Archiwum autora: Damian_Z

Katecheza na marzec 2024

Cnota cierpliwości

            Uważam, że cierpliwość to cnota boska. Pochodzi od słowa cierpienie. Jest konieczną sprawnością duchową do zachowania dóbr duchowych.

            Cnota, ta pochodzi od cnoty męstwa, ponieważ trzeba wysiłku z naszej strony, by stać się cierpliwym. Wynika też z mądrości Bożej. Możemy cierpliwość uznać za cnotę królewską, bo dzięki niej panujemy nad sobą i innymi. Upodabniamy się do Jezusa Chrystusa Króla Miłosierdzia. Zdolność cierpliwości jest dowodem dojrzałości duchowej i właściwego ukształtowania charakteru. Cierpliwość jest też według św. Pawła pierwszym imieniem miłości. Miłość cierpliwa jest.

            Cierpliwości uczy nas Jezus w wielu przypowieściach, na przykład o nieuczciwym rządcy (Łk 16. 1-13). Osoba, która w imieniu swego pana zajmowała się sprawami jego interesów wpadła na pomysł jak zdobyć przychylność u ludzi. Kazała zmniejszać zapis dłużny u wierzycieli swego mocodawcy. Tak zarządca zmniejszył ilość worków pszenicy i baryłek oliwy do zwrotu. Myślą przewodnią tej przypowieści jest byśmy darowali długi naszym braciom i siostrom. Potrafili oddać to co się należy, np. naszą rację. Nie ulegali niecierpliwości i nie obrażali się na nich i potrafili im odpuścić. Dziś jest tak wiele ludzi mających podstawowe braki w kwestii właściwych zachowań. Jak postawimy za wysoko poprzeczkę, to możemy zostać sami. Racja może być po naszej stronie, lecz co z tego jak nie będziemy mieć po swojej stronie żadnego domownika lub współpracownika. Czasem nawet jak masz rację trzeba odpuścić. Postawa miłosierdzia względem ludzi uzdalnia nas do cierpliwości. Mając świadomość jak bardzo Bóg względem nas jest cierpliwy i my cierpliwymi bądźmy względem ludzi. Jezus uczy byśmy naśladowali Ojca Niebieskiego On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5, 45).

             Cierpliwość jest konieczna do wytrwania w harmonii życia z Bogiem, bliźnimi oraz samym sobą. Bez tej sprawności, roztłukujemy dzban gliniany jakim jest nasze delikatne życie duchowe. Tracimy nagromadzoną łaskę. Potem musimy znów się odbudować i włożyć wysiłek, by powrócić do stanu przed utratą wewnętrznego pokoju.

            Po nabyciu zdolności samozaparcia, warto uczyć się cnoty cierpliwości. To Jezus zachęcał do tego w słowach: Uczcie się ode mnie bo Jestem cichy i pokorny sercem. Możemy dodać bo Jestem o cierpliwym Sercu. Bez tej umiejętności, nie jesteśmy zdolni do pewnego rodzaju stabilizacji, czyli trwania w stanie pokoju z Chrystusem. Dzięki zaś cierpliwości jak pszczoły zbieramy nektar wszelkich łask bożych i je zachowujemy przenosząc w głębię serca.

            Cierpliwość, łączy się też ze zdolnością czekania. Dziś, kiedy ludzie myślą, że są bogami i chcą wszystkiego od razu i dużej ilości pieniędzy, miłości…, trzeba się uczyć czegoś przeciwnego. Bez zdolności, cierpliwości, można stracić wszystko na czym nam zależy. Czekanie, jest pewnego rodzaju mądrą strategią miłości, do której skłania nas cierpliwość. Bóg zna czas spełnienia obietnic. Nie realizują się one od razu, bo osoba, która ma być obdarowana, może jeszcze nie być gotowa do ich przyjęcia. O tym trzeba wiedzieć i starać się poprawić, a będziemy wysłuchani. Stąd cnota cierpliwości, powstrzymuje nas od zniechęcenia. To bardzo ważne, bo by osiągnąć sukces – założony cel, trzeba cierpliwości. Inaczej będziemy niepoważni. Zaczniemy coś i nie dokończymy. Wiele spraw niesfinalizowanych będzie nas obciążać i przygnębiać w przyszłości.

            Wszystkie pięć tajemnic bolesnych Różańca świętego i Droga Krzyżowa jest jednym wielkim objawieniem cierpliwości Syna Bożego, którą powinniśmy rozważać. Z Męki Pańskiej możemy czerpać nieskończone przykłady boskiej cierpliwości, które przerastają wszelkie nasze wyobrażenie. Tylko Jezus Chrystus, może nas darem tej cnoty wyróżnić, lecz oczekuje też naszego wysiłku i modlitwy. By jednak ten Boski ogień nie przygasł ostudzony trwaniem w nieprawościach, należy mieć ciągle utkwiony wzrok duszy w cichej cierpliwości umiłowanego Pana i Zbawiciela (św. Elred Zwierciadło Miłości).

            Tej cnoty możemy się też uczyć z natury. Na przykład obserwując kota, który poluje i jest nieruchomy przez wiele godzin czekając na mysz. Patrząc na małe świerki, które potrzebują czasu, by urosnąć w górę, na winorośl, która zakwita i długo nie ma owocu.

            Obecnie, kiedy tak mocno inicjuje się konflikty między ludźmi przez prowokacje oraz oddziaływanie fal elektromagnetycznych, koniecznym jest wzmacnianie tych władz duchowych oraz moralnych, które pozwolą nam zachować opanowanie przez omawianą cnotę.

            Niecierpliwość może prowadzić do: złości, gniewu, porywczości, nienawiści, braku wierności, braku roztropności, samosądu, utraty pokoju wewnętrznego. Jest głównym sidłem złego. Przez brak cierpliwości, ulegamy też intrygom złego ducha przez frustrację. W ten sposób, dusza jest w zamęcie i przestaje być zdolna do modlitwy i miłości bliźniego, a nawet uczestniczenia w sakramentach świętych.

            Przyczynami niecierpliwości są: miłość własna, pycha, brak nadziei pokładanej w Bogu.

            To miłość własna podsuwa nam myśli, że wszystko musi się realizować według naszej woli. Z tego wynika dalej pokusa władzy. Jeśli coś nie realizuje się jak chcemy, wybuchamy i atakujemy osoby, które zakłócają nasz plan działania. Czynimy to po prostu z egoizmu, uważając, że ktoś nas pozbawia czasu, lub innych dóbr.

            Z pychy wynika natomiast uzasadnienie naszej niecierpliwości jako słusznej. Ponieważ my chcemy orzekać co jest dobre a co złe czasem nawet w oderwaniu od prawdy. Stawiamy się w roli najmądrzejszych.

            Jako trzeci powód niecierpliwości jest brak pokładania nadziei w Bogu. Człowiek cierpliwy ufa Bogu i czeka na Jego interwencję. (…) bo mścicielem wszystkich jest Bóg(1Tes 4, 6). Jednak człowiek będzie dokonywać samosądu nie czekając na sprawiedliwość Bożą. Gdy cierpliwie czekamy znosząc chwilowe niedogodności i ufamy Bogu, On sam rozwiązuje czasem bardzo zawiłe sprawy. Jednak ludzie niecierpliwi z impetem ukazują swoją frustrację i domagają się swoich praw. Zatracają przy tym swoją godność i chrześcijańskie świadectwo życia.

            Cierpliwość wymaga od nas przekreślenia własnej woli i rozumu, własnych potrzeb i dóbr na rzecz wytrwania w łasce uświęcającej. Możemy oczywiście bronić się w doświadczeniu niesprawiedliwości, lecz winniśmy zachować opanowanie i nie zapalić się ogniem gniewu.

            Znana jest historia z życia św. Nikifora. Przyjaźnił się z zacnym kapłanem. Wszyscy podziwiali ich serdeczną i wielkoduszną przyjaźń. Pewnego dnia diabeł ich skłócił. Wyolbrzymił pewną sprawę do tego stopnia, że kapłan ten do św. Nikifora stracił cierpliwość. Nie chciał go znać. Ten przepraszał go trzykrotnie. Lecz ten obrażony odpowiadał, że nie daruje jemu tej urazy. Te wydarzenia połączyły się z aresztowaniem tego księdza podczas prześladowań chrześcijan. Kapłan zarzekał się, że jest gotów umrzeć za wiarę. Śmiało stanął przeciwko katom, którzy najpierw go torturowali by wyrzekł się Chrystusa. On jednak był nieustraszony. Gdy jednak miał już zginąć zadrżał i zaparł się Chrystusa. Bóg cofnął jemu łaskę z powodu oddalenia prośby pojednania ze strony przyjaciela. Tracimy wiele przez niecierpliwość, nawet można utracić zbawienie! A przecież w rodzinie, gdy ojciec rozdrażni syna, czy on nie popełni łatwo grzechu śmiertelnego i nie złamie czwartego przykazania czcij Ojca swego i matkę swoją.

            Niestety niecierpliwość jest wadą narodową Polaków. Łatwo nas sprowokować. Polak złapie za szablę i będzie nią wywijał, ale jakie będą tego skutki. Naszą porywczość często wykorzystywali przeciwko nam nasi wrogowie. Większość powstań mających na celu odzyskanie niepodległości, było w złym czasie i bardziej wynikało z podsycanego w nas gniewu niż racjonalnego działania. Do tego też trzeba dodać, że te powstania nie były w Imię Boże lecz libertyńskich wartości. Nie zaczynały się Mszą świętą i Różańcem świętym, lecz laickim wiecem. Dlatego kończyły się porażką. Zbyt łatwo przychodzi nam szafować własną i cudzą krwią.

            Jeśli osiągniemy cierpliwość, reszta pracy nad rozwojem duchowym przyspieszy i będzie zmierzać w dobrym kierunku. Uważam, że dziś jest to jedna z najrzadszych cnót, a zarazem najpotrzebniejsza, dlatego warto o nią zabiegać. Bez niej człowiek i świat pogrąża się w chaosie i bezustannej wojnie, również domowej!

Katecheza na luty 2024

Cnota czystości serca

Chociaż cnota umiarkowania jest już połączona z cnotą czystości, lecz uwikłanie ludzi w grzechy nieczyste w dzisiejszej dobie powoduje konieczność osobnego pouczenia w kwestii panowania nad popędem płciowym.

Cnota czystości jest wolnością od brudu grzechu zmysłowego. Daje to danej osobie radość i zdolność bycia mieszkaniem Boga. Dzięki tej sprawności duchowej są możliwe zdrowe więzi z osobami płci przeciwnej. Nie mając wewnętrznej skazy przez ciągłe upadanie w grzechy nieczyste, dana osoba może zachować w sobie skarby duchowe. Jeśli jednak młody człowiek ulegnie i będzie popełniał grzechy nieczyste, ugrzęźnie w poważny nałóg. Będzie to nieszczęściem jego duszy i ciała
i przyczyną licznych udręczeń. W przyszłości stanie się to powodem niezdolności do wierności w małżeństwie lub czystości w życiu duchownym.

Warto wymienić za Ks. Józefem Winkowskim skutki grzechu nieczystego: osłabienie wiary, brak elementarnego uszanowania dla rzeczy bożych, nieznośnie zaczynają ciążyć przykazania i modlitwa, Kościół oraz Msza św. staje się czymś obcym i zbędnym, z czasem powstaje niezdolność do nawrócenia. Cierpią też władze duchowe, objawia się w życiu brak równowagi i harmonii, brutalność. Osłabione zostają zdolności umysłowe, pamięć, skupienie, wyobraźnia, uczucia.
Z nieczystością związane są cierpienia moralne, pojawia się wyobcowanie, cynizm, samotność, obniżenie godności osobistej, niezdolność wypełnienia obowiązku, niemożność realizacji miłości Ojczyzny[1].

Fizycznie człowiek jest osłabiony aż do anemii, choruje na choroby serca, nerwice, choroby weneryczne, ma myśli samobójcze.

Rozwój cnoty czystości serca:

Każdy grzech rozpoczyna się w umyśle i sercu człowieka. Szczególnie w walce
o zachowanie czystości serca, walka duchowa rozgrywa się w naszych umysłach
i aktach woli. Jest to wewnętrzna wojna. W niej jesteśmy atakowani obrazami, skojarzeniami, wyobrażeniami, które mają nas prowadzić do upodobania
w nieczystości i pragnieniu grzechu. Dopóki te wszystkie miraże obiecujące nam szczęście przez grzech, są tylko atakiem na naszą duszę i nasza wola z tym się nie zgadza, mamy do czynienia z pokusą. Jednak kiedy pojawia się szukanie grzesznej przyjemności za zgodą naszej woli, mamy do czynienia już z upadkiem. Naszym obowiązkiem jest wyraźny i natychmiastowy sprzeciw względem grzesznych myśli. W tym celu potrzebne są zdecydowane akty rozumu i woli. Jeśli tego nie uczynimy, następuje pobudzenie cielesne do grzechu. Tu ważne są nawet sekundy, by radykalnie odciąć się od możliwości popełnienia grzechu. Tak jak pożar łatwiej zgasić na początku, tak również pożądliwość cielesną, zanim zacznie płonąć cały człowiek. Rozwój tej cnoty polega na unikaniu pokus, a jeśli są, na natychmiastowym ich pokonywaniu przez wypełnianie umysłu wizerunkiem Jezusa lub Maryi oraz Słowem Bożym. Kontemplacja świętych wizerunków jest w tej sytuacji uzdrowieniem, ponieważ zastępuje złe obrazy i wyobrażenia. Także umysł człowieka powinien być zajęty rozważaniem Słowa Bożego. Dlatego rozmyślanie nazywa się mistrzynią życia duchowego, gdyż udziela nam możliwości trwania w Bogu. Jak ciało potrzebuje pokarmu i wody, tak umysł potrzebuje pokarmu dobrych myśli. Nasza dusza, niezajęta przez Boga, w jakimś sensie leniwa, zostaje zagospodarowana przez złego ducha nieczystymi myślami.

Środki rozwoju cnoty czystości dzielimy na nadprzyrodzone i przyrodzone.

Nadprzyrodzone:

– do nadprzyrodzonych należy częsta spowiedź oraz przyjmowanie Komunii Świętej.

