Katecheza na listopad 2023

Matka cnót – pokora

Matką cnót nazywana jest pokora. Jest ona uważana, też za fundament całego życia duchowego i moralnego, na którym wznosi się Boża budowla jaką jest doskonałość osoby wierzącej. Św. Tomasz nazywał ją cnotą podstawową, gdyż dzięki niej usuwamy pychę, przyczynę każdego grzechu[1]. Bez tej sprawności duchowej i moralnej, nie jesteśmy w stanie zbudować niczego trwałego.

Cnota ta oznacza życie w prawdzie jaką dał nam Chrystus. Nie jest fałszywym uniżeniem, lub posłuszeństwem. Oznacza człowieka, który zna swoje miejsce w szeregu i trwa w świadomości, że wszystko co ma otrzymał od Boga. Prawidłowo ocenia się w stosunku do Boga i innych ludzi. Nie wywyższa się nad innych, lecz dla Chrystusa przyjmuje niższe niż mu się należy miejsce. Potrafi też właściwie przyjąć zaszczyty i wyróżnienia, by nie zgrzeszyć wadą przeciwną, pychą. Człowiek pokorny, jeśli zorientuje się, że jest oszukiwany przez swoich przełożonych, potrafi się im przeciwstawić, nawet napomnieć ich jeśli błądzą. Osoba pokorna, wie że musi być najpierw lojalna względem Boga i prawdy. Więc jeśli np. członkowie rodziny, przełożeni zakonu akceptują herezje lub niszczą wiarę, wypowiada im posłuszeństwo, by być nadal wiernym kościołowi i nie iść za fałszywą nauką. Św. Paweł pisze wprost o tym: Duch otwarcie mówi, że w czasach ostatnich niektórzy odpadną od wiary, skłaniając się ku duchom zwodniczym i ku naukom demonów (1 Tm 4, 1). Dalej apostoł pisze o konieczności odrzucania światowych i babskich baśni (1 Tm 4, 7), zmyślonych opowiadań (2 Tm 4, 4). Osoba pokorna słucha prawdy i w niej trawa, nawet w prześladowaniach.

Owocami pokory jest wiele cnót, które ona wzmacnia i uwalnia z pęt grzechu miłości własnej. Wyróżnię dwie dziś bardzo potrzebne. Pierwsza to dyskrecja. Pisze o niej s. Aniela Róża Godecka Honoratka w swojej autobiografii. Sama żyła w czasach potężnej inwigilacji ze strony caratu, który niszczył życie zakonne w Polsce. Dzięki tej cnocie tak wiele zgromadzeń założonych przez bł. O. Honorata Koźmińskiego przetrwało. Jest to sprawność do chowania przysięgi oraz roztropność w ocenie ludzi. Pokora pozwala tej osobie chować w sobie ciągłe poczucie odpowiedzialności za innych, również za posługę księdza, który przez szpiegów może zostać zawieszony w swoich funkcjach, lub skazany na śmierć. Historia lubi się powtarzać. Z pokory też wynika lojalność, która jest tak potrzebna w obliczu powszechnej zdrady Boga i jego przykazań. Dzięki tej sprawności człowiek się nie wykłóca, nie podważa osoby, wobec której powinien zachować posłuszeństwo, mam na myśli wiernych Bogu kapłanów.

Dwanaście stopni pokory

W Regule przygotowanej dla Zakonu Cystersów pod punktem 7. Św. Bernard przygotował 12 stopni Pokory. To cnota, bez której nie sposób dostać się do Nieba. Czytajmy św. Bernarda. 12 Stopni Pokory wg. Św. Bernarda z Clairvaux 

O pokorze

Bracia, Pismo Święte woła do nas: Każdy kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony (Łk 14,11). Słowami tymi poucza nas, że wszelkie wynoszenie się jest rodzajem pychy. Jej to wystrzega się Prorok, który mówi: Moje serce nie pyszni się, Panie, i oczy moje nie patrzą wyniośle. Nie gonię za tym, co wielkie, albo dla mnie zbyt jest wysokie. Co by się jednak stało, gdybym nie myślał pokornie, gdybym wynosił moją duszę? Postąpiłbyś z moją duszą, jak z małym dzieckiem na łonie jego matki (Ps 130,2 Wlg.)*.

Tak więc, bracia, jeżeli chcemy osiągnąć szczyt wielkiej pokory i jeśli chcemy szybko dojść do tego wywyższenia w niebie, do którego dochodzi się przez uniżenie w życiu ziemskim, musimy wstępując do góry po stopniach naszych czynów wznieść ową drabinę, która ukazała się we śnie Jakubowi. Na niej to widział on zstępujących i wstępujących aniołów (Por. Rdz 28,12). Nie ulega wątpliwości, że to zstępowanie i wstępowanie oznacza po prostu, iż wynosząc się schodzimy w dół, wstępujemy natomiast ku górze przez pokorę.

Ustawiona drabina to nasze życie na świecie, które Pan podnosi ku niebu, gdy serce stanie się pokorne. Dwoma bocznymi żerdziami tej drabiny są, jak sądzimy, nasze ciało i dusza, a wzywająca nas łaska Boża umieściła w nich różne szczeble pokory i karności zakonnej, po których do góry wstępujemy.

O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas, jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą i gorliwie się stara o niej nie zapominać. Zawsze pamięta o wszystkim, co Bóg nakazuje, i ustawicznie w sercu swoim rozważa zarówno ogień piekielny palący tych, którzy Bogiem wzgardzili, jak i życie wieczne przygotowane dla tych, którzy Boga się boją. W każdej zatem chwili wystrzega się błędów i grzechów popełnianych myślą, językiem, rękami, nogami, czy to wolą własną; a broni się przed pożądaniami ciała. Człowiek powinien być przekonany, że Bóg z nieba patrzy nań zawsze i o każdej porze, a także, iż czyny jego w każdym miejscu rozgrywają się przed oczami Bożymi, aniołowie zaś w każdej chwili donoszą o nich Bogu.

Tego właśnie chce nas nauczyć Prorok, gdy ukazuje nam Boga zawsze obecnego w naszych myślach, mówiąc: Boże, co przenikasz serca i sumienia (Ps 7,19). A w innym miejscu: Myśli człowiecze są Panu znane (Ps 94 [93], 11). Gdzie indziej jeszcze: Z daleka myśli moje pojmujesz (Ps 139[138],3) i Myśl człowiecza będzie sławić Ciebie (Ps 75,11 Wlg). Pragnąc czuwać nad swymi przewrotnymi myślami, niechaj brat „użyteczny”* powtarza zawsze w swoim sercu: Wtedy będę wobec Niego bez skazy i winy się ustrzegę (Ps 18[17],24).

Czynić własną wolę zabrania nam Pismo Święte słowami: Powstrzymaj się od twoich pożądań (Syr 18,30). Podobnie też prosimy Boga w modlitwie, by Jego wola w nas się wypełniała* . Słusznie nas zatem uczą, byśmy nie czynili naszej woli. W ten sposób unikamy tego niebezpieczeństwa, o którym mówi Pismo Święte: Jest droga, co zdaje się słuszna, a w końcu prowadzi do śmierci (Prz 16,25). Lękamy się również tego, co zostało powiedziane o niedbałych: Zepsuci są i stali się wstrętni w swoich chęciach (Ps 52,2 Wlg).

Co do pożądań ciała, to wierzymy, że Bóg jest zawsze przy nas obecny, gdyż Prorok mówi do Pana: Przed Tobą, Panie, wszelkie me pragnienie (Ps 38[37],10). Trzeba zatem wystrzegać się złych pożądań, gdyż śmierć stoi na progu rozkoszy. Dlatego też poucza nas Pismo Święte: Nie idź za twymi namiętnościami (Syr 18,30).

Jeżeli więc oczy Pana dobrych i złych wypatrują (Prz 15,3) i na synów ludzkich Pan spogląda z nieba, badając, czy jest wśród nich rozumny, który szuka Boga (Ps 14[13],2), jeżeli także przydzieleni nam aniołowie codziennie w dzień i w nocy przedstawiają Panu nasze uczynki, trzeba zatem, bracia, pilnować się każdej godziny, aby Pan, jak Prorok mówi w psalmie, nie ujrzał nas w jakiejś chwili zwróconych ku złu i bezużytecznych *. Dziś nas jeszcze oszczędza, bo jest łaskawy i oczekuje nawrócenia ku lepszemu, wówczas jednak musiałby w końcu powiedzieć: Ty to czynisz, a Ja mam milczeć? (Ps 50[49],21).

Drugi stopień pokory: jeśli nie kochamy już własnej woli i nie znajdujemy przyjemności w wypełnianiu swoich pragnień, lecz czyny swoje stosujemy do słów Pana, który mówi: zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który mnie posłał (J 6,39).

Jest też napisane: „Własna chęć ściąga na siebie karę, związanie [z cudzą wolą] zdobywa wieniec zwycięstwa *”.

 Trzeci stopień pokory: jeśli z miłości do Boga poddajemy się z całkowitym posłuszeństwem przełożonemu naśladując Pana, o którym mówi Apostoł: Stał się posłuszny aż do śmierci (Flp 2, 8).

Czwarty stopień pokory: jeśli w sprawach trudnych i w przeciwnościach, a nawet doznając jakiejś krzywdy, zachowujemy w posłuszeństwie milczącą i świadomą cierpliwość, a znosząc wszystko nie słabniemy i nie odchodzimy, gdyż Pismo mówi: Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony (Mt 24,13), a w innym miejscu: Niech się twe serce umocni i wyczekuj Pana (Ps 27[26],14). Aby zaś wskazać, że ten, kto jest wierny, powinien znieść dla Pana wszystko, nawet najgorsze przeciwności, Pismo mówi w imieniu cierpiących: Lecz to przez wzgląd na Ciebie ciągle nas mordują, mają nas za owce na rzeź przeznaczone (Ps 44[43],23). A cierpiący, bezpieczni w swojej ufności w zapłatę Bożą, dodają, pełni wesela: Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (Rz 8,37).

Również w innym miejscu Pismo mówi: Albowiem Tyś nas doświadczył, Boże; badałeś nas ogniem, jak się bada srebro; wprowadziłeś nas w pułapkę; na grzbiet nasz włożyłeś ciężar (Ps 66[65],10—11). I aby pouczyć, że powinniśmy żyć pod władzą przełożonego, dodaje: Postawiłeś ludzi nad naszymi głowami (Ps 65,12 Wlg).

W przeciwnościach i w niesprawiedliwości przez cierpliwość wypełniają tacy ludzie przykazania Pana: uderzeni w policzek nadstawiają drugi, zabierającemu tunikę oddają płaszcz, ze zmuszającym iść tysiąc kroków idą dwa tysiące, z Apostołem Pawłem znoszą fałszywych braci i błogosławią tych, którzy ich przeklinają 

Piąty stopień pokory: jeśli w pokornym wyznaniu wyjawiamy swojemu opatowi wszystkie złe myśli przychodzące do serca, lub złe czyny w ukryciu popełnione. Zachęca nas do tego Pismo mówiąc: Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu (Ps 37[36],5) oraz Wyznawajcie Panu, bo dobry, bo na wieki Jego miłosierdzie (Ps 106[105],1 Wlg). A Prorok dodaje jeszcze: Grzech mój Tobie wyznałem i nie ukryłem mej winy. Rzekłem: Wyznaję nieprawość moją Panu, a Tyś darował winę mego grzechu (Ps 32[31],5).

Szósty stopień pokory: jeśli mnich zadowala się wszystkim, co tanie i ostatnie, a cokolwiek mu zlecono czynić, uważa siebie [zawsze] za sługę złego i niegodnego powtarzając z Prorokiem: Byłem nierozumny i nie pojmowałem: byłem przed Tobą jak juczne zwierzę. Lecz ja na zawsze będę z Tobą (Ps 73[72],22—23).

Siódmy stopień pokory: jeżeli mnich nie tylko ustami wyznaje, że jest najpodlejszy i najsłabszy ze wszystkich, lecz jest o tym również najgłębiej przekonany, upokarza się i mówi z Prorokiem: Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzi i wzgarda pospólstwa; wywyższyłem się, zostałem upokorzony i zawstydzony (Ps 22[21],7; 88[87],16). A także na innym miejscu: Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twych ustaw (Ps 119[118],71).

Ósmy stopień pokory: jeżeli mnich czyni to tylko, do czego zachęca go wspólna reguła klasztoru i przykłady starszych.

Dziewiąty stopień pokory: jeżeli mnich powstrzymuje język od mówienia, a zachowując milczenie, nie odzywa się nie pytany, gdyż Pismo poucza, że nie uniknie się grzechu w gadulstwie (Prz 10,19) i że mąż gadatliwy nie znajdzie kierunku na ziemi (Ps 139,12 Wlg).

Dziesiąty stopień pokory: jeżeli nie jest łatwy i skory do śmiechu, ponieważ zostało napisane: Głupi przy śmiechu podnosi swój głos (Syr 21,20).

Jedenasty stopień pokory: jeżeli mnich, gdy nawet otworzy usta mówi powoli i bez śmiechu, pokornie i z powagą, niewiele, ale w sposób przemyślany i nie nazbyt krzykliwie, bo jest napisane: Mądry daje się poznać w kilku słowach *.

Dwunasty stopień pokory: jeżeli mnich nie tylko w sercu, ale także w samej postawie okazuje zawsze pokorę oczom ludzi, a mianowicie w czasie Służby Bożej, w oratorium, w klasztorze, w ogrodzie, w podróży, na polu, czy gdziekolwiek indziej, bez względu na to, czy siedzi, chodzi, czy też stoi, zawsze niech ma spuszczoną głowę i oczy skierowane ku ziemi. Czuje się bowiem w każdej chwili winnym grzechów swoich i uważa, że już staje przed straszliwym Sądem. Powtarza też sobie zawsze w sercu to, co mówił ze spuszczonymi ku ziemi oczami ów ewangeliczny celnik: Panie, ja grzeszny, nie jestem godzien podnieść oczu moich ku niebu; a także z Prorokiem: Schylony jestem i poniżony ciągle (Ps 38[37],7—9; Ps 119[118],107).

Przeszedłszy wszystkie owe stopnie pokory, mnich dojdzie wkrótce do tej miłości Boga, która, jako doskonała, usuwa precz lęk (1 J 4,18). I co poprzednio tylko z obawy wypełniał, tego wszystkiego będzie teraz przestrzegał bez żadnego trudu, z przyzwyczajenia, niejako w sposób naturalny, już nie ze strachu przed piekłem, lecz z miłości do Chrystusa, bo nawykł już do dobrego i znajduje radość w cnocie. Oto, co przez Ducha Świętego zechce Pan objawić łaskawie w słudze swoim oczyszczonym z błędów i grzechów[2].

Św. Ignacy Loyola wyróżnia trzy stopnie pokory

  1. Pełnić wolę Bożą
  2. Być obojętnym na wszystko oprócz służby Bożej
  3. Naśladować Chrystusa

Cztery stopnie pokory według własnych przemyśleń

  1. Uniżenie przed Bogiem i jego wolą. W tym pomaga bojaźń Boża, rozważanie potęgi Boga Jego Wszechmocy i nieskończoności. Wolę Bożą przyjmuje się jak rozkazy, misję do spełnienia.
  2. Skrucha i przyjęcie prawdy o sobie (o grzechu) i wejście na drogę nawrócenia. Osoba pokorna to też ta, które potrafi przyjąć prawdę o swoich ograniczeniach, słabościach i konieczności ciągłej pomocy Bożej. Z tego powodu też uniża się przed Bogiem i składa mu akty żalu za grzechy.
  3. Uniżenie przed drugim człowiekiem. Osoba pokorna, nigdy nie będzie wywyższała się nad innych, lecz ustąpi im miejsca, czasu na wypowiedź itp., usprawiedliwiać będzie słabości innych, a ich niechęć do siebie, lub przykrości wyrządzone będzie przyjmować spokojnie jako zadośćuczynienie. Trzeci stopień pokory to cierpliwość i opanowanie. Będzie podporządkowana Bogu, własnemu sumieniu, swoim przełożonym.
  4. Przyjęcie krzyża prawdy i znoszenie cierpień dla Chrystusa by znaleźć się w Nim. Wcześniej czy później wierność Bogu, łączy się z cierpieniem, które trzeba przyjąć i nieść. Jest nim przeważnie odrzucenie, brak zrozumienia przez innych. Lecz to właśnie prowadzi nas do głębszego spotkania z Bogiem. Można powiedzieć, krzyż jest bramą do królestwa niebieskiego i trzeba wiedzieć, że nie istnieje inne przejście. Czwarty stopień pokory to białe męczeństwo.

Owocami pokory jest wyzwolenie z lęku, bo człowiek nie przejmuje się opinią innych osób. Przez tą cnotę w człowieku pojawiają się dary i owoce Ducha Świętego. Pokora jako Matka rodzi córki swoje: miłość, radość, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Ma synów ubóstwo, lojalność, męstwo, czystość. To wszystko razem tworzy szczęście.

Pokora potrafi trwać w Miłości Bożej i łączyć ludzi w dobrych działach.

Rozwój cnoty pokory

– Tą cnotę kształtujemy przez myśli słowa, uczynki.

Według Joachima Pecci źródłem pokory jest: niskie mniemanie o sobie połączone z nieustannym potępianiem własnego postępowania[3]. Trzeba więc w myśleniu o sobie, umniejszać i oskarżać się przed Bogiem ze swoich grzechów oraz nic sobie dobrego nie przypisywać lecz pomocy Bożej. Należy się ćwiczyć w dążeniu do permanentnego uniżenia się przed Bogiem i ludźmi. To człowiek skruszony i ubogi na duchu podoba się Bogu i znajduje u niego łaskę. To bardziej podoba się Bogu niż wielkie dzieła (por. Iz 66, 1-2). Do praktykowania tej cnoty dobra jest modlitwa Jezusowa, w której prosimy Boga o zmiłowanie nad nami. Dzięki powtarzanym aktom skruchy, trwamy w uniżeniu przed Bogiem. Formuła, którą polecam: Jezu, Chryste Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznym.

– Magnificat Maryi to modlitwa o pokorze

Każde słowo Matki Bożej opiewa miłosierdzie Boże nad tymi, którzy są pokorni. Wielbi dusza moja Pana bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.

Bóg okazuje moc prawicy, która strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Dobre jest rozważać tą modlitwę Maryi jaką przekazuje nam Pismo święte i dzięki niej wzrastać w tej cnocie.

– Ćwiczenie się w tej cnocie polega na ciągłej pamięci, że wszystko co mam dobrego jest łaską od Boga. Sam zdolny jestem tylko do złego. Samo słowa łaska oznacza dar drugiej osoby dla innej. Jeśli będę myślał, że jestem sam z siebie mocny i że coś mogę bez Boga uczynić, to On w swoim miłosierdziu dopuści do porażki. Natomiast ciągły wzgląd na moc jego prawicy i osobiste uniżenie przed Bogiem powoduje jego interwencje z nieba.

– Dobrze jest też podejmować zadania, które nie są popularne i w których mogę się umniejszać np. zmywanie naczyń, wyrzucanie śmieci itp. Też ćwiczeniem się w pokorze, jest podporządkowywanie się woli innych, co wymaga cnoty roztropności.

Wnioski:

Trzeba tę cnotę docenić, dzięki niej dostępujemy zbawienia i jesteśmy mili Bogu oraz ludziom. To również dzięki tej cnocie połączonej z ufnością w Boże Miłosierdzie pokonujemy wszelkiego rodzaju lęki!!! Osiągamy wewnętrzną harmonię i trwamy w pokoju Chrystusa. Opuszczamy zamęt tego świata, który nas skłóca z Bogiem, innymi ludźmi oraz samym sobą. Natomiast wchodzimy w głęboki stan szczęścia z możliwością trwania w komunii z Bogiem.

W ten sposób pokonuje się wrogów tej cnoty, pychę, miłość własną i gniew, te wady, które rozwalają życie duchowe. Trzeba wspomnieć, że brak pokory powoduje też brutalne podejście do innych, co niestety jest domeną ostatniej dekady.

Dla dalszego rozwoju tej cnoty należy rozważać potęgę i majestat Boży, trwając w Bojaźni Bożej, również odkrywać miłość Bożą, a następnie widzieć swoją nędzę, która nawet w małym stopniu nie odpowiada na uprzedzającą łaskę Bożą.

Ks. Michał Dłutowski


[1] R. G. Lagrange, Trzy okresy życia wewnętrznego, Niepokalanów 2001, 465-466 s.

[2] https://www.fronda.pl/Koniecznie przeczytaj! 12 stopni pokory św. Bernarda | Fronda.pl 28.05.2020, 12:30

[3] Joachim Pecci, Złota Książeczka o praktyce pokory, Warszawa 1902, s. 13.

Katecheza na październik 2023

Przypowieść o Posłuszeństwie

Pewnego dnia pasterz zostawił stado owiec na łące i wrócił się, by poprawić dach na stodole. Chciał, by miały sucho i ciepło w zimę. Był o to mocno zatroskany. Jednak, kiedy przechodził wysoko między krokwiami, potknął się o niedobity do końca w deskę gwóźdź. Upadł i stracił przytomność. Jego kapelusz słomkowy poleciał daleko, daleko. Wiatr go jeszcze nieraz obrócił. Zatrzymał się przy fioletowych wrzosach, blisko gęstego świerkowego lasu. Temu wszystkiemu przyglądał się wilk schowany za wysoką trawą. Oblizał się i zorientował, że owce zostały same, a nikt ich przed nim i jego drużyną nie ochroni. Miał już gotowy plan. Czekał na okazję, która się nadarzyła. Podbiegł i złapał w pysk nakrycie głowy pasterza i zniknął w leśnej gęstwinie.

A co na łące w tym czasie? Prawie każdy baran przechwalał się, że jest w czymś lepszy lub mądrzejszy. Jeden powiedział: jestem już po trzydniowym kursie wiary i wiem jak innymi dowodzić. Drugi: ja już jestem po kursie słowa. Znam ich znaczenie i potrójne dno. Trzeci: a ja jestem na trzecim stopniu wtajemniczenia w grupie i nie z każdym już porozmawiam. Jednak stary baran, stał z boku i nic nie mówił. Bacznie obserwował okolicę. Tuż na końcu polany, przy jasnej brzozie w ciemnym lesie, zobaczył wilka. Patrzył swoimi już zamglonymi oczami i dostrzegł, że ten wróg przebrał się za pasterza. Założył białą chłopską sukmanę, a na