nas przez sakramenty. Bez łaski uświęcającej nasza pomoc jest niedoskonała i skażona grzechem. Święci dają nam przykład całkowitego poświęcenia dla innych z miłości do Chrystusa. Na przykład św. Jadwiga Śląska całowała miejsca, gdzie siedzieli ubodzy, których wcześniej karmiła. To Bóg rozwijał w niej miłość i miłosierdzie do skali nadprzyrodzonej – niepojętej. Natomiast miłosierdzie ludzkie zawsze będzie ograniczone. Lepiej w działaniu dążyć do tej miary jaką nam wytyczył sam Jezus Miłosierny.

            Dziś występuje problem na szeroką skalę braku miłosierdzia względem własnej duszy. Ludzie rezygnują z życia duchowego na rzecz tzw. poprawności moralnej. W niej dokonują własnej oceny co jest dobre, a co złe. Odrzucają Kościół jako zepsuty. Sami natomiast żyją w grzechach śmiertelnych, których nie uznają za złe. Czyniąc dobro na zewnątrz, między innymi chcą zagłuszyć sumienie, w którym Bóg woła ich do nawrócenia, a nawet uwiarygadniać zło moralne pełnione w innych kwestiach. Pomagając innym mają lepszą ocenę samych siebie i to im wystarcza. Nie wiedzą i nie chcą zrozumieć, że ich życie osobiste jest pogmatwane i że wymaga uporządkowania. Pomaganie innym może ich skłonić do poukładania własnego życia względem Bożych przykazań, lecz w tym potrzebna jest łaska wiary. Ona daje głębię pełnionemu miłosierdziu a nawet sprawia, że jest ono Bożym miłosierdziem.

            Istotą braku miłosierdzia względem własnej duszy jest samowystarczalność. Bóg nie jest takiej osobie potrzebny, gdyż nie ma ona wiary. Jej priorytety życiowe są ustalane spontaniczne, lub zapożyczone od innych, cele często materialistyczne. Tworzy ona swoje własne prawa. Jak stwierdza Pajsjusz Hagioryta, jest ona omamiona przez szatana[1]. Szczytem braku miłosierdzia względem duszy jest podążanie drogą grzechu śmiertelnego do potępienia. Przyczyną jest zagłuszenie głosu sumienia oraz pozwolenie na zamknięcie umysłu tylko na własne subiektywne oceny. Jest to dowodem pychy, która odrzuca autorytety i sama czyni się bogiem.

            Dzisiejszy świat zamroczony grzechem woła o naszą reakcję na brak dobra. Im bardziej powiększa się destrukcja świata chrześcijańskiego jaki znaliśmy tym bardziej winniśmy dawać świadectwo dzieł Bożych zrodzonych z największego przymiotu Boga. Wojny, niesprawiedliwość, zakłamanie są odwrotnością Miłosierdzia. Przed nami są wielkie przestrzenie i dalekie horyzonty uczynków miłosierdzia względem duszy i ciała.

Uczynki miłosierdzia względem duszy:
1. Grzeszących upominać.
2. Nieumiejętnych pouczać.
3. Wątpiącym dobrze radzić.
4. Strapionych pocieszać.
5. Krzywdy cierpliwie znosić.
6. Urazy chętnie darować.
7. Modlić się za żywych i umarłych.

Uczynki miłosierdzia względem ciała
1. Głodnych nakarmić.
2. Spragnionych napoić.
3. Nagich przyodziać.
4. Podróżnych w dom przyjąć.
5. Więźniów pocieszać.
6. Chorych odwiedzać.
7. Umarłych pogrzebać.

            Uważam, że dziś bardziej nam potrzeba miłosierdzia względem duszy naszych braci i sióstr. To jest o wiele trudniejsze, niż datek, lub pomoc fizyczna. To miłosierdzie względem duszy czynione w imię Boga i razem z Nim może uratować niejedną rodzinę. Nie trzeba okazji do jego świadczenia szukać daleko. To może być sytuacja, w której pomodlisz się za kogoś, przekażesz mądrą myśl, podniesiesz na duchu, powstrzymasz się od złych słów, przebaczysz. Bł. ks. Michał Sopoćko zachęcał, by do pełnienia uczynków miłosierdzia względem duszy i ciała zobowiązać się przyrzeczeniem, a nawet ślubami[2]. Pisał, że jest to istota Ewangelii. Ludzie czekają na ten przykład, on też stanie się znakiem nadziei i wzmocni ich wiarę, powoła innych do czynienia dobra. Ono może być pozytywnie zaraźliwe.

            W uczynkach wobec duszy szczególnym przykładem jest święta Faustyna. Przez nią Bóg dał nam nabożeństwo do swego miłosierdzia. Są to środki ratowania dusz. Do nich należy Święto B. M. Obraz B. M., Godzina B. M., Koronka do B. M.. Praktykując te formy nabożeństwa modlitwę otrzymujemy wyjątkowe łaski, a szczególną ich cechą jest pokój i nadzieja. Św. Faustyna pozostawiła nam też piękną modlitwę o łaskę pełnienia uczynków miłosierdzia względem bliźnich.

Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła im z pomocą.

Dopomóż mi, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.

Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia.

Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace.

Dopomóż mi, aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze śpieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim.

Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówię serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem, że nadużywać będą dobroci mojej, a sama zamknę się w najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. O własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój.

Sam mi każesz się ćwiczyć w trzech stopniach miłosierdzia; pierwsze: uczynek miłosierny – jakiegokolwiek on będzie rodzaju; drugie: słowo miłosierne – jeżeli nie będę mogła czynem, to słowem; trzecim – jest modlitwa. Jeżeli nie będę mogła okazać czynem ani słowem miłosierdzia, to zawsze mogę modlitwą. Modlitwę rozciągam nawet tam, gdzie nie mogę dotrzeć fizycznie. O Jezu mój, przemień mnie w siebie, bo Ty wszystko możesz (Dz. 163).

            W uczynkach miłosierdzia względem ciała, potrzeba mądrości, by nie pozwolić na sytuacje wykorzystywania nas materialnie. Należy pochylić się nad daną osobą i rozeznać, czy nie jest oszustem, z jakiego powodu prosi nas o pomoc. Teraz sytuacja z pomocą Ukraińcom to nam uświadamia. Niektórzy z nich wykorzystują różne dotacje, których nie potrzebują. A polska staruszka, która całe życie pracowała między innymi dla kraju, nie ma pieniędzy na leki i na opłacenie świadczeń. W tym wszystkim trzeba serca i rozumu.

            Duchowość miłosierdzia wynika z odpowiedzi na doświadczenia miłosierdzia od Boga względem nas. Jest jego przekazywaniem dalej. Należy, też pamiętać o czasie, który ogranicza nasze możliwości czynienia miłosierdzia. Bo niewykorzystane sytuacje już nie wrócą. Zauważyła te dwie rzeczy Zofia Kossak Szczucka. O tym, co Bóg czyni dla nas, a co my dla Niego… Ta przepaść! Niby Go miłujemy… Śmieszna nędza: miłujemy… O wiele, wiele za mało! A czas ucieka. Uchodzi jak jeleń. Więc taka żałość każdej chwili zmarnowanej… Zmarnowanej w sensie dobijania się furty niebieskiej… Bo póki żyjem, możem płynąć i wzlatać, kołatać i mocować się, i miłosierdzie zjednywać. Tymczasem nic z tego – albo opieszale czynim…[3].

            W duchowość miłosierdzia możemy wpisać wzajemną pomoc sąsiedzką, która dziś niestety osłabła. Występowała ona szczególnie w pracy na roli. Jak mówi się fortuna kołem się toczy. Dziś ja potrzebuje pomocy, a jutro może jej oczekiwać ktoś z moich znajomych. Dzięki umiejętnościom współpracy w wykonaniu trudnych zadań udawało nam się przetrwać w ciężkich chwilach. Mamy i dziś przykłady tej wzajemnej troski w przypadku odbudowania domu, który stracił dach lub został uszkodzony losowo w inny sposób. Tą wielkoduszną chęć pomocy innym dziś kontynuuje idea wolontariatu. To bardzo dobry przejaw troski o innych. Św. Jan Paweł II w encyklice o Bożym Miłosierdziu zauważył, że pomagając innym sami otrzymujemy pomoc od nich. Miłość miłosierna we wzajemnych stosunkach ludzi nigdy nie pozostaje aktem czy też procesem jednostronnym. Nawet w wypadkach, w których wszystko zdawałoby się wskazywać na to, że jedna strona tylko obdarowuje, daje — a druga tylko otrzymuje, bierze — (jak np. w wypadku lekarza, który leczy, nauczyciela, który uczy, rodziców, którzy utrzymują i wychowują swoje dzieci, ofiarodawcy, który świadczy potrzebującym), w istocie rzeczy zawsze również i ta pierwsza strona jest obdarowywana. A w każdym razie także i ten, który daje, może bez trudu odnaleźć siebie w pozycji tego, który otrzymuje, który zostaje obdarowany, który doznaje miłości miłosiernej, owszem, doznaje miłosierdzia[4]. Praktykowanie wolontariatu przynosi błogosławione owoce, również dla tych, którzy są w niego zaangażowani. Czasami jest on dla nich terapią, w której zapominają o sobie i swych problemach, przez co wyciszają się a Bóg daje im doświadczenie szczęścia w czynieniu dobra. Starając się rozumieć innych nabywają też zdolności do słuchania najbliższych, darząc ich większą wyrozumiałością. Pomagając innym uszlachetniają się sami. Miłosierdzie czynione w wolontariatach jest szansą wyzwolenia człowieka z getta własnego egoizmu i tylko własnych spraw do załatwienia. Miłosierdzie, można czynić niezależnie od wolontariatu. Pozostaje iskrą inspiracji dla ludzi, we wszystkich czasach.

            Duchowość miłosierdzia ściśle się łączy z nadzieją jaką powinniśmy pokładać w Bogu. Dzięki niej czerpiemy życie z Serca Jezusa dla siebie, bliskich i Ojczyny oraz świata. Stajemy się Piotrami naszych czasów, czyli opoką dla innych. Przenigdy, żadne stworzenie nie może stać się źródłem naszej ufności, a nawet pocieszeniem. Powodem jest fakt, że wszystko co nie jest Bogiem, jest kruche, nietrwałe i też podatne na grzech, krótko mówiąc, zawodne. Natomiast nadzieja pokładana w Bogu staje się miłosierdziem wobec samego siebie oraz innych. Miłosierdziem wobec nas, bo dzięki tej postawie unikniemy wielu rozczarowań i bólu. Miłosierdziem wobec innych, gdyż nie będziemy mieli do nich zbyt wielkich oczekiwań oraz pretensji. Nasze Matki wielokrotnie dały przykład tej heroicznej nadziei i jednocześnie miłosierdzia w sytuacjach, kiedy z powodu wojny lub nałogów brakowało im wsparcia ze strony mężów i ojców ich dzieci.

            Nadziei brakuje tylko tym, którzy złożyli ją w stworzeniu. Zapętlili się gubiąc hierarchie wartości. Koniec pomylili z początkiem.

            W duchowości Miłosierdzia w naszym narodzie nie można pominąć Maryi Matki Miłosierdzia. Jest Ona nauczycielką i mistrzynią praktykowania tej cnoty. Sama jest też przecież Bramą Bożego Miłosierdzia. Przez Jej Serce przyszedł do ludzi i świata Jezus Chrystus – Król Miłosierdzia. Boże Miłosierdzie w Synu Jednorodzonym Ojca niebieskiego mogło się objawić i urzeczywistnić dzięki Niej. Ma ona swój wyjątkowy udział w obdarowywaniu łaską swego Syna. Każde Jej sanktuarium jest tego dowodem. Można stwierdzić, że Jezus Chrystus szczególnie udziela swego miłosierdzia za Jej wstawiennictwem. Są to wyjątkowe dary, które nas zdumiewają. Niech Matka Boża również ma swoje uczestnictwo w naszych dziełach miłosierdzia. Niech one dokonują się z Nią, przez Nią i dla Niej. Maryjo bądź bramą i sercem dobra, które czynimy.

Ważne jest by nie zwątpić w Boże miłosierdzie. Dziś ludzie względem niego, przyjmują złe postawy. Ten największy przymiot Boga jest obrażany przez zuchwałość w której człowiek lekceważy grzechy. Istnieje też postawa przeciwstawna – rozpacz, kiedy człowiek odkrywa, że prawda o własnej grzeszności go przerasta. Może byś też ona skutkiem oddzielenia się od Boga, przez obrażenie się na Niego, lub też buntem, że nie spełnia naszych oczekiwań.

            Właściwą postawą względem Bożego miłosierdzia jest żal za grzechy. Zamiast Boga winić za swe porażki powinniśmy się przed nim ukorzyć, zapłakać oraz błagać o miłosierdzie. To wynika z pokory, której ludziom współczesnym szczególnie brak. Nie poprawiamy się z naszych grzechów bo za mało żałujemy za nie i nie podejmujemy pokuty, by wynagrodzić za zło jakiego się dopuściliśmy. Poza tym, nie stosujemy unikania okazji do grzechów, czujności i innych środków zaradczych.

            Nade wszystko Boże miłosierdzie mamy wielbić przez ufność względem Niego. To ono jest mocą dzięki której Bóg nas wskrzesza!!! Uwierzmy i przekazujmy innym to orędzie nadziei. Zanurzajmy się w źródle łask Bożego miłosierdzia: sakramencie Pokuty i Eucharystii. Jezus powiedział do grzeszników czyli do nas. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale już będzie za późno” (Dz 1448). Możemy zdążyć z tym cudem miłosierdzia Bożego biegnąc z nadzieją i głosząc, że jest wyjście z naszych słabości. Krzyczmy, że grzech nie jest ostatecznością, lecz przebaczenie dane w Bożym miłosierdziu oraz nowe życie w Chrystusie! Jeśli nie podejmiemy się tego apostolatu modlitwy i głoszenia najpiękniejszych prawd naszej wiary, Bóg pociągnie nas do odpowiedzialności.

            Pamiętajmy, że tylko Boże Miłosierdzie może uratować nas przed samozagładą. Ono nas natchnie i da nam światło jak siebie nawzajem wspierać w czasach mroku, które się zbliżają. Od niego pocznie się nowa cywilizacja, która poświęceniem, dobrem, miłosierdziem, oczyści splugawioną duszę świata i człowieka.

Fragment książki Duchowość Narodu Polskiego
Autor ks. Dr Michał Dłutowski


[1] Por., Pajsjusz Hagioryta, Słowa wybrane fragmenty, Hajnówka 2016, s. 124.

[2] M. Sopoćko, Dar Miłosierdzia – Listy z Czarnego Boru, Częstochowa 2008, s. 17.

[3] Zofia Kossak-Szczucka, Suknia Dejaniry.

[4] Jan Paweł II, Dives in Misericordia, nr. 14

List na sierpień 2022

Lenistwo duchowe – to najbardziej lekceważony i rujnujący grzech

Ludzie zatrzymują się w rozwoju życia duchowego lub też całkowicie od niego odchodzą przez lenistwo duchowe. Jest to przyczyna utraty wszelkich łask i wejście w poddanie się mocy złego, prowadząca do zmarnowania i przegrania całego życia.

Słowo 'leń’ oznacza osobę powolną, ociężałą, głupią, ociągająca się w pracy. Jeśli odniesiemy to do życia duchowego i porównamy z dewizą św. Ekspedyta Hodie – Dzisiaj i wyjdzie nam prawda. Lenistwo jest narzędziem, którym posługuje się zły duch, by zatrzymać nas w drodze do nawrócenia, ale też do pozbawienia nas dostępu do łaski Bożej.

Nasza wiara kieruje nas na czas teraźniejszy. Ani przeszłość ani przyszłość nie jest w naszej mocy. Mamy jako ludzie wpływ na to co czynimy w danym momencie. Możemy coś wykonać lub pominąć, zrobić dobrze lub źle.

Spotkanie ludzi z Chrystusem doprowadzały u nich do zmian natychmiastowych i do decyzji przemiany serca, a także do pójścia za Nim. Bóg używa tego czasu, tu i teraz – np. Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu (Łk 19, 9). Jezus też mówi – uwierz, pójdź, czuwajcie i módlcie się, itd…

Natomiast diabeł używa słów – jutro, potem, nigdy. Tymczasem w życiu wiary czegoś takiego nie ma. Życie duchowe wymaga tak wielkiej dyscypliny, że ani jednego dnia, ani jednej modlitwy nie można opuścić. Jest to tak ważne dlatego, że bez modlitwy słabniemy, przestajemy mieć dostęp do łaski Bożej. To tak jak byś w ciągu dnia nie pił wody. Są pewne rzeczy, które musimy danego dnia wykonać i nie ma co na ten temat dyskutować. Dlatego w czasach średniowiecza Kościół był silny dzięki zakonom, które trzymały się reguł. My też z chaosu przechodzimy do porządku przez zasady, których się trzymamy. W życiu duchowym najgorszą rzeczą jest zatem lenistwo. Przez nie możemy naprawdę stracić wszystko, kawałek po kawałku, aż do całkowitego przejęcia duszy przez złego.

  Gdyby rodzice nie ulegali lenistwu duchowemu, czyli braku modlitwy, nie było by kłótni, czy tak wielkich problemów z dziećmi, utraty w rodzinie miłości i szacunku. Ta rzeź niewiniątek – unicestwienie obecne dzieci i młodzieży, jest spowodowana lenistwem. Brakiem odmawiania codziennie pacierza i Różańca świętego… W Betlejem nikt nie przyjął św. Rodziny, skutkiem była tragedia. Jeśli nie ma wspólnej modlitwy rodzinnej to zamykacie drzwi przed Maryją, św. Józefem i Dzieciątkiem Jezus, które u was w domu chce się narodzić. Przez to, że razem się gromadzicie i wołacie do Boga robicie Jemu miejsce. Natomiast lenistwo duchowe jest wielką tragedią rodziny, utratą najważniejszej osoby w rodzinie, czyli Boga. Utrata Boga oznacza natomiast utratę wszystkiego.

Lenistwo duchowe gdy rozwija się to jest procesem prowadzącym do grzechów nieczystych, do marnowania czasu, do uzależnień np. od obżarstwa, używek, alkoholu, czy krytyki innych osób, które są wyrzutem sumienia. To może prowadzić do marnotrawstwa, a nawet zabójstwa.

Przykładem może być ofiara Kaina i Abla. Ten pierwszy zaniedbywał się w swojej pracy – Bóg go upomniał, że nie postępuje dobrze. Możemy się domyśleć, Kain ulegał lenistwu i nie wykonywał swojej pracy dobrze. Bóg ostrzegał go przed tą słabością grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować (Rdz 4, 7) Próżniactwo doprowadziło Kaina w końcu do zazdrości względem brata i zabójstwa.

Dramat tego grzechu widzimy też w życiu Króla Dawida. Kiedy jego wojska walczyły z wrogami, a on sam nie poszedł na wojnę, lecz z bezczynności i lenistwa przechadzał się po tarasie swego tarasu. Stąd zobaczył nagą kobietę, która się myła. Zapałał wielką pożądliwością. Natychmiast ją wezwał i współżył z nią, choć miała męża. Potem doprowadził do zabójstwa jej męża, by nie był przeszkodą w grzechu (2 Księga Samuela 11, 1-27).

W Dzienniczku świętej Faustyny mamy opis bardzo ciekawego zdarzenia. Otóż w klasztorze św. Faustyna zobaczyła szatana, który się spieszył i szukał kogoś pomiędzy siostrami, ale jednak nie mógł znaleźć. Uczułam w duszy natchnienie, aby mu rozkazać w imię Boga, aby mi wskazał, czego szuka pomiędzy siostrami. I wyznał, jej niechętnie, że: szukam dusz próżnujących. Kiedy znów rozkazałem w imię Boże, aby wyznał, do jakich dusz w zakonie ma największy przystęp – i znów wyznał, z niechęcią, że Do dusz leniwych i próżnujących. Zauważyłam, że obecnie w tym domu takich dusz nie ma. Niech się cieszą dusze upracowane i umęczone (Dz.1127).

Uważam, że nie tylko w zakonie trzeba się trzymać zasady modlitwy i pracy. Jest to reguła zbawienna, chroniąca każdego przed pokusami. Jeśli ludzie po pracy przychodziliby do domów i zaczynali się modlić to byłby inny świat i inne rodziny. Także trzeba wypoczywać. Lecz ten wypoczynek w praktyce ludzie głównie poświęcają próżnym rzeczom, przez które diabeł ma nas w swojej mocy.

Niedawno usłyszałem twierdzenie, że teraz nie należy nic robić, tylko dopiero po oczyszczeniu świata podjąć działania. To właśnie woda na młyn dla leniuchów. Ludzie diabła i on sam nigdy nie odpoczywają, cały czas pracują, by dzieło zbawienia zniszczyć. Jak Polska ma być katolicka, jeśli ludzie wierzący będą czekać na lepsze czasy i oddadzą pole do działania złym ludziom? Oni to wykorzystają. Bóg leniom nie pomoże, lecz osobom gorliwym.

W Polsce występuje bardzo często narzekanie, bez podjęcia osobistego wysiłku by zmieniać rzeczywistość na lepszą. Święci natomiast widzieli problem i nie czekali, lecz natychmiast zakasywali rękawy i brali się do pracy. Brak dobra uzupełniali modlitwą i pracą oraz ofiarnością.

Zło w nas zaczyna się od lenistwa duchowego. Potem już jedna modlitwa to za dużo i przesada itd. alkoholizm, przemoc itd.. Jeśli nawet ktoś jest pracowity ale nie modli się, to ta praca odciąga go od Boga i rodziny i staje się jego bożkiem.

Należy też unikać lenistwa w pracy. Istotne jest, by przed i po niej się modlić, wtedy mamy władzę nad nią, a nie ona nad nami.

Moi Drodzy, stawiajmy sobie wymagania modlitewne. Trzymajmy się swoich postanowień. I niech czas na modlitwy nam nie ucieka w ciągu dnia, bo ich nie nadgonimy. Albo będzie to modlitwa małej wartości, bo w pośpiechu i bez serca. Regularność, modlitwy sprawi, że nasza ofiara będzie miła Bogu i nasze oblicze będzie pogodne. Polska byłaby najpotężniejszym krajem na świecie, lecz marnuje przez lenistwo duchowe wiele łask, w życiu osobistym i rodzinnym.

Przeciwieństwem do grzechu lenistwa duchowego jest gorliwość duchowa. To cnota przez, którą Bóg zachowuje nas od złego. Jest ona swego rodzaju dynamizmem duchowym. Efektem łaski Bożej i wyćwiczenia przez codzienne praktykowanie modlitw we właściwym czasie. Ta cnota swoje źródło ma w doświadczeniu miłości Bożej. Człowiek na nią odpowiada przez gorliwą modlitwę. Jego życie jest w rytmie Serca. Jak sportowiec dba o kondycję przez codzienne ćwiczenia, tak osoba posiadająca gorliwość duchową wciąż podejmuje trening duchowy, by być w lepszej duchowej formie i bliżej celu jakim jest Bóg.

Św. Faustyna została wezwana do gorliwości zakonnej, która opiera się na modlitwie przez Maryję. Wtem rzekła Matka Boża: każdą, która wytrwa w gorliwości do śmierci w Zgromadzeniu Moim minie ogień czyśćcowy i pragnę, aby każda odznaczyła się tymi cnotami: pokorą i cichością, czystością i miłością Bożą i bliźnich, litością i miłosierdziem (1244).

Św. Faustyna, kiedy dwukrotnie odwiedziła dom rodzinny, przez świadków zawsze była widziana z Różańcem świętym w ręku. Odmawiała nieustannie modlitwy. Starała się przez to być cały czas zjednoczona z Bogiem, a dzięki temu ratowała też dusze innych osób.

***

Maryjo, Matko modlitwy, ratuj nas od lenistwa duchowego, które prowadzi nas do zguby. Maryjo Matko Miłosierdzia wyproś nam gorliwość duchową.