– Szczególne nabożeństwo do Męki Pańskiej, do Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej oraz do świętych, którzy odznaczyli się heroiczną cnotą czystości lub są jej szczególnym przykładem, np: św. Antonii, św. Stanisław Kostka, bł. Karolina Kózkówna. Są oni wtedy szczególnymi wspomożycielami w walce o czystość serca.

– Ćwiczenie się w ciągłej pamięci o obecności Bożej. Uświadomienie sobie, że Bóg mnie widzi, a ja jestem przed Nim.

– Ćwiczenie się w cnocie Bojaźni Bożej i pobożności.

– Stosowanie sakramentaliów.

– Dążenie do świętości i złożenie przed Bogiem przyrzeczenia lub ślubów, że chcę i muszę być i będę czystym, oraz że nigdy, licząc na Bożą pomoc, nie mogę ulec temu grzechowi. To przekonanie i decyzję woli trzeba ponawiać przy porannym pacierzu, a także wieczornym rachunku sumienia i modlitwie, podczas pielgrzymki do maryjnego sanktuarium itd.

Jeśli jeden dzień jest zwycięski, to potem miesiąc jest bez tego grzechu
a następnie rok i całe życie. Jest to możliwe, bo Jezus Zmartwychwstał
i uwolnił nas od śmierci, grzechu i niewoli złego. Wieniec chwały, nagroda życia w czystości, jest wielka. Dla niej warto podjąć największe boje. Zły duch pokonany odchodzi, potem powraca, więc jeśli kiedyś ulegliśmy temu grzechowi, musimy już do końca życia nad sobą czuwać.

Przyrodzone:

– Praca nad zdobywaniem siły woli

– Ciągła czujność nad sobą. Kontrolowanie myśli i odrzucanie złych, a przyjmowanie dobrych.

– Kształcenie odpowiedzialności za swoją przyszłość. Człowiek, który pracuje nad sobą, nawet jeśli kiedyś ulegał temu grzechowi, dzięki łasce uświęcającej
i współpracy z nią, może dojść do bohaterskiej czystości.

– Rozwój cnót wspomagających czystość serca, pokorę, pracowitość, wytrwałość.

– Wyrabianie szacunku do kobiet.

Pokora umożliwia nam ciągły dostęp do łaski, czyli Bożego miłosierdzia, potrzebnego w walce duchowej. Przeciwstawia się tej cnocie młodzieńcza zarozumiałość. Ona to lekceważy niebezpieczeństwo pokus, skutków uległości względem nich, lekceważy rady starszych, doświadczonych ludzi. Człowiek przez zarozumiałość bardziej kieruje się przyjemnością cielesną niż wyższymi wartościami.

Pracowitość jest pomocą w zachowaniu czystości. Grzech przeciwny pracowitości, czyli lenistwo, osłabia wolę człowieka. Młody człowiek powinien unikać bezczynności i duchowego ospalstwa. Brak dyscypliny powoduje słabość charakteru. Dlatego warto mieć nastawienie sportowca, który podejmuje ciągły trening dla coraz lepszych wyników. A my przecież naszą wolę musimy ciągle ćwiczyć!!! To, że kiedyś mieliśmy ją silną nie oznacza, że tak będzie zawsze. Pracowitość, umartwienie (np. post, rezygnacja z jedzenia, z tego, co lubię itd.), wysiłek fizyczny, wyrabia w nas siłę woli. Ludzie upadają tak łatwo w nieczystość, gdyż są bezwolni i niesie ich pożądliwość. A przecież dusza ma panować nad ciałem. Jeśli jesteśmy zajęci, wypełniamy określonymi obowiązkami plan dnia, nie mamy czasu na próżne myśli, bo określa nas trud życia.

Rozwojem czystości serca jest też wierne wypełnianie obowiązków stanu. Brak określenia w tej materii daje możliwość zdrady. Jeśli współmałżonek zaczyna kwestionować sakrament małżeństwa, szybciej zdradzi. Podkreślam, że obrona musi być natychmiastowa.

Bardzo ważne w rozwoju tej cnoty jest zachowanie ostrożności w myślach, rozmowach, dotyku. Należy unikać pobudzania tej pożądliwości. Nie pozwalać sobie na poufałość. Niektórzy muszą radykalnie odciąć się od mediów, które promują ten grzech. Czasem trzeba zmienić pracę, by nie narażać się na pokusy, gdy się jest słabym w stosunku do osoby, z którą się pracuje. Wytrwałość jest też istotna dla zachowania cnoty czystości, czasem trzeba nie przespać całej nocy, spędzając ją na modlitwie, umartwieniu i walce.

Wyraźnie należy powiedzieć, że nigdy nie można grzechu cudzołóstwa nazywać miłością!!! Owoce tego grzechu zawsze będą złe.

Obrona:

Walka bezpośrednia.

  1. Stanąć w prawdzie i uświadomić sobie, że za grzechem jest diabeł, który kusi
    i cieszy się naszą przegraną. Należy też uświadomić sobie upokorzenie
    z powodu tego grzechu, oraz prawdę, że to, czemu ulegam, tego jestem niewolnikiem.
  1. Uświadomić sobie obecność Bożą. Nie jestem sam w tej walce, że jest to Boża wojna, w której Bóg jest wodzem, a zwycięstwo dokonało się na krzyżu. Moim zadaniem jest stanąć przy moim Królu, który mnie wybawił i wybawi
    z mocy złego. Pomocne w tym może być przeniesienie się w myślach przed Najświętszy Sakrament lub do wnętrza sanktuarium maryjnego, gdzie przyrzekałem Bogu zachowanie czystości.
  2. Zacząć się modlić aż do skutku, aż do zwycięstwa, a tutaj szczególnie polecam Różaniec Święty, Koronkę do Bożego Miłosierdzia, akty strzeliste, a nawet wypowiadanie samych Imion świętych: Jezus lub Maryja.
  3. Należy pamiętać, że nawet jeśli myśli prowadzące do grzechu są bardzo intensywne i pobudzają ciało, nie muszę ulec grzechowi. Czasem warto odbyć w chwili pokusy nocne czuwanie.
  4. Pokropić mieszkanie, a szczególnie łóżko na którym śpię, wodą egzorcyzmowaną.

Działanie przygotowawcze do walki.

  1. Nauczyć się przewidywać schematy zła, gdyż się powtarzają i można je
    w początkowej fazie zatrzymać. Czyli mieć swoją strategię walki.

Na przykład zasypiając, pomyśleć o przyjęciu Komunii Świętej i odnowić swoje akty miłości do Jezusa i Maryi.

  1. Mieć nabożeństwo do Matki Bożej i podejmować wszelkie nabożeństwa do Niej. Pomocne w tym może być złożenie przysięgi zachowania cnoty czystości jako akt miłości do Maryi.
  2. Rozwijać nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu oraz często rozważać Mękę Pańską, która gasi pokusy cielesne (Koronka do Bożego Miłosierdzia, Droga Krzyżowa, Tajemnice Szczęścia, adoracja Krzyża itp.).
  3. Stosować sakramentalia: wodę egzorcyzmowaną, sól egzorcyzmowaną, Cudowny Medalik.
  4. Prosić księdza o wykonanie modlitw błagalnych lub egzorcyzmów w danym mieszkaniu. Również zamówić za siebie Mszę Św. w intencji Bogu wiadomej oraz innych prosić o modlitwę.

Fragment książki Niezbędnik Rodzinny


[1]Ks. Józef Wińkowski, Zarys Etyki i ascetyki katolickiej, Kraków 1947, s. 243.

Chociaż cnota umiarkowania jest już połączona z cnotą czystości, lecz uwikłanie ludzi w grzechy nieczyste w dzisiejszej dobie powoduje konieczność osobnego pouczenia w kwestii panowania nad popędem płciowym.
Cnota czystości jest wolnością od brudu grzechu zmysłowego. Daje to danej osobie radość i zdolność bycia mieszkaniem Boga. Dzięki tej sprawności duchowej są możliwe zdrowe więzi z osobami płci przeciwnej. Nie mając wewnętrznej skazy przez ciągłe upadanie w grzechy nieczyste, dana osoba może zachować w sobie skarby duchowe. Jeśli jednak młody człowiek ulegnie i będzie popełniał grzechy nieczyste, ugrzęźnie w poważny nałóg. Będzie to nieszczęściem jego duszy i ciała
i przyczyną licznych udręczeń. W przyszłości stanie się to powodem niezdolności do wierności w małżeństwie lub czystości w życiu duchownym.
Warto wymienić za Ks. Józefem Winkowskim skutki grzechu nieczystego: osłabienie wiary, brak elementarnego uszanowania dla rzeczy bożych, nieznośnie zaczynają ciążyć przykazania i modlitwa, Kościół oraz Msza św. staje się czymś obcym i zbędnym, z czasem powstaje niezdolność do nawrócenia. Cierpią też władze duchowe, objawia się w życiu brak równowagi i harmonii, brutalność. Osłabione zostają zdolności umysłowe, pamięć, skupienie, wyobraźnia, uczucia.
Z nieczystością związane są cierpienia moralne, pojawia się wyobcowanie, cynizm, samotność, obniżenie godności osobistej, niezdolność wypełnienia obowiązku, niemożność realizacji miłości Ojczyzny .
Fizycznie człowiek jest osłabiony aż do anemii, choruje na choroby serca, nerwice, choroby weneryczne, ma myśli samobójcze.

Rozwój cnoty czystości serca:

Każdy grzech rozpoczyna się w umyśle i sercu człowieka. Szczególnie w walce
o zachowanie czystości serca, walka duchowa rozgrywa się w naszych umysłach
i aktach woli. Jest to wewnętrzna wojna. W niej jesteśmy atakowani obrazami, skojarzeniami, wyobrażeniami, które mają nas prowadzić do upodobania
w nieczystości i pragnieniu grzechu. Dopóki te wszystkie miraże obiecujące nam szczęście przez grzech, są tylko atakiem na naszą duszę i nasza wola z tym się nie zgadza, mamy do czynienia z pokusą. Jednak kiedy pojawia się szukanie grzesznej przyjemności za zgodą naszej woli, mamy do czynienia już z upadkiem. Naszym obowiązkiem jest wyraźny i natychmiastowy sprzeciw względem grzesznych myśli. W tym celu potrzebne są zdecydowane akty rozumu i woli. Jeśli tego nie uczynimy, następuje pobudzenie cielesne do grzechu. Tu ważne są nawet sekundy, by radykalnie odciąć się od możliwości popełnienia grzechu. Tak jak pożar łatwiej zgasić na początku, tak również pożądliwość cielesną, zanim zacznie płonąć cały człowiek. Rozwój tej cnoty polega na unikaniu pokus, a jeśli są, na natychmiastowym ich pokonywaniu przez wypełnianie umysłu wizerunkiem Jezusa lub Maryi oraz Słowem Bożym. Kontemplacja świętych wizerunków jest w tej sytuacji uzdrowieniem, ponieważ zastępuje złe obrazy i wyobrażenia. Także umysł człowieka powinien być zajęty rozważaniem Słowa Bożego. Dlatego rozmyślanie nazywa się mistrzynią życia duchowego, gdyż udziela nam możliwości trwania w Bogu. Jak ciało potrzebuje pokarmu i wody, tak umysł potrzebuje pokarmu dobrych myśli. Nasza dusza, niezajęta przez Boga, w jakimś sensie leniwa, zostaje zagospodarowana przez złego ducha nieczystymi myślami.

Środki rozwoju cnoty czystości dzielimy na nadprzyrodzone i przyrodzone.

Nadprzyrodzone:

  • do nadprzyrodzonych należy częsta spowiedź oraz przyjmowanie Komunii Świętej.
  • Szczególne nabożeństwo do Męki Pańskiej, do Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej oraz do świętych, którzy odznaczyli się heroiczną cnotą czystości lub są jej szczególnym przykładem, np: św. Antonii, św. Stanisław Kostka, bł. Karolina Kózkówna. Są oni wtedy szczególnymi wspomożycielami w walce o czystość serca.
  • Ćwiczenie się w ciągłej pamięci o obecności Bożej. Uświadomienie sobie, że Bóg mnie widzi, a ja jestem przed Nim.
  • Ćwiczenie się w cnocie Bojaźni Bożej i pobożności.
  • Stosowanie sakramentaliów.
  • Dążenie do świętości i złożenie przed Bogiem przyrzeczenia lub ślubów, że chcę i muszę być i będę czystym, oraz że nigdy, licząc na Bożą pomoc, nie mogę ulec temu grzechowi. To przekonanie i decyzję woli trzeba ponawiać przy porannym pacierzu, a także wieczornym rachunku sumienia i modlitwie, podczas pielgrzymki do maryjnego sanktuarium itd.
    Jeśli jeden dzień jest zwycięski, to potem miesiąc jest bez tego grzechu
    a następnie rok i całe życie. Jest to możliwe, bo Jezus Zmartwychwstał
    i uwolnił nas od śmierci, grzechu i niewoli złego. Wieniec chwały, nagroda życia w czystości, jest wielka. Dla niej warto podjąć największe boje. Zły duch pokonany odchodzi, potem powraca, więc jeśli kiedyś ulegliśmy temu grzechowi, musimy już do końca życia nad sobą czuwać.

Przyrodzone:

  • Praca nad zdobywaniem siły woli
  • Ciągła czujność nad sobą. Kontrolowanie myśli i odrzucanie złych, a przyjmowanie dobrych.
  • Kształcenie odpowiedzialności za swoją przyszłość. Człowiek, który pracuje nad sobą, nawet jeśli kiedyś ulegał temu grzechowi, dzięki łasce uświęcającej
    i współpracy z nią, może dojść do bohaterskiej czystości.
  • Rozwój cnót wspomagających czystość serca, pokorę, pracowitość, wytrwałość.
  • Wyrabianie szacunku do kobiet.

Pokora umożliwia nam ciągły dostęp do łaski, czyli Bożego miłosierdzia, potrzebnego w walce duchowej. Przeciwstawia się tej cnocie młodzieńcza zarozumiałość. Ona to lekceważy niebezpieczeństwo pokus, skutków uległości względem nich, lekceważy rady starszych, doświadczonych ludzi. Człowiek przez zarozumiałość bardziej kieruje się przyjemnością cielesną niż wyższymi wartościami.
Pracowitość jest pomocą w zachowaniu czystości. Grzech przeciwny pracowitości, czyli lenistwo, osłabia wolę człowieka. Młody człowiek powinien unikać bezczynności i duchowego ospalstwa. Brak dyscypliny powoduje słabość charakteru. Dlatego warto mieć nastawienie sportowca, który podejmuje ciągły trening dla coraz lepszych wyników. A my przecież naszą wolę musimy ciągle ćwiczyć!!! To, że kiedyś mieliśmy ją silną nie oznacza, że tak będzie zawsze. Pracowitość, umartwienie (np. post, rezygnacja z jedzenia, z tego, co lubię itd.), wysiłek fizyczny, wyrabia w nas siłę woli. Ludzie upadają tak łatwo w nieczystość, gdyż są bezwolni i niesie ich pożądliwość. A przecież dusza ma panować nad ciałem. Jeśli jesteśmy zajęci, wypełniamy określonymi obowiązkami plan dnia, nie mamy czasu na próżne myśli, bo określa nas trud życia.
Rozwojem czystości serca jest też wierne wypełnianie obowiązków stanu. Brak określenia w tej materii daje możliwość zdrady. Jeśli współmałżonek zaczyna kwestionować sakrament małżeństwa, szybciej zdradzi. Podkreślam, że obrona musi być natychmiastowa.
Bardzo ważne w rozwoju tej cnoty jest zachowanie ostrożności w myślach, rozmowach, dotyku. Należy unikać pobudzania tej pożądliwości. Nie pozwalać sobie na poufałość. Niektórzy muszą radykalnie odciąć się od mediów, które promują ten grzech. Czasem trzeba zmienić pracę, by nie narażać się na pokusy, gdy się jest słabym w stosunku do osoby, z którą się pracuje. Wytrwałość jest też istotna dla zachowania cnoty czystości, czasem trzeba nie przespać całej nocy, spędzając ją na modlitwie, umartwieniu i walce.
Wyraźnie należy powiedzieć, że nigdy nie można grzechu cudzołóstwa nazywać miłością!!! Owoce tego grzechu zawsze będą złe.

Obrona:

Walka bezpośrednia.

  1. Stanąć w prawdzie i uświadomić sobie, że za grzechem jest diabeł, który kusi
    i cieszy się naszą przegraną. Należy też uświadomić sobie upokorzenie
    z powodu tego grzechu, oraz prawdę, że to, czemu ulegam, tego jestem niewolnikiem.
  2. Uświadomić sobie obecność Bożą. Nie jestem sam w tej walce, że jest to Boża wojna, w której Bóg jest wodzem, a zwycięstwo dokonało się na krzyżu. Moim zadaniem jest stanąć przy moim Królu, który mnie wybawił i wybawi
    z mocy złego. Pomocne w tym może być przeniesienie się w myślach przed Najświętszy Sakrament lub do wnętrza sanktuarium maryjnego, gdzie przyrzekałem Bogu zachowanie czystości.
  3. Zacząć się modlić aż do skutku, aż do zwycięstwa, a tutaj szczególnie polecam Różaniec Święty, Koronkę do Bożego Miłosierdzia, akty strzeliste, a nawet wypowiadanie samych Imion świętych: Jezus lub Maryja.
  4. Należy pamiętać, że nawet jeśli myśli prowadzące do grzechu są bardzo intensywne i pobudzają ciało, nie muszę ulec grzechowi. Czasem warto odbyć w chwili pokusy nocne czuwanie.
  5. Pokropić mieszkanie, a szczególnie łóżko na którym śpię, wodą egzorcyzmowaną.

Działanie przygotowawcze do walki.

  1. Nauczyć się przewidywać schematy zła, gdyż się powtarzają i można je
    w początkowej fazie zatrzymać. Czyli mieć swoją strategię walki.
    Na przykład zasypiając, pomyśleć o przyjęciu Komunii Świętej i odnowić swoje akty miłości do Jezusa i Maryi.
  2. Mieć nabożeństwo do Matki Bożej i podejmować wszelkie nabożeństwa do Niej. Pomocne w tym może być złożenie przysięgi zachowania cnoty czystości jako akt miłości do Maryi.
  3. Rozwijać nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu oraz często rozważać Mękę Pańską, która gasi pokusy cielesne (Koronka do Bożego Miłosierdzia, Droga Krzyżowa, Tajemnice Szczęścia, adoracja Krzyża itp.).
  4. Stosować sakramentalia: wodę egzorcyzmowaną, sól egzorcyzmowaną, Cudowny Medalik.
  5. Prosić księdza o wykonanie modlitw błagalnych lub egzorcyzmów w danym mieszkaniu. Również zamówić za siebie Mszę Św. w intencji Bogu wiadomej oraz innych prosić o modlitwę.

Fragment książki Niezbędnik Rodzinny

Katecheza na styczeń 2024

Prawdziwa Pobożność

Cnota pobożności jest związana z oddawaniem czci Bogu oraz z tym co z Nim związane, jak sacrum. Osoba, która posiada tą cnotę, w szczególny sposób jest wyczulona na to, co święte. Umie szanować również nie tylko sakramenty, ale i sakramentalia, szczególnie obrazy i rzeźby, będące wizerunkami Jezusa, Maryi i Świętych. Ukochanym duchowym środowiskiem życia osoby posiadającej cnotę pobożności są nabożeństwa.

              Pobożność trzeba w sobie rozwijać. Jej celem jest nasze zjednoczenie z Bogiem i oddawanie Mu czci. Ta cnota powoduje szybki wzrost świętości człowieka. Skutkiem jej działania jest przyjmowanie całego ogromu łask od Boga, między innymi przez liczne nabożeństwa w jakich osoba pobożna uczestniczy. Nie męczą jej one i praktykując je jest szczęśliwa jak ryba w wodzie. Pobożność daje nam możliwość odkrywania wielkiego bogactwa świata duchowego. Jest swego rodzaju zmysłem nadprzyrodzonym, który prowadzi nas do odkrywania skarbów jakie zawarte są w Chrystusie. Jednak ta cnota powinna współistnieć z innymi cnotami, gdyż może ona zejść na manowce.

              Musimy więc mówić o prawdziwej pobożności, tak jak św. Ludwik pisał o prawdziwym nabożeństwie do Matki Bożej. Pobożność zmieszana z pychą, lub brakiem umiaru, może łatwo stać się rygorystyczna lub dziwaczna, co zbyt często dziś można zobaczyć. Osoby fałszywie pobożne, lekceważą lub zwalczają inne osoby, które się z nimi nie zgadzają. Wyrokują o sprawach wiary z taką pewnością, jakby były doktorami Kościoła, a mają podstawowe zaległości w tych kwestiach. Są pseudonauczycielami, którzy coś usłyszeli lub przeczytali w internecie, lecz nie posiadają wiedzy całościowej. Czynią to w obronie wiary, a tak naprawdę ją wykoślawiają. Wcześniej czy później są w niebezpieczeństwie popadnięcia w błędy teologiczne. Prowadzą się sami i nawet kapłan tradycyjny nie jest dla nich autorytetem. Ich wyrocznią jest ich własne, rozbudzone ,,ja”.

Św. Franciszek Salezy w książce Filotea zauważa u ludzi wierzących problem z uchwyceniem prawdziwej pobożności. Ludzie ją rozumieją według własnej miary. Jak ktoś dużo odmawia pacierzy, to myśli, że pobożność na tym polega; jeśli ktoś dużo pości to myśli, że pobożność musi być właśnie taka. Jak ktoś daje duże jałmużny to myśli, że to w pobożności najważniejsze. Święty nauczyciel odpowiada, że prawdziwa pobożność opiera się na miłości Bożej i jest swego rodzaju żarliwością ducha[1].

Dlatego cnota prawdziwej pobożności powinna występować razem z cnotą bojaźni Bożej, roztropności, miłości bliźniego. Bojaźń Boża jest hamulcem dla pychy i dla braku umiarkowania, które mogą wykrzywić cnotę pobożności. Pamięć na obecność Bożą i wynikająca z miłości bojaźń, by nie obrazić Boga, powodują właściwe ukierunkowanie cnoty pobożności. Dzięki temu osoba pobożna jest zdolna przyjąć uwagi mądrych osób i skorygować własne błędy.

Roztropność daje człowiekowi racjonalne przesłanki do właściwego ukształtowania cnoty pobożności w odniesieniu do obowiązków stanu. Ta cnota kardynalna pomaga nam w kalkulacji zysków i strat. Oblicza, co jest bardziej Bogu miłe i zgodne z Jego wolą. Brak roztropności w praktykowaniu pobożności spowoduje duchowe anomalie. Nieroztropna kobieta zamężna będzie żyła jak zakonnica, a zakonnica jak osoba świecka, bez zachowania rad ewangelicznych. Dlatego cnota pobożności nie jest nigdy ucieczką od pracy, obowiązków małżeńskich itp.

Miłość bliźniego pomaga nam miłość, jaką mamy do Boga, skutecznie przenosić na braci i siostry, (…) albowiem ten, kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (1 J 4, 20). Miłość otwiera pobożność na pomoc innym i wrażliwość na sprawy jedności między ludźmi. W ten sposób cnota pobożności może owocować i nie jest zamknięta w sobie. Dzięki miłości bliźniego nie wprowadzamy konfliktów, zamieszania, co jest bardzo ważne! Dzięki temu działalność osoby pobożnej nie będzie powodować zamętu, lecz ogólną jedność, opartą na prawdzie i wspólnym dobru.

Natomiast u osoby fałszywie pobożnej zamęt i chaos będą stałym towarzyszem, co będzie powodować podziały na różne grupy i frakcje… Skutkiem czego będzie ruina jedności osób wierzących. Osoba fałszywie pobożna jest miotana pożądliwościami, takimi jak chęć władzy, dominacji nad innymi. Wynika to też ze zwykłej zarozumiałości. Wyjaśnia nam to szczegółowo św. Paweł: Jeśli ktoś naucza inaczej i nie trzyma się zdrowych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z pobożnością, jest nadęty, niczego nie pojmuje, lecz choruje na dociekania i słowne utarczki. Z nich rodzą się: zawiść, sprzeczka, bluźnierstwa, złośliwe podejrzenia, ciągłe spory ludzi o wypaczonym umyśle i którym brak prawdy – ludzi, którzy uważają, że pobożność jest źródłem zysku. Wielkim zaś zyskiem jest pobożność wraz z poprzestawaniem na tym, co wystarczy (1 Tm 6, 3-6).

 Z powodu, braku wyczucia sacrum oraz wspomnianych wyżej grzechów, pobożność jest rzadko spotykaną cnotą. Matka Boża Osuchowska w orędziu powiedziała, że dusze pobożne są wyśmiewane i lekceważone. Tak, dzieje się z powodu powszechnego kryzysu wiary w Kościele. Do kręgu osób prześladujących osoby pobożne, dołączają osoby fałszywie pobożne z powodu swojej ignorancji i ambicji. Św. Franciszek Salezy tłumaczy pochodzenie prawdziwej pobożności. Wypływa ona z wewnętrznej żarliwej miłości do Boga, a wyraża się na zewnątrz w postach, modlitwach, znoszeniu krzywd, posługiwaniu słabym, wspieraniu ubogich, czuwaniach w bezsenności, pohamowaniu gniewu, zwalczaniu namiętności, spełnianiu czynności przykrych[2]. Św. Franciszek Salezy pobożność nazywa królową cnót, blaskiem i kwiatem całego życia duchowego[3].

Rozwój cnoty pobożności:

– Każde dziecko już od małego powinno być uczone czci oddawanej Bogu. W rodzinie przed świętymi obrazami winna płynąć modlitwa: pacierze, godzinki, litanie, nowenny, ofiarowania. W domu czytać należy Żywoty Świętych itp. Od Komunii Świętej dziecko, ma wziąć udział w pierwszych piątkach miesiąca, następnie w nabożeństwie pierwszych sobót miesiąca. Równolegle ma uczestniczyć w codziennym nabożeństwie różańcowym, przynajmniej raz w miesiącu z rodzicami odprawić Drogę Krzyżową. Tradycją też może być raz w roku uczestnictwo w Misterium Męki Pańskiej.

– Rodzina winna mieć swojego świętego, który jest patronem rodziny. Niektórzy nawet pamiętają, by czcić Anioła, patrona swojej rodziny. Tak, jak mamy Anioła stróża, tak mamy również jako rodzina dodatkowo swojego opiekuna z nieba jak np. Tobiasz. Możemy też prosić Boga o specjalną pomoc Aniołów, gdy mamy konkretne zadania do wykonania. To minimalne wymagania do kształtowania pobożności w rodzinie.

– Za rozwój cnoty pobożności wśród wierzących głównie odpowiedzialny jest kapłan. On swoim przykładem czci Boga i tego, co związane ze służbą Bożą, rozbudza miłość wiernych do różnego rodzaju nabożeństw. Widać to w parafiach, gdzie przez pokolenia dobrej posługi księży w kościołach trwa kult Boży i zachowana jest cześć do Matki Bożej i świętych, trwające niezmiennie, chociaż czasem mijają setki lat. Kapłani mają też zadanie prowadzenia przez różne formy pobożności i orzekania o tym, czy są poprawne, czy nie. Ich rolą jako duszpasterzy jest nadawanie nabożeństwom właściwego kształtu w kulcie Bożym. Do tego zostali przygotowani przez studia teologiczne i uposażeni przez dary, otrzymane w sakramencie kapłaństwa. Wierni mają być im podlegli w tych sprawach.

– Zdaniem św. Salezego osoba, która chce wzrastać w pobożności powinna mieć przewodnika duchowego, który ją poprowadzi do wzrostu w tej cnocie[4].

Jednak dziś pojawili się księża fałszywie pobożni, którzy udają pozór tej cnoty, a tak naprawdę torują drogę dla kultu demona przez akceptację grzechu. Dziś ci pogubieni duchowni wprowadzają w kościołach bałwochwalczy kult bogini Matki Ziemi, oraz grzechy seksualne. Łamią oni odwieczną doktrynę katolicką i zmieniają nauczanie Kościoła. Celem tych działań w łonie katolicyzmu jest stworzenie miejsca dla fałszywego kultu. Św. męczennik Tomasz Becket, który przeciwstawił się schizmatyckim i heretyckim naukom króla Anglii Henryka II pisał: Bóg wzrost daje tylko temu, kto zasiewa w wierze Piotra i przyjmuje Jego naukę. Prawdziwy Piotr nie będzie nauczał inaczej niż ten, który go powołał, jego nauki nie mogą być dwuznaczne. Księża nigdy nie mogą błogosławić ludzi, którzy nie zrywają z grzechem. Błogosławieństwo jest darem Kościoła dla tych, którzy są godni tego daru i przyniosą jego owoc. Błogosławieństwo par homoseksualnych nie jest zgodne z doktryną Kościoła. Mogą je otrzymać osoby, które wyrzekają się swego złego postępowania i wstępują na drogę nawrócenia, czyli trwałego życia w łasce uświęcającej. Bardzo często przed otrzymaniem błogosławieństwa, osoby te przystępują do sakramentu pokuty. Podczas spełniania warunków dobrej spowiedzi czynią mocne postanowienie poprawy. Stąd nie istnieje możliwość błogosławieństwa par homoseksualnych, lecz indywidualnej osoby, która chce podjąć pokutę i nawrócić się. Błogosławieństwo pary wspólnie grzeszącej byłoby grzechem cudzym ze strony księdza i zgorszeniem dla innych osób.

Kościół nigdy nie tolerował grzechu, ani go nie błogosławił, gdyż reprezentuje Boga i Jego naukę zawartą w przykazaniach. Natomiast Kościół dawał zawsze szansę na przyjęcie odkupienia, kiedy grzeszny człowiek wierzył i żałował za grzechy.

Katolicka pobożność nie jest kolejną naklejką, przyklejoną na ścianę obok pentagramu lub Myszki Miki, lecz łączy się z głęboką przemianą życia.

Fałszywa pobożność, wprowadzana przez zagubionych księży, charakteryzuje się też swego rodzaju duchowym skąpstwem. Skąpi duchowo i leniwi, są bardzo powściągliwi, w praktykowaniu rożnego rodzaju nabożeństw, bardzo nieufni i oschli w stosunku do prywatnych objawień, nawet zatwierdzonych przez Kościół Święty. Trzymają się protestanckiej zasady sola scriptura – tylko pismo. Wyśmiewają oni ludzi pobożnych uważając się za lepszych. Ogałacają oni kościoły ze świętych obrazów, dokonując duchowej sterylizacji wystroju świątyń.

Niech Maryja – wzór cnoty pobożności – pomoże nam wchodzić po stopniach doskonałości tej cnoty, aż do samego nieba.


[1] Franciszek Salezy, Filotea, Kraków 2001, s. 19-21.

[2] Św. Franciszek Salezy, Filotea, dz. cyt., s. 22.

[3] Tamże, s. 24.

[4] Tamże, s. 26-27.

Katecheza na grudzień 2023

Oddać pokłon Królowi

Prorok Zachariasz głosi, Wszyscy, którzy ocaleją spośród wszystkich ludów (…) rokrocznie pielgrzymować będą, aby oddać pokłon Królowi – Panu Zastępów.

Czas adwentu, który się rozpoczyna, winien przemienić się w głęboką bojaźń, która doprowadzi nas do szczerych aktów czci Boga. Tego uczą nas trzej królowie, którzy przed nowo narodzonym Bogiem Człowiekiem upadli na twarz. My również po to istniejemy by odkryć w życiu Boga w Jezusie Chrystusie i przyjąć Jego zbawienie.

Zbawienie

Historia Jezusa wcielić się musi, aby dzieło zostało skończone.

Poczęcie w Maryi, zrodzenie w ubóstwie, nauczanie w drodze, zdrada przyjaciół, skazanie na śmierć w imię prawa, droga krzyżowa pod górę, śmierć w ciszy, pogrzeb w odrzuceniu. Chcąc być nowym stworzeniem dokonać się to w tobie musi, a zmartwychwstaniesz w chwale.

Gdy wywyższymy i intronizujemy Jezusa Chrystusa na Króla Polski, odkryjemy naszą gwiazdę betlejemską. Życie nabierze tempa, a jego treścią stanie się służba Bogu. Jedynemu Władcy! Matka Boża oznajmiła nam, gdzie On czeka na nas i gdzie mamy go czcić, gdzie mamy oddać Jemu pokłon. Jest to mała miejscowość Nowa Osuchowa. Tu ma być stolica Jezusa Chrystusa Króla Polski. Zwracam się do tych co jeszcze ocaleli w tym czasie rzezi ludzkich umysłów. Tu przybądźcie. Nie patrzcie na tych, którzy zamiast rządzić się kłócą i nas w bezczelny sposób zdradzają. My zajmijmy się szczerymi aktami czci względem prawdziwego władcy Jezusa Chrystusa. On nas umocni i natchnie.

            Oddać pokłon Królowi, to pragnienie może być celem adwentu. Możesz to też uczynić tam gdzie jesteś. Rano klękając do pacierza i ofiarowując dzień ku czci naszego Boga. Oddając się Jemu na służbę i podejmując akty wierności i lojalności względem Niego. Zaczynaj dzień od ofiarowania dnia tak wielkiemu Władcy. To określi twój sens życia. Oddaj Jemu cześć, przedstaw swoje intencje. Podczas Komunii świętej dokonuj aktu intronizacji Jezusa na Króla Polski. Jak nie masz tekstu uczyń to własnymi słowami. Zadbaj byś miał w pobliżu obraz Jezusa Króla Polski lub rzeźbę. Ogłaszaj Jego panowanie i nie przejmuj się hałastrą, która nie w imię Boże i Polski rządzi, lecz niestety bardzo często naszych wrogów!

Przez te akty czci względem Króla Polski zrozumiemy głęboki kryzys państwa i Kościoła. On natchnie nas jak Jana Chrzciciela byśmy przygotowali Jemu drogę do ludzkich serc. Zostańcie ambasadorami Jezusa Chrystusa Króla Polski.

Jeśli Go kochasz i czcisz to znaczy, że jeszcze żyjesz i nie zostałeś duchowo unicestwiony. Sprawa jest prosta. Walczymy o Jego powrót i panowanie całkowite w Kościele, gdyż został detronizowany. Wielu duchownych zbuntowało się względem Niego i tworzą własne kościoły heretyckie jak np. w Niemczech. Jeśli kogoś to dziwi to niech przeczyta fragmenty opisu Katarzyny Emmerich o Nowym Kościele.

Widziałam zgubne konsekwencje tego fałszywego kościoła; zobaczyłam, jak się rozrasta; widziałam heretyków wszelkiego rodzaju napływających do Rzymu. Widziałam nieustannie narastającą letniość duchowieństwa, ciągle poszerzający się krąg ciemności. (…) Chcą wprowadzić na urzędy złych biskupów. Na tym samym miejscu chcą przekształcić katolicki Kościół w luterański zbór.

Ilu jeszcze zostało księży w Polsce, którzy mogą w parafiach w nieskrępowany sposób głosić Słowo Boże?

Jeśli Jezus Chrystus Król Polski, jest dla ciebie ważny to walcz również o Jego panowanie w Polsce. Czas nagli. Wrogowie, chcą nas zniszczyć, dlatego brutalnie wykorzeniają drzewo życia jakim jest nasza miłość do Matki Bożej. Dlatego rodziny upadają jakże nisko, a domownicy skoczyli sobie do gardeł.

Tylko radykalne wyrzeczenie się grzechu, obalenie fałszywych kultów, wyznanie wiary w prawdziwego Boga, może zmienić tą smutną, rzeczywistość.

Dlatego tych co ocaleli zapraszam do modlitwy do Naszej Królowej – Maryi w Nowej Osuchowej, tu obiecała nam zwycięstwo!!! Każdy, kto się nawraca i modli się i czyni pokutę przechodzi do obozu Króla Polski. Natomiast każdy, kto jest obojętny na grzechy swoje oraz rodaków przechodzi do obozu wroga. Limit kłamstw został już dawno wyczerpany. Teraz następuje zjednoczenie przy Królu Polski. Tam gdzie żyjesz, gdzie jesteś, a szczególnie w Jego stolicy. Kary za grzechy nadchodzą! Bóg okaże miłosierdzie Polsce, jeśli nie zabraknie w niej czcicieli Matki Bożej Królowej Polski oraz Jezusa Chrystusa Króla Polski. Lecz potrzebny jest twój wysiłek, byś był wolny od wpływu tego świata i nie dał się usidlić fałszywemu kościołowi oraz wirtualnemu państwu.

Akt intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski po przyjęciu Komunii Świętej.

Intronizuje Ciebie Jezu Chryste na Króla Polski.

Króluj nad ojczystą ziemią.

Króluj nad moimi rodakami.

Króluj w mojej rodzinie.

Króluj w mojej duszy.

Jestem świadom, że bez Twojej uprzedzającej łaski zginę w odmętach grzechu. Więc proszę Ciebie wyzwól mnie całkowicie z bałwochwalstwa, grzechu pychy, wszelkiej nieczystości. Okaż nade mną swoją moc.

Pragnę być Twoim wiernym sługą. Poświęcać się dla Twojego panowania nad moją Ojczyzną. Z Twoją pomocą doprowadzić do ukarania wiarołomców i osób, które skrzywdziły Polskę.

Niech każdy, kto ma pełnić władzę na tej ziemi, czyni to szczerze w Imię Twoje chroniąc prawo Boże.

Niech powróci Boża monarchia, a królestwo Twoje urzeczywistni się pośród nas.

Królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski,

królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.

Jezu Chryste Królu Cierpiący, zmiłuj się nad nami,

Jezu Chryste Królu Wyszydzony, udziel nam łaski zwycięstwa,

Jezu Chryste Królu Chwalebny, zwyciężaj naszych wrogów,

Jezu Chryste Królu Polski, weź naszą Ojczyznę w swoje posiadanie.

Amen.

Modlitwa ofiarowania dnia Chrystusowi Królowi Polski

Jezu Chryste Królu Polski podporządkowuję się Twojemu panowaniu.

Wyrzekam się grzechu, ducha tego świata i wszelkich duchów złych.

Wyznaje wiarę w Ciebie, jako Króla Polski.

Postanawiam tego dnia jak najlepiej Tobie służyć. Pomyśleć o swoich obowiązkach i zadaniach do spełnienia danego dnia.

Spraw, abym utwierdzał Twoje królowanie w duszach ludzkich i na tej ziemi, którą umiłowałeś.

Udziel mi łaski wytrwałego ćwiczenia się w cnotach i pobłogosław na zwycięstwo nad wrogiem.

Amen.

Katecheza na listopad 2023

Matka cnót – pokora

Matką cnót nazywana jest pokora. Jest ona uważana, też za fundament całego życia duchowego i moralnego, na którym wznosi się Boża budowla jaką jest doskonałość osoby wierzącej. Św. Tomasz nazywał ją cnotą podstawową, gdyż dzięki niej usuwamy pychę, przyczynę każdego grzechu[1]. Bez tej sprawności duchowej i moralnej, nie jesteśmy w stanie zbudować niczego trwałego.

Cnota ta oznacza życie w prawdzie jaką dał nam Chrystus. Nie jest fałszywym uniżeniem, lub posłuszeństwem. Oznacza człowieka, który zna swoje miejsce w szeregu i trwa w świadomości, że wszystko co ma otrzymał od Boga. Prawidłowo ocenia się w stosunku do Boga i innych ludzi. Nie wywyższa się nad innych, lecz dla Chrystusa przyjmuje niższe niż mu się należy miejsce. Potrafi też właściwie przyjąć zaszczyty i wyróżnienia, by nie zgrzeszyć wadą przeciwną, pychą. Człowiek pokorny, jeśli zorientuje się, że jest oszukiwany przez swoich przełożonych, potrafi się im przeciwstawić, nawet napomnieć ich jeśli błądzą. Osoba pokorna, wie że musi być najpierw lojalna względem Boga i prawdy. Więc jeśli np. członkowie rodziny, przełożeni zakonu akceptują herezje lub niszczą wiarę, wypowiada im posłuszeństwo, by być nadal wiernym kościołowi i nie iść za fałszywą nauką. Św. Paweł pisze wprost o tym: Duch otwarcie mówi, że w czasach ostatnich niektórzy odpadną od wiary, skłaniając się ku duchom zwodniczym i ku naukom demonów (1 Tm 4, 1). Dalej apostoł pisze o konieczności odrzucania światowych i babskich baśni (1 Tm 4, 7), zmyślonych opowiadań (2 Tm 4, 4). Osoba pokorna słucha prawdy i w niej trawa, nawet w prześladowaniach.

Owocami pokory jest wiele cnót, które ona wzmacnia i uwalnia z pęt grzechu miłości własnej. Wyróżnię dwie dziś bardzo potrzebne. Pierwsza to dyskrecja. Pisze o niej s. Aniela Róża Godecka Honoratka w swojej autobiografii. Sama żyła w czasach potężnej inwigilacji ze strony caratu, który niszczył życie zakonne w Polsce. Dzięki tej cnocie tak wiele zgromadzeń założonych przez bł. O. Honorata Koźmińskiego przetrwało. Jest to sprawność do chowania przysięgi oraz roztropność w ocenie ludzi. Pokora pozwala tej osobie chować w sobie ciągłe poczucie odpowiedzialności za innych, również za posługę księdza, który przez szpiegów może zostać zawieszony w swoich funkcjach, lub skazany na śmierć. Historia lubi się powtarzać. Z pokory też wynika lojalność, która jest tak potrzebna w obliczu powszechnej zdrady Boga i jego przykazań. Dzięki tej sprawności człowiek się nie wykłóca, nie podważa osoby, wobec której powinien zachować posłuszeństwo, mam na myśli wiernych Bogu kapłanów.

Dwanaście stopni pokory

W Regule przygotowanej dla Zakonu Cystersów pod punktem 7. Św. Bernard przygotował 12 stopni Pokory. To cnota, bez której nie sposób dostać się do Nieba. Czytajmy św. Bernarda. 12 Stopni Pokory wg. Św. Bernarda z Clairvaux 

O pokorze

Bracia, Pismo Święte woła do nas: Każdy kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony (Łk 14,11). Słowami tymi poucza nas, że wszelkie wynoszenie się jest rodzajem pychy. Jej to wystrzega się Prorok, który mówi: Moje serce nie pyszni się, Panie, i oczy moje nie patrzą wyniośle. Nie gonię za tym, co wielkie, albo dla mnie zbyt jest wysokie. Co by się jednak stało, gdybym nie myślał pokornie, gdybym wynosił moją duszę? Postąpiłbyś z moją duszą, jak z małym dzieckiem na łonie jego matki (Ps 130,2 Wlg.)*.

Tak więc, bracia, jeżeli chcemy osiągnąć szczyt wielkiej pokory i jeśli chcemy szybko dojść do tego wywyższenia w niebie, do którego dochodzi się przez uniżenie w życiu ziemskim, musimy wstępując do góry po stopniach naszych czynów wznieść ową drabinę, która ukazała się we śnie Jakubowi. Na niej to widział on zstępujących i wstępujących aniołów (Por. Rdz 28,12). Nie ulega wątpliwości, że to zstępowanie i wstępowanie oznacza po prostu, iż wynosząc się schodzimy w dół, wstępujemy natomiast ku górze przez pokorę.

Ustawiona drabina to nasze życie na świecie, które Pan podnosi ku niebu, gdy serce stanie się pokorne. Dwoma bocznymi żerdziami tej drabiny są, jak sądzimy, nasze ciało i dusza, a wzywająca nas łaska Boża umieściła w nich różne szczeble pokory i karności zakonnej, po których do góry wstępujemy.

O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas, jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą i gorliwie się stara o niej nie zapominać. Zawsze pamięta o wszystkim, co Bóg nakazuje, i ustawicznie w sercu swoim rozważa zarówno ogień piekielny palący tych, którzy Bogiem wzgardzili, jak i życie wieczne przygotowane dla tych, którzy Boga się boją. W każdej zatem chwili wystrzega się błędów i grzechów popełnianych myślą, językiem, rękami, nogami, czy to wolą własną; a broni się przed pożądaniami ciała. Człowiek powinien być przekonany, że Bóg z nieba patrzy nań zawsze i o każdej porze, a także, iż czyny jego w każdym miejscu rozgrywają się przed oczami Bożymi, aniołowie zaś w każdej chwili donoszą o nich Bogu.

Tego właśnie chce nas nauczyć Prorok, gdy ukazuje nam Boga zawsze obecnego w naszych myślach, mówiąc: Boże, co przenikasz serca i sumienia (Ps 7,19). A w innym miejscu: Myśli człowiecze są Panu znane (Ps 94 [93], 11). Gdzie indziej jeszcze: Z daleka myśli moje pojmujesz (Ps 139[138],3) i Myśl człowiecza będzie sławić Ciebie (Ps 75,11 Wlg). Pragnąc czuwać nad swymi przewrotnymi myślami, niechaj brat „użyteczny”* powtarza zawsze w swoim sercu: Wtedy będę wobec Niego bez skazy i winy się ustrzegę (Ps 18[17],24).

Czynić własną wolę zabrania nam Pismo Święte słowami: Powstrzymaj się od twoich pożądań (Syr 18,30). Podobnie też prosimy Boga w modlitwie, by Jego wola w nas się wypełniała* . Słusznie nas zatem uczą, byśmy nie czynili naszej woli. W ten sposób unikamy tego niebezpieczeństwa, o którym mówi Pismo Święte: Jest droga, co zdaje się słuszna, a w końcu prowadzi do śmierci (Prz 16,25). Lękamy się również tego, co zostało powiedziane o niedbałych: Zepsuci są i stali się wstrętni w swoich chęciach (Ps 52,2 Wlg).

Co do pożądań ciała, to wierzymy, że Bóg jest zawsze przy nas obecny, gdyż Prorok mówi do Pana: Przed Tobą, Panie, wszelkie me pragnienie (Ps 38[37],10). Trzeba zatem wystrzegać się złych pożądań, gdyż śmierć stoi na progu rozkoszy. Dlatego też poucza nas Pismo Święte: Nie idź za twymi namiętnościami (Syr 18,30).

Jeżeli więc oczy Pana dobrych i złych wypatrują (Prz 15,3) i na synów ludzkich Pan spogląda z nieba, badając, czy jest wśród nich rozumny, który szuka Boga (Ps 14[13],2), jeżeli także przydzieleni nam aniołowie codziennie w dzień i w nocy przedstawiają Panu nasze uczynki, trzeba zatem, bracia, pilnować się każdej godziny, aby Pan, jak Prorok mówi w psalmie, nie ujrzał nas w jakiejś chwili zwróconych ku złu i bezużytecznych *. Dziś nas jeszcze oszczędza, bo jest łaskawy i oczekuje nawrócenia ku lepszemu, wówczas jednak musiałby w końcu powiedzieć: Ty to czynisz, a Ja mam milczeć? (Ps 50[49],21).

Drugi stopień pokory: jeśli nie kochamy już własnej woli i nie znajdujemy przyjemności w wypełnianiu swoich pragnień, lecz czyny swoje stosujemy do słów Pana, który mówi: zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który mnie posłał (J 6,39).

Jest też napisane: „Własna chęć ściąga na siebie karę, związanie [z cudzą wolą] zdobywa wieniec zwycięstwa *”.

 Trzeci stopień pokory: jeśli z miłości do Boga poddajemy się z całkowitym posłuszeństwem przełożonemu naśladując Pana, o którym mówi Apostoł: Stał się posłuszny aż do śmierci (Flp 2, 8).

Czwarty stopień pokory: jeśli w sprawach trudnych i w przeciwnościach, a nawet doznając jakiejś krzywdy, zachowujemy w posłuszeństwie milczącą i świadomą cierpliwość, a znosząc wszystko nie słabniemy i nie odchodzimy, gdyż Pismo mówi: Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony (Mt 24,13), a w innym miejscu: Niech się twe serce umocni i wyczekuj Pana (Ps 27[26],14). Aby zaś wskazać, że ten, kto jest wierny, powinien znieść dla Pana wszystko, nawet najgorsze przeciwności, Pismo mówi w imieniu cierpiących: Lecz to przez wzgląd na Ciebie ciągle nas mordują, mają nas za owce na rzeź przeznaczone (Ps 44[43],23). A cierpiący, bezpieczni w swojej ufności w zapłatę Bożą, dodają, pełni wesela: Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (Rz 8,37).

Również w innym miejscu Pismo mówi: Albowiem Tyś nas doświadczył, Boże; badałeś nas ogniem, jak się bada srebro; wprowadziłeś nas w pułapkę; na grzbiet nasz włożyłeś ciężar (Ps 66[65],10—11). I aby pouczyć, że powinniśmy żyć pod władzą przełożonego, dodaje: Postawiłeś ludzi nad naszymi głowami (Ps 65,12 Wlg).

W przeciwnościach i w niesprawiedliwości przez cierpliwość wypełniają tacy ludzie przykazania Pana: uderzeni w policzek nadstawiają drugi, zabierającemu tunikę oddają płaszcz, ze zmuszającym iść tysiąc kroków idą dwa tysiące, z Apostołem Pawłem znoszą fałszywych braci i błogosławią tych, którzy ich przeklinają 

Piąty stopień pokory: jeśli w pokornym wyznaniu wyjawiamy swojemu opatowi wszystkie złe myśli przychodzące do serca, lub złe czyny w ukryciu popełnione. Zachęca nas do tego Pismo mówiąc: Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu (Ps 37[36],5) oraz Wyznawajcie Panu, bo dobry, bo na wieki Jego miłosierdzie (Ps 106[105],1 Wlg). A Prorok dodaje jeszcze: Grzech mój Tobie wyznałem i nie ukryłem mej winy. Rzekłem: Wyznaję nieprawość moją Panu, a Tyś darował winę mego grzechu (Ps 32[31],5).

Szósty stopień pokory: jeśli mnich zadowala się wszystkim, co tanie i ostatnie, a cokolwiek mu zlecono czynić, uważa siebie [zawsze] za sługę złego i niegodnego powtarzając z Prorokiem: Byłem nierozumny i nie pojmowałem: byłem przed Tobą jak juczne zwierzę. Lecz ja na zawsze będę z Tobą (Ps 73[72],22—23).

Siódmy stopień pokory: jeżeli mnich nie tylko ustami wyznaje, że jest najpodlejszy i najsłabszy ze wszystkich, lecz jest o tym również najgłębiej przekonany, upokarza się i mówi z Prorokiem: Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzi i wzgarda pospólstwa; wywyższyłem się, zostałem upokorzony i zawstydzony (Ps 22[21],7; 88[87],16). A także na innym miejscu: Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twych ustaw (Ps 119[118],71).

Ósmy stopień pokory: jeżeli mnich czyni to tylko, do czego zachęca go wspólna reguła klasztoru i przykłady starszych.

Dziewiąty stopień pokory: jeżeli mnich powstrzymuje język od mówienia, a zachowując milczenie, nie odzywa się nie pytany, gdyż Pismo poucza, że nie uniknie się grzechu w gadulstwie (Prz 10,19) i że mąż gadatliwy nie znajdzie kierunku na ziemi (Ps 139,12 Wlg).

Dziesiąty stopień pokory: jeżeli nie jest łatwy i skory do śmiechu, ponieważ zostało napisane: Głupi przy śmiechu podnosi swój głos (Syr 21,20).

Jedenasty stopień pokory: jeżeli mnich, gdy nawet otworzy usta mówi powoli i bez śmiechu, pokornie i z powagą, niewiele, ale w sposób przemyślany i nie nazbyt krzykliwie, bo jest napisane: Mądry daje się poznać w kilku słowach *.

Dwunasty stopień pokory: jeżeli mnich nie tylko w sercu, ale także w samej postawie okazuje zawsze pokorę oczom ludzi, a mianowicie w czasie Służby Bożej, w oratorium, w klasztorze, w ogrodzie, w podróży, na polu, czy gdziekolwiek indziej, bez względu na to, czy siedzi, chodzi, czy też stoi, zawsze niech ma spuszczoną głowę i oczy skierowane ku ziemi. Czuje się bowiem w każdej chwili winnym grzechów swoich i uważa, że już staje przed straszliwym Sądem. Powtarza też sobie zawsze w sercu to, co mówił ze spuszczonymi ku ziemi oczami ów ewangeliczny celnik: Panie, ja grzeszny, nie jestem godzien podnieść oczu moich ku niebu; a także z Prorokiem: Schylony jestem i poniżony ciągle (Ps 38[37],7—9; Ps 119[118],107).

Przeszedłszy wszystkie owe stopnie pokory, mnich dojdzie wkrótce do tej miłości Boga, która, jako doskonała, usuwa precz lęk (1 J 4,18). I co poprzednio tylko z obawy wypełniał, tego wszystkiego będzie teraz przestrzegał bez żadnego trudu, z przyzwyczajenia, niejako w sposób naturalny, już nie ze strachu przed piekłem, lecz z miłości do Chrystusa, bo nawykł już do dobrego i znajduje radość w cnocie. Oto, co przez Ducha Świętego zechce Pan objawić łaskawie w słudze swoim oczyszczonym z błędów i grzechów[2].

Św. Ignacy Loyola wyróżnia trzy stopnie pokory

  1. Pełnić wolę Bożą
  2. Być obojętnym na wszystko oprócz służby Bożej
  3. Naśladować Chrystusa

Cztery stopnie pokory według własnych przemyśleń

  1. Uniżenie przed Bogiem i jego wolą. W tym pomaga bojaźń Boża, rozważanie potęgi Boga Jego Wszechmocy i nieskończoności. Wolę Bożą przyjmuje się jak rozkazy, misję do spełnienia.
  2. Skrucha i przyjęcie prawdy o sobie (o grzechu) i wejście na drogę nawrócenia. Osoba pokorna to też ta, które potrafi przyjąć prawdę o swoich ograniczeniach, słabościach i konieczności ciągłej pomocy Bożej. Z tego powodu też uniża się przed Bogiem i składa mu akty żalu za grzechy.
  3. Uniżenie przed drugim człowiekiem. Osoba pokorna, nigdy nie będzie wywyższała się nad innych, lecz ustąpi im miejsca, czasu na wypowiedź itp., usprawiedliwiać będzie słabości innych, a ich niechęć do siebie, lub przykrości wyrządzone będzie przyjmować spokojnie jako zadośćuczynienie. Trzeci stopień pokory to cierpliwość i opanowanie. Będzie podporządkowana Bogu, własnemu sumieniu, swoim przełożonym.
  4. Przyjęcie krzyża prawdy i znoszenie cierpień dla Chrystusa by znaleźć się w Nim. Wcześniej czy później wierność Bogu, łączy się z cierpieniem, które trzeba przyjąć i nieść. Jest nim przeważnie odrzucenie, brak zrozumienia przez innych. Lecz to właśnie prowadzi nas do głębszego spotkania z Bogiem. Można powiedzieć, krzyż jest bramą do królestwa niebieskiego i trzeba wiedzieć, że nie istnieje inne przejście. Czwarty stopień pokory to białe męczeństwo.

Owocami pokory jest wyzwolenie z lęku, bo człowiek nie przejmuje się opinią innych osób. Przez tą cnotę w człowieku pojawiają się dary i owoce Ducha Świętego. Pokora jako Matka rodzi córki swoje: miłość, radość, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Ma synów ubóstwo, lojalność, męstwo, czystość. To wszystko razem tworzy szczęście.

Pokora potrafi trwać w Miłości Bożej i łączyć ludzi w dobrych działach.

Rozwój cnoty pokory

– Tą cnotę kształtujemy przez myśli słowa, uczynki.

Według Joachima Pecci źródłem pokory jest: niskie mniemanie o sobie połączone z nieustannym potępianiem własnego postępowania[3]. Trzeba więc w myśleniu o sobie, umniejszać i oskarżać się przed Bogiem ze swoich grzechów oraz nic sobie dobrego nie przypisywać lecz pomocy Bożej. Należy się ćwiczyć w dążeniu do permanentnego uniżenia się przed Bogiem i ludźmi. To człowiek skruszony i ubogi na duchu podoba się Bogu i znajduje u niego łaskę. To bardziej podoba się Bogu niż wielkie dzieła (por. Iz 66, 1-2). Do praktykowania tej cnoty dobra jest modlitwa Jezusowa, w której prosimy Boga o zmiłowanie nad nami. Dzięki powtarzanym aktom skruchy, trwamy w uniżeniu przed Bogiem. Formuła, którą polecam: Jezu, Chryste Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznym.

– Magnificat Maryi to modlitwa o pokorze

Każde słowo Matki Bożej opiewa miłosierdzie Boże nad tymi, którzy są pokorni. Wielbi dusza moja Pana bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.

Bóg okazuje moc prawicy, która strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Dobre jest rozważać tą modlitwę Maryi jaką przekazuje nam Pismo święte i dzięki niej wzrastać w tej cnocie.

– Ćwiczenie się w tej cnocie polega na ciągłej pamięci, że wszystko co mam dobrego jest łaską od Boga. Sam zdolny jestem tylko do złego. Samo słowa łaska oznacza dar drugiej osoby dla innej. Jeśli będę myślał, że jestem sam z siebie mocny i że coś mogę bez Boga uczynić, to On w swoim miłosierdziu dopuści do porażki. Natomiast ciągły wzgląd na moc jego prawicy i osobiste uniżenie przed Bogiem powoduje jego interwencje z nieba.

– Dobrze jest też podejmować zadania, które nie są popularne i w których mogę się umniejszać np. zmywanie naczyń, wyrzucanie śmieci itp. Też ćwiczeniem się w pokorze, jest podporządkowywanie się woli innych, co wymaga cnoty roztropności.

Wnioski:

Trzeba tę cnotę docenić, dzięki niej dostępujemy zbawienia i jesteśmy mili Bogu oraz ludziom. To również dzięki tej cnocie połączonej z ufnością w Boże Miłosierdzie pokonujemy wszelkiego rodzaju lęki!!! Osiągamy wewnętrzną harmonię i trwamy w pokoju Chrystusa. Opuszczamy zamęt tego świata, który nas skłóca z Bogiem, innymi ludźmi oraz samym sobą. Natomiast wchodzimy w głęboki stan szczęścia z możliwością trwania w komunii z Bogiem.

W ten sposób pokonuje się wrogów tej cnoty, pychę, miłość własną i gniew, te wady, które rozwalają życie duchowe. Trzeba wspomnieć, że brak pokory powoduje też brutalne podejście do innych, co niestety jest domeną ostatniej dekady.

Dla dalszego rozwoju tej cnoty należy rozważać potęgę i majestat Boży, trwając w Bojaźni Bożej, również odkrywać miłość Bożą, a następnie widzieć swoją nędzę, która nawet w małym stopniu nie odpowiada na uprzedzającą łaskę Bożą.

Ks. Michał Dłutowski


[1] R. G. Lagrange, Trzy okresy życia wewnętrznego, Niepokalanów 2001, 465-466 s.

[2] https://www.fronda.pl/Koniecznie przeczytaj! 12 stopni pokory św. Bernarda | Fronda.pl 28.05.2020, 12:30

[3] Joachim Pecci, Złota Książeczka o praktyce pokory, Warszawa 1902, s. 13.

Katecheza na październik 2023

Przypowieść o Posłuszeństwie

Pewnego dnia pasterz zostawił stado owiec na łące i wrócił się, by poprawić dach na stodole. Chciał, by miały sucho i ciepło w zimę. Był o to mocno zatroskany. Jednak, kiedy przechodził wysoko między krokwiami, potknął się o niedobity do końca w deskę gwóźdź. Upadł i stracił przytomność. Jego kapelusz słomkowy poleciał daleko, daleko. Wiatr go jeszcze nieraz obrócił. Zatrzymał się przy fioletowych wrzosach, blisko gęstego świerkowego lasu. Temu wszystkiemu przyglądał się wilk schowany za wysoką trawą. Oblizał się i zorientował, że owce zostały same, a nikt ich przed nim i jego drużyną nie ochroni. Miał już gotowy plan. Czekał na okazję, która się nadarzyła. Podbiegł i złapał w pysk nakrycie głowy pasterza i zniknął w leśnej gęstwinie.

A co na łące w tym czasie? Prawie każdy baran przechwalał się, że jest w czymś lepszy lub mądrzejszy. Jeden powiedział: jestem już po trzydniowym kursie wiary i wiem jak innymi dowodzić. Drugi: ja już jestem po kursie słowa. Znam ich znaczenie i potrójne dno. Trzeci: a ja jestem na trzecim stopniu wtajemniczenia w grupie i nie z każdym już porozmawiam. Jednak stary baran, stał z boku i nic nie mówił. Bacznie obserwował okolicę. Tuż na końcu polany, przy jasnej brzozie w ciemnym lesie, zobaczył wilka. Patrzył swoimi już zamglonymi oczami i dostrzegł, że ten wróg przebrał się za pasterza. Założył białą chłopską sukmanę, a na głowę założył słomiany kapelusz prawdziwego pasterza. Wystające pazury obwiązał sobie słomą. Wspierając się kijem poszedł w kierunku owiec. W jednym monecie znalazł się przy stadzie

 Barany dalej były zajęte sobą i przechwałkami. Wtem ten fałszywy pasterz znalazł się wśród gwaru beczeń i zawołał: zastępuję waszego pasterza, źle się poczuł i mnie do was posłał. Chodźcie za mną zacne stworzenia. Poopowiadajcie mi o swoich pragnieniach. Z chęcią was wysłucham, pomogę, może czegoś się od was nauczę. Barany odrzekły: a owszem! Owieczki krzyknęły: a jakże! Były bardzo zadowolone, machały swoimi ogonkami i mówiły do siebie: jaki on uprzejmy, jaki on dla nas dobry. Co za łaska, że takiego mamy pasterza. W końcu ktoś troszczy się o nas.

Stary baran jednak powiedział: a ja nie idę za nim, on jest kłamcą, on was zdradzi, odstąpcie od niego, to wam radzę. Bał się powiedzieć wszystko, bowiem zdał sobie sprawę, że nikt mu nie uwierzy w to, co widział. Owce zaczęły się śmiać z niego: stary już jesteś i nie wiesz co mówisz. Jak zwykle wydziwiasz! Lepiej trzymaj się stada. Baran ten zawrócił do zagrody. Tam napił się świeżej wody. Przywitał go pies, co pilnował pana, który powstał z upadku i wracał do zdrowia.

Całe stado pozostało przy wilku. A on po kawałku drogi usiadł na trawie i spytał całego zgromadzenia: co chcecie zmienić, jeśli chodzi o sposób dotychczasowego wypasania? Będzie to barani synod, owce też będą miały swój głos. Wszyscy będą mogli coś powiedzieć, bo u was w grupie są barany przemądre. Mówcie po kolei. Wrzawa powstała. Słychać było krzyki: to niesłychane, ktoś po raz pierwszy pyta nas o zadanie! Jeden baran, po wszystkich kursach, zabeczał: wciąż chodzimy tymi samymi drogami. To jest już nudne. Fałszywy pasterz odrzekł, kiwając głową, że da się coś w tej sprawie zmienić. Oczywiście. Inny baran, po wtajemniczeniach, powiedział: wciąż musimy wracać na noc do domu, a nie znamy życia nocą. Wilk mruknął z zadowolenia, zaburczało mu w brzuchu – rozumiem twoje pragnienie, rozumiem. Baran po kursie słowa zabeczał: nie spotykamy się z innymi zwierzętami, chcielibyśmy dialogu nawet z drapieżnikami – to też mogę zrealizować, powiedział wilk. Po całej tej debacie wszyscy zaczęli klaskać i ściskać się wzajemnie i mówili będzie nowy porządek dnia, w końcu będzie się coś działo!

 Fałszywy pasterz nagle wyskoczył w górę i krzyknął: realizujmy te marzenia!!! Ustawiła się procesja. Na początku pochylony wilk z kijem, potem dumne barany i na końcu lękliwe owce. Wszyscy byli zadowoleni, bo szli nowymi drogami. Jednak owce zaczęły się obawiać skraju gęstego lasu. Dlatego się zatrzymały. Ale wilk w słomianym kapeluszu powiedział: same chciałyście poznawać to, czego nie mogłyście wcześniej. Jesteście takie piękne i mądre, zapewne wiecie co to jest posłuszeństwo; pokażcie jak jesteście posłuszne. Przodem poszedł baran po kursie lidera wiary, potem baran po wtajemniczeniach, oraz baran po kursach słowa. Był jeszcze w tej grupie baran, który był na wszystkich możliwych kursach, on zawsze lubił innym przewodzić. Jednak reszta stada nie chciała iść. Cztery oburzone barany wrzasnęły: nie wiecie co to słuchać pasterza?! Kto was wychowywał w domu, kto was uczył w szkole?! Pochyliły głowy inne owce oraz barany i wszystkie poszły dalej. Las ściemniał i już godzina robiła się późna, a dolina stawała się coraz węższa. Więcej było skał po dwóch stronach, niż drzew i roślinności. Księżyc zaczął się wznosić i co raz mocniej jaśnieć, a drogi już widać nie było. Lecz barany, owce szły dalej mówiąc: jaki miły spacerek. Nigdy o tej porze nie chodziliśmy po ciemnym lesie. Nawet niektórzy śpiewali pieśni chwały. Jednak pojedyncze owce zaczęły beczeć: my chcemy wracać do domu, a nie zwiedzać góry w ciemnościach. Fałszywy pasterz je pocieszał – przecież jesteście wolne i wypasione, macie dużo sił. Dzięki mnie poznacie te tereny, jak się w nich żyje nocą. W końcu cała ta grupa stanęła przed jaskinią, która miała ciasne wejście. Pasterz w kapeluszu zawołał: pojedynczo idźcie do przodu, wszystkie tam się zmieścicie. Nawet te największe barany, co się tak przechwalały, że już wszystko wiedziały, zaczęły przeczuwać zagrożenie. A wilk w przebraniu pasterza powiedział: dajcie dowód posłuszeństwa, temu, kto was wysłuchał, chce waszego dobra i tak daleko poprowadził. Czy on dla was chce źle? Przecież aż do tej pory dałyście się prowadzić. Tam będzie cieplej, tam będzie lepiej i wspólnie spędzimy tę noc. Najmłodszy baranek zabeczał: A ja nie pójdę, nie pójdę, nie pójdę. Barany po kursach, chociaż intuicyjnie wyczuwały zagrożenie, zlekceważyły go. Zamiast przyznać się do błędu i bronić siebie i innych przed niebezpieczeństwem, uwzięły się na małą owieczkę i zaczęły krzyczeć: co za wychowanie, brak szacunku, w ogóle wstydź się. Co za niewdzięczność wobec tak uprzejmego pasterza! No barany, idźmy do przodu. Pasterz nas policzy, dotknie kijem, a wy powiecie: jestem posłuszny/a. Faktycznie, wilk wskoczył na skałę, słoma z pazurów spadła na ziemię, z pyska już mu ciekła ślina, lecz było ciemno, i żaden baran tego nie widział. Szły znów radośnie, razem i ufnie do przodu, naprzeciwko groty pełnej sfory wilków. Kiedy weszła ostatnia owca, wilk-przewodnik zablokował odwrót, a reszta watahy w ciemnościach jaskini otworzyła ślepia. Najpierw zjedzone zostały barany po kursach i z natury przemądrzałe, potem te, które poszły za nimi.

Kiedy już duchy zjedzonych owiec wznosił się do góry, by znaleźć się na wiecznych pastwiskach, gdzie trawa zawsze zielona i słonko pięknie świeci, w jasności złotej pojawił się Pasterz Pasterzy i spytał: czemu dałyście się zwieść wilkowi? Beczały: byłyśmy pewne, że on jest prawdziwy.

Pasterz Pasterzy odpowiedział: nie, to zarozumiałość was zwiodła. Miałyście tyle czasu by zweryfikować to, co się działo. Nie używałyście rozumu, nie zachowałyście reguł. Nie chodziłyście starymi ścieżkami. Na noc nie wróciłyście do zagrody, do miejsca bezpiecznego, a włóczyłyście się po lesie. Stary baran był pokorny i zamiast ciągle gadać jak wy, bacznie czuwał, dlatego widział zagrożenie i was chciał ocalić. Zlekceważyłyście to.

A teraz was pytam: za co mam was wpuścić do wiecznych pastwisk?

Za posłuszeństwo aż do śmierci, wybeczały jednym głosem wszystkie zjedzone przez wilki owce. Pasterz Pasterzy odrzekł: Nie, nie byłyście posłuszne, lecz głupie! Posłusznym powinno się być prawdziwemu pasterzowi, którego Ja do was posłałem, a nie temu, który go udawał. Mogłyście same wrócić do domu i nie dać się tak łatwo oszukać waszemu wrogowi. Za wasze błędy będziecie przez rok pasać się w cienistych dolinach, gdzie nie będzie trawy, suche gałązki będziecie zjadać, głos wyjących wilków będzie wam towarzyszył, bo im zaufałyście.

Morał z tego taki: posłuszeństwo bez uwzględnienia rozumu i reguł ustalonych przez Boga (przykazania, Tradycja Kościoła) jest zawsze grzechem i głupotą oraz wielkim niebezpieczeństwem dla duszy i ciała.

Bacz więc, kto cię prowadzi!!!

Wielkość i obrona Sakramentu Kapłaństwa

Papież Benedykt XVI powiedział w katedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie, że Wielkość Chrystusowego kapłaństwa może przerażać. Nawet Matka Boża, Aniołowie, nie mają takiej władzy by w imię Boga przebaczać grzechy i składać Najświętszą Ofiarę. Cała ludzkość nie ma takiej siły by te dwa cuda urzeczywistnić. Kapłani są niezastępowalni i tylko przez nich Bóg chce otwierać drzwi do Królestwa Niebieskiego. Jednak spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność, która może przerażać w stosunku do zbawienia ludzi. Jego decyzje nie dotyczą tylko doczesności ale i wieczności. Jego błędne wypowiedzi lub zaniedbania w realizacji powołania mogą w życiu ludzi doprowadzić do nieodwołalnych, złych skutków. Jakże ważne jest dziś, by ksiądz był osobiście wierny Bogu żyjąc w łasce uświęcającej i nauczaniu tradycyjnemu Kościoła świętego. Jeśli on się pogubi, również setki ludzi może nie osiągnąć celu życia jakim jest zbawienie.

Obecnie częściej księża piszą o małżeństwie niż o sakramencie, który ich konstytuuje. Na samym początku rozważań trzeba sobie uświadomić, że bez sakramentu kapłaństwa kościół przestaje istnieć. Kapłan jest osobą, która urzeczywistnia dzieło zbawcze Chrystusa. Bez jego posługi nie ma innych sakramentów: jak chrztu, spowiedzi, uzdrowienia chorych, Eucharystii, bierzmowania. Księża mają więc swój niezastąpiony udział w odrodzeniu świata i człowieka. Dla tego św. Pacjan w kazaniu swoim głosi, że nowy człowiek rodzi się przez ręce kapłana.

Nawet święte miejsca, gdzie, były objawienia Matki Bożej, bez właściwej postawy księży kustoszy pustoszeją. Dlatego św. Ks. Jana Maria Vianney powiedział, że Największym darem Serca Jezusa dla ludzi, jest ksiądz.

W jakimś sensie kapłan diecezjalny czy zakonny jest przez władzę Chrystusa, jaką otrzymał w dniu święceń, pra sakramentem. Bóg przez nich udziela wiernym koniecznej do zbawienia łaski Bożej. Istnieje pojęcie Kościoła jako powszechnego sakramentu zbawienia, to ogólne stwierdzenie w szczególny sposób odnosi się do posługi księży. Oni są podwaliną innych sakramentów i przekazicielami łaski Bożej. Dzięki nim Boży plan zbawienia może się realizować i trwa.

 Ludzie, kiedyś o tym wiedzieli i dlatego z wdzięczności i szacunku całowali ręce kapłana. Czasem nawet sam ksiądz nie zna swej wielkiej godności. Znana jest historia, kiedy starszy mężczyzna chciał pocałować ręce młodego wyświęconego kapłana. Ten się wzdrygał i wzbraniał przed tym, więc on się zdenerwował i powiedział głośno. Ja Chrystusa chce ucałować a nie ciebie.

Ważne jest też właściwe nazewnictwo tego sakramentu. Kiedyś określano je łacińskim słowem sacerdos. Oznaczało ono dającego świętość. Pierwszy człon sacer – świetość, drugi dos – posag. Zastąpiono to adekwatne do urzędu kapłańskiego słowo nieprecyzyjnym słowem prezbiter, które z greki oznacza przewodniczącego. Jeśli będzie się zmieniało tak ważne słowa to z czasem też sam kapłan zmieni do siebie stosunek, a także wierni.

Kapłana też określa się też zwrotem in persona Christii. Czyli osoba, która uobecnia Chrystusa i Jego reprezentuje oraz jest w Nim. Dlatego ksiądz powinien nosić strój duchowny – sutanna, która go odróżnia od innych osób, oraz powinien dążyć do doskonałości, by Boga godnie reprezentować wśród ludzi, przez liczne cnoty, jakimi powinien być przyozdobiony. Wymaga to od niego głównie cnót względem Boga: wiary, nadziei miłości, pobożności, Bojaźni Bożej, a względem bliźnich: czystości serca, miłosierdzia, ofiarności w duchu służby Bogu.

Przez sakrament kapłaństwa ksiądz, staje się ambasadorem Boga na ziemi, stąd winien angażować się w sprawy związane z dobrem narodu, by kierował się on Bożymi przykazaniami. Kapłan ma większą władzą niż władza cywilna. Dlatego powinien ją napominać, gdy ona błądzi. Jest on jak ojciec rodziny, którego zadaniem jest ochrona, jemu powierzonych dzieci. Również, ku temu zadaniu otrzymał przywilej orzekania co złe i dobre oraz obowiązek przeciwstawiania się niesprawiedliwości. Na szczęście w Polsce na przestrzeni dziejów mieliśmy wielu księży, którzy nawet oddali życie w obronie prawdy nie bojąc się represji jak: św. Bp. Stanisław, Andrzej Bobola, ks. Ignacy Skorupka, ks. Roman Kotlarz, bł. Ks. Jerzy Popiełuszko.

Sakrament kapłaństwa łączy się z sukcesją apostolską, czyli władzą Chrystusa jaką przekazał pierwszych apostołom. Następnie Oni w Jego imię to uczynili kolejnym pokoleniom księży. Sukcesja apostolska trwa aż do dziś. Należy jej się dobrze przyjrzeć. Ta zbawcza moc Chrystusa jest darem udzielanym danej osobie przez biskupa. Trzeba zaznaczyć, że przełożony duchowny, który udziela święceń kapłańskich jest ich tylko szafarzem, a nie twórcą, lub właścicielem. Ten sakrament posiada dana osoba, która go przyjęła. Lecz i ona musi wiedzieć, że jest on darem zobowiązującym dla wiernych.

            Skoro już wiemy kim jest ksiądz, zastanówmy się co powinien czynić. Jego głównym zadaniem jest sprawowanie kultu Bożego czyli głównie Najświętszej Ofiary. Kapłan jest ściśle związany z Najświętszym Sakramentem. Nawet jednego dnia w Wielki Czwartek wspominamy te dwa sakramenty. Rano jest Msza św. Krzyżma świętego w katedrze, kiedy dokonuje się odnowienie przyrzeczeń kapłańskich oraz wieczorem Msza, która przenosi nas do Wieczernika i wydarzeń wielkiego Piątku jak ciemnica. Nie ma Kapłana bez Mszy świętej i nie ma Mszy świętej bez kapłana!!! Jednym wielkim zadaniem księdza jest przystępowanie do ołtarza Bożego i trwanie przy nim w składaniu ofiary. Wtedy ksiądz staje się pośrednikiem łączącym Niebo z ziemią i wyjednującym błogosławieństwo Boże oraz liczne łaski dla wiernych jak łaska uzdrowienia itd. Ksiądz, który podnosi Hostię świętą i kielich Krwi Pańskiej staje się głosem Chrystusa, który wyjednuje łaski miłosierdzia dla ludzi i świata u Ojca Niebieskiego. Nie ma innego, ważniejszego zadania. Ksiądz, który z wiarą podczas Mszy świętej stoi przy Krzyżu Chrystusa uświęca siebie i innych.

Całe więc życie kapłana ma swój początek w Mszy Świętej i również swój koniec. Jest to wielkie zaproszenie do rozważania męki pańskiej i urzeczywistniania odkupienia Chrystusa wśród wiernych. Jezus powołał apostołów aby mu towarzyszyli, słowa Pójdź za mną z greki tłumaczy się towarzysz mi. Ksiądz powinien duchowo być przeniknięty bożą obecnością i pozostawać z Chrystusem. Sam najpierw musi zadbać o własną duszę, by móc pomagać innym. W ten sposób przygotowany lepiej uczestniczy w wydarzeniach zbawczych, które nie są tylko czytaną ewangelią na dany dzień, lecz wydarzeniami aktualnymi, jakie widzi i jakie przez niego się dokonują. Poprzez, wiarę, nadzieję, miłość kapłan wiernie towarzyszy Jezusowi Chrystusowi. Można powiedzieć, że do końca i widzi Boga działającego przez jego myśli, ręce, słowa.

Po Mszy świętej kolejną formą kultu Bożego jest praktykowanie nabożeństw. Ksiądz, winien je rozkrzewiać w parafii, gdyż są one jak gałęzie wyrastające z jednego pnia jakiem jest Msza święta. Człowiek, który przyjmuje Komunię świętą, chce wyrażać swoją wdzięczność i miłość czcząc Boga w jego przymiotach lub świętych. To jest nasze katolickie dziedzictwo o jakim wielu kapłanów dziś zapomniało przyjmując protestancką formułą koncertów pseudo ewangelizujących. W tym celu księża powinni częściej odprawiać Msze święte wotywne oraz wspominać świętych pańskich. Nabożeństwa, są sposobem nie tylko do oddawania czci Bogu, lecz naśladowania Chrystusa i trwaniu w duchowych owocach Mszy świętej.

Dopiero na drugim miejscu w życiu księdza jest głoszenie homilii i kazań. W Mszy świętej Trydenckiej homilia nie jest czynnością liturgiczną, dlatego kapłan przed jej wygłoszeniem ściągał manipularz i kładł go na ołtarz. Następnie po jej zakończeniu zakładał na lewą rękę. Życie duchowe i przełożenie jego na sprawy życia doczesnego powinno się stać głównym tematem jego wypowiedzi. Powinien torować Chrystusowi drogę do dusz ludzkich jak to czynił św. Jan Chrzciciel. Wymaga to z jego strony ukazania Miłości Bożej oraz ohydy i niebezpieczeństwa grzechu. Sam powinien być wyrobiony duchowo i mieć praktykę walki duchowej, by skutecznie innym przewodniczyć i ich nauczać.

Na trzecim miejscu w życiu księdza jest duszpasterstwo. Księża winni je podporządkować dwóm celom: Bogu i zbawieniu dusz. Wszystko co poza tym jest niekoniecznym dodatkiem. Ksiądz stwarzając różne inicjatywy powinien mieć jedną intencję, by przybliżać ludzi do Boga. Nigdy działalność duszpasterska nie może być pozbawiona nadprzyrodzonych celów i racji. Jeśli by tak było, duszpasterstwo stało by się sidłem złego ducha dla samego kapłana i wiernych.

Ksiądz nie musi byś specjalistą poza swoją dziedziną jaką jest życie duchowe. Papież Benedykt XVI powiedział: Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego[1].

Przez swoją posługę i trud księża ratują ludzi przed ponownym zepsuciem grzechem. Zachowują ich wolnymi od wpływu świata. To nieoceniona rola kapłanów, która czyni z nich ratowników dusz. Oni nie tylko od zła zachowują, lecz przeprowadzają ze śmierci do życia. Każdy sakrament pokuty, to wskrzeszenie do życia z Bogiem i dla Boga, to ponowne wejście na drogę doskonałości.

Te wszystkie zadania i role kapłańskie streszczają się w jednym – uświęceniu ludzi. To największa misja księdza w stosunku do ludzi, która wymaga od niego osobistej, nieustającej modlitwy, dyscypliny, studium Pisma Świętego i tradycyjnej nauki Kościoła, oraz zdolności walki o dusze ludzkie.

By blask światła księdza nie był przyćmiony, chciałem teraz skierować kilka myśli do wiernych. Dziś kapłani w oczach świeckich bardzo często nie mają szacunku. Na pewno jest to też z ich winy oraz zaniedbań w rodzinie. Jednak myślę o pewnej kreowanej arogancji względem księdza. Jest to cecha protestancka. Składa się na nią wiele czynników. A więc po kolei.

1. Niewłaściwa rola świeckich liderów, katechistów, szafarzy. Ich obecność i posługa w kościele umniejsza niezastąpioną funkcję księży jaką mają pełnić względem wiernych. Przejmują oni to co do nich nie należy, czyli wykonują zadania kapłanów. Następnie bardzo często mają lekceważący stosunek do księży jako ich równorzędnych znajomych. Bardzo często u tych samozwańczych liderów pojawia się pycha, która rujnuje ich pojmowanie kapłaństwa i również złą ocenę roli księdza u wiernych. To jest zmora prawie wszystkich wspólnot, gdzie ksiądz nie ma rzeczywistej władzy a mają je jakieś pary prowadzące lub inne osoby nieupoważnione przez Boga.

2. Do spaczeń w tej kwestii dochodzi też w sytuacji, kiedy siostry zakonne, lub świeckie kobiety, chcą kierować księdzem i mówić mu co powinien robić. Byłoby to tragedią tego księdza i Kościoła świętego. Może ksiądz się zastanowić nad sugestią danej osoby, lecz on z ramienia Bożego ma kierować sprawami zbawienia dusz. Kobiety mogą w dobrej wierze ugotować księdza i odwieść od pełnienia woli Bożej. To Bóg przez Ducha Świętego go prowadzi. Jeśli ksiądz będzie słuchał świeckich lub nie daj Boże chciał im się przypodobać, zginie.

Kobiety z natury swojej mają wielkie plany i oczekiwania w które chcą wciągnąć również księży, lecz nie mają daru rozeznawania, który jest darem jaki ksiądz ma z natury, że jest mężczyzną oraz z łaski sakramentu kapłaństwa. Dziś w tym chaosie każdy robi nie to co trzeba i co do niego nie należy. My natomiast musimy to porządkować i wracać do planu Bożego, gdzie każdy wykonuje swoje zadania, które Bóg od niego oczekuje.

Zakony żeńskie wymierają, bo nie prowadzą ich księża, lecz zakonnice, które robią co chcą bez konsultacji lub zależności od doświadczonego księdza. Również z tego powodu gaśnie apostolat tych zgromadzeń.

3. Brak szacunku względem księdza jest też spowodowany brakiem wiary i świadomości czym jest Msza święta.

4. Trzeba mieć świadomość, że cały przemysł filmowy, kultura i inne środki masowego przekazu niszczą obraz księdza katolickiego, przedstawiając go jako zwyrodnialca i osobę, której nie można zaufać.

5. Ksiądz też nie ma szacunku, bo sam siebie nie szanuje, a często nie wie kim jest i jaka jest jego misja.

6. Świeccy mają złe oczekiwania względem księdza. Nie jest on po to by było fajnie, by organizował festyny. Jest jak Ojciec, który ma wymagać przestrzegania Bożych przykazań, oraz dać Boga i prowadzić do świętości. Nie musi dbać o dom parafialny itp., lecz ma rozmodlić ludzi i być na ile to możliwe obecny w ich życiu.

7. Bardzo ważne jest przebaczenie względem księży. Czasami drobny ich błąd urasta do skali wielkiego problemu. Przecież rozgrzeszają was, czy ludzie, którzy dostają od nich tak wiele muszą trwać w urazach?

8. Świeccy nie zrozumieją księży, bo nimi nie są. Co wierny może wiedzieć o życiu i problemach księdza i jeszcze w tych czasach. Ten tylko może coś na ich temat powiedzieć co ich kocha i modli się za nich.

9. Księży w Polsce niszczy obmowa, która jest dowodem wielkiej pychy wiernych. Ludzie niemalże już są bogami i stwierdzają ten jest zły, ten jest dobry. Nie poprzestają na tym, lecz ich przekreślają oraz mówią to otwarcie innym, roztaczając złą opinię na temat jakiegoś kapłana. Często jest to czynione bez głębszej refleksji, pochopnie oraz niszczycielsko.

10. Świecki powinien pamiętać, że ksiądz nie jest jego kumplem z budowy, znajomym z klasy, lecz niemalże jak król. Jest wybrańcem z tysięcy, jego dłonie są jak relikwie, bo trzymały dzisiaj Ciało Chrystusa. Z tego powodu powinien obdarzać go zewnętrznymi aktami szacunku.

Obowiązki wiernych względem księdza:

  1. Każdy powinien modlić się za księży.
  2. Winien pomóc księdzu się utrzymać, by miał za co żyć, szczególnie kiedy jest prześladowany.
  3. Jeśli nie ma gdzie mieszkać dać księdzu schronienie.
  4. Powinien księdza szanować i słuchać i być lojalny względem niego.
  5. Wyrażać na zewnątrz cześć do księdza.

[1] Benedykt XVI, Przemówienie Benedykta XVI w archikatedrze św. Jana w Warszawie – Podróż apostolska do Polski 25-28.05.2006, w: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/podroze/pl_20060525_2.html.

Katecheza na sierpień 2023

Czuwanie

W teologii duchowości wyróżniamy wiele środków świętości. Czyli swego rodzaju narzędzi, którymi posługując się przy pomocy łaski Bożej możemy dążyć i osiągać świętość. Wymienić możemy, modlitwę, umartwienie, kierownictwo duchowe, nabożeństwa, pielgrzymki, pracę… Jednak warto zauważyć, że w zagadnieniu modlitwy trzeba też wyróżnić praktykę czuwania. Mam na myśli czas na modlitwę, lecz i nastawienie umysłu by trwać w obecności Bożej i strzec w duszy Jego łaski. Czuwanie modlitewne ujęte w pewnych ramach godzinowych powinno się przekształcać w ciągłą pamięć serca o Bogu. Czyli na umiejętność wewnętrznej adoracji Boga. Jeśli będziemy się w tym rozwijali, Bóg też da nam zdolność właściwego rozeznawania, by nie wpaść w pułapki złego. Czyli nie zboczyć z drogi Bożej, na szlak złego ducha.

Czuwanie jako swego rodzaju straż nad swoją duszą, łączy się z cnotą roztropności. Jest koniecznym środkiem świętości, bez którego wszystko możemy stracić. Życie duchowe jest permanentną walką. Im bardziej postępujemy na tej drodze do przodu, tym więcej pojawia się trudności. Czuwanie, jest właściwą postawą, by jak najszybciej odeprzeć atak wroga i zgładzić go obecnością Bożą. Tu naprawdę, czasem liczą się setne sekundy. Czy zdołamy energicznie i ostatecznie wyrzec się grzechu głównego, przez który diabeł, chce mieć nas na sznurku.

 Jeśli nie strzeżemy naszego skarbu duszy jakim jest komunia z Bogiem przez łaskę Bożą, to szybko możemy go stracić. Roztropność pobudza naszą aktywność modlitewną w chwili pokusy i pokazuje nam opłakane skutki względem uległości pokusie. To wpływa na większą determinację woli. Cnota ta też podpowiada nam jak zaradzić naszym problemom podczas duchowego boju, daje nam właściwe środki.

 Jezus Chrystus powinien królować w naszych umysłach, woli, sercu, ciele. To chcemy zachować dzięki cnocie wierności. Czuwanie wymaga, więc też cnoty wierności. Kształtujemy tę sprawność duchową, przez dochowywanie naszych obietnic. W celu wierności Bogu składać można przyrzeczenia, a nawet przysięgi. Lecz to powinno skłaniać nas do odpowiedniej determinacji, by nie być krzywoprzysięzcą. W tych aktach, codziennego powierzenia się Bogu, liczymy bardziej na pomoc Boga niż własne siły. Słuszne jest w tej kwestii napisać swój osobisty akt intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski, który z rana lub podczas Komunii Świętej będę odmawiał. Tekst tej modlitwy powinien zwierać trzy najważniejsze sprawy: wyrzeczenie się grzechu, wyznanie wiary w Jezusa Chrystusa jako Króla Polski i gotowość do służenia Jemu z Bożą pomocą. Te codzienne akty wzmacniać będą naszą wierność względem Boga, a to przyczyni się do naszej większej czujności i da nam zdolność łatwiejszego pokonania przeciwnika. Jeśli każdy Polak codziennie, konsekwentnie będzie odmawiał akt intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski, to powstanie święte zaprzysiężenie. Historycznie możemy to odnieść do Świętej Ligi Państw Europejskich przeciwko barbarzyńskim innowiercom. Zwycięstwo prawdy, Polskiej racji stanu, będzie tylko kwestią miesięcy. Zachęcajcie do tego swoich bliskich i znajomych. Przecież żadna partia nas nie zbawi oraz tak naprawdę nas nie reprezentuje. Niech powstanie święte zgromadzenie Polaków, które zadba o uszanowanie swego Króla, a On zatroszczy się o ich przyszłość. To jest bardzo proste i logiczne.

Ludzie mają czasem wielkie zabezpieczenia, by nie stracić żadnych pieniędzy, czy kosztowności. Jednocześnie w ogóle nie dbają o to, by zabezpieczyć się przed kradzieżą Boga z ich dusz. To prawdziwa tragedia. Tego złodzieja dusz nie jest łatwo powstrzymać, wciąż krąży wokół nas i zastanawia się jak dokonać grabieży. Lecz my tym mocniej zaprawiajmy się w czuwaniach. Najpierw podejmujmy te do jakich wzywa nas Bóg. Codzienna Godzina Miłosierdzia 15.00 (rozważanie Męki Pańskiej i czerpanie Bożego miłosierdzia); Godzina Święta – pierwszy czwartek miesiąca godz. 23-24 (rozważanie opuszczenia Jezusa przez apostołów i wynagradzanie za świętokradcze Komunie Święte). Czuwania z pierwszego piątku na pierwszą sobotę miesiąca. Bardzo ważne są czuwania przebłagalne za Ojczyznę. Nie może zabraknąć systematycznych czuwań przed Najświętszym Sakramentem. Następnie powinniśmy dążyć do ciągłego czuwania przed obliczem Pana.

 Postawa czujności jest charakterystyczna dla sługi. Nie jest to umniejszające, bo służba Bogu i Ojczyźnie jest zaszczytem. Tylko czuwający sługa dostaje nagrodę. W innym wypadku ludzie bez tej sprawności folgują sobie, bawią się i nie realizują swojej misji życiowej. Prowadzi to do katastrofy. W wojsku istnieje pojęcie zadania do wykonania jako misja. Realizacja tego polecenia przełożonych dokonuje się czasem kosztem życia. Naszą misją jest osiągnąć zbawienie. Jako żołnierze Chrystusa nie możemy sobie pozwolić na sen i bezczynność, kiedy mamy trzymać wartę nad mieszkaniem Boga w nas i Jego królestwem na naszej ziemi.

Katecheza na lipiec 2023

Dwa Żywioły

W każdym człowieku, a szczególnie dorosłym, istnieją dwie siły, dobra i zła. To co w nas jest z Boga, czyli miłość, sprawia, że jesteśmy twórczy. Ludzie zakładają Rodziny, budują domy, stwarzają dla swych celów, które rozpoznają jako słuszne, przestrzeń życiową. Z drugiej strony jest też siła osobowego zła. Stara się ona za wszelką cenę odebrać nam to co z wielkim trudem osiągnęliśmy. Jest ona zdolna zniszczyć nawet najwspanialsze dzieła, popsuć chwile szczęścia, lub odebrać radość kontemplacji najpiękniejszych krajobrazów. Jest w nas żywioł życia i destrukcji. W jakimś sensie człowiek jedną ręką może budować, a drugą rujnować to co stworzył z pomocą Boga.

Powinniśmy o tym wiedzieć, żeby we właściwy sposób zachować się w chwili próby. Niszczy nas i to co czynimy, przede wszystkim grzech, który jest siłą niszczycielską trudną do powstrzymania.

Potrzeba nam jest świadomości, że bez łaski Bożej nic nie będzie trwałe i nie wyda dobrych owoców. Oprócz naszych wysiłków, powinniśmy w tym samym czasie myśleć o Bogu i Jemu powierzać nasze starania. Jeśli uzyskamy Jego błogosławieństwo, nawet całe piekło nie zdoła tego zniszczyć w co włożyliśmy nasz trud. Czyńmy to za patronatem Matki Bożej, Św. Michała Archanioła, św. Jana Chrzciciela i św. Józefa.

Istnieją też wśród ludzi sytuacje przez które się bardzo łatwo załamują i poddają. Przyczyny mogą być różne. Na przykład mogą mieć za dobrze. Rodzice zapewnili dobre warunki materialne, a dzieci nie były przyzwyczajone do wykonywania swoich obowiązków. Dobry statut materialny pozbawił ich też naturalnych predyspozycji poprzez które walczą o przetrwanie. Bezstresowe wychowanie (wychowanie bez kar oraz robienie tylko tego co się chce), przesyt dóbr materialnych, brak wysiłku w osiąganiu celów życiowych, prowadzi do tragedii. Taka młoda osoba nie umie przezwyciężyć się. Stwierdza krótko, że jej się coś nie chce i tego nie robi. Kiedy jest dorosła podejmuje pracę na kilka dni i stwierdza, że jej się nie chce dalej tego robić, albo, że się nie opłaca itd. To samo zachowanie przenoszą w stosunku do ludzi. Na przykład, że nie chcą utrzymywać z nimi kontaktu z powodu wyimaginowanych racji. Młodzi ludzie a już zniszczeni!!!

W większości sytuacji występuje schemat oszukiwania siebie. Ludzie zasłaniają się depresją, szukają winnych poza sobą. A tak naprawdę niszczy ich grzech lenistwa oraz pychy, który powoduje, że nie pozwalają sobie pomóc. Ponieważ wszystko wiedzą najlepiej, a posiadają znikome doświadczenie. Potrzebna jest im lekcja pokory jaką daje jakaś życiowa porażka. Często jednak nie wyciągają dobrych wniosków, lecz załamują się bardziej.

Żywioł destrukcji miedzy ludźmi wynika ze wspomnianej pychy. To ona zamyka daną osobę w sobie. Ma wtedy ograniczone spostrzeganie rzeczywistości, tylko z własnej perspektywy. Czyli patrzy na drugiego człowieka z punktu widzenia własnych pragnień i oczekiwań. Jak jeszcze dorzuci się do tego kłamliwą ocenę intencji słów i działania ludzi z którymi żyjemy, to już będzie naprawdę mieszanka wybuchowa.

 Jeśli chcemy zwyciężyć nieporozumienia jakie zachodzą między nami, należy szukać obiektywnej prawdy. Dobrze jest też pomyśleć, jak druga osoba widzi ten problem. Dlatego należy ze sobą rozmawiać i wyjaśnić niedopowiedzenia. Takie spotkanie naprawdę pomoże. Gdyż okazać się może, że nasza negatywna ocena złego zachowania danego człowieka jest błędna. Mogło się tak stać z powodu niewystarczających  informacji lub fałszywych spostrzeżeń.

Kiedyś w górach z dwójką osób mieliśmy do przejścia około 40 km. Z pewnej odległości widziałem ich. Co chwile się zatrzymywali. Wydawało mi się, że się ociągają, nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Okazało się, że jeden z nich miał kontuzje kolan. Trzeba było rozmowy. Czasem się nie domyślimy. Najgorzej jak nie zapanujemy nad sobą i pokłócimy się oraz obrazimy, czasem na zawsze. To istne dzieło diabła.

By powstrzymać żywioł destrukcji jakim są nasze uzależnienia, egoizm, prywata itd. należy uczyć się przebaczać i prosić Boga o łaskę przebaczenia. Jak modlimy się w litanii do Krwi Chrystusa mówimy: Krwi Chrystusa, bez której nie ma przebaczenia. Wybaw nas. Wybawienie dotyczy wyzwolenia nas od trwałych urazów, względem osób, z którymi żyjemy lub współpracujemy. Niestety częstą praktyką są słowa: Przebaczone i zapamiętane. Czyli przebaczenie nie dokonane! Zapomnienie złej przeszłości, grzechów własnych lub cudzych wymaga przyjęcia ofiary Chrystusa i złączenia z nią własnych krzywd. Trzeba nam otworzyć się na żywioł Bożego miłosierdzia, który jest w stanie pokonać wszelkie zło i pozwoli nam powrócić do wzajemnego szacunku i miłości. Tym kluczem do niego oprócz przebaczenia jest cierpliwość. Ona pomaga nam uchronić się przed gniewem i zapanować nad sobą. Szczególnie jest to ważne, by nie myśleć źle i nie mówić słów niewłaściwych względem bliskich. Nie powinniśmy zabiegać by mieć ostatnie słowo i postawić na swoim.

Potężnym żywiołem dobra, gaszącym wszelkie pożądliwości cielesne, jest modlitwa do Maryi. Często Matka Boża jest ubrana w niebieski płaszcz, który przypomina nam, że jest łaski pełna i jak woda potrafi zgasić ogień. To przez Różaniec Święty, możemy, chronić się w Jej Sercu, zwyciężać złe duchy, utwierdzać się w dobru i odbudować to co zniszczyliśmy. Zalejmy Polskę słowami AVE MARYJA. Spowodujmy Boże tsunami, które oczyści Polskę z tego śmietniska fałszywych, masońskich ideologii. Obmyjmy to co skażone brudem świata, a zobaczymy odrodzenie w Chrystusie. Nie dajmy się zdominować oszustom, pokonajmy ich Bożą bronią!!!

Samych siebie posiądźmy dla Stwórcy, a wtedy wiele problemów nam odpadnie. Może się okazać, że nie inni ludzie, nie trudności zewnętrzne, lecz my sami dla siebie jesteśmy największym zagrożeniem. Myślę tu o grzechach, które są w nas i nas niszczą. Dlatego pełne wyzwolenie i przyjęcie nowego życia jest w sakramencie Pokuty i Eucharystii. Po ich przyjęciu znów wracamy do budowania dzieła Bożego. Lecz trzeba wielkiej czujności dla zachowania dobra jakie Bóg pozwala nam czynić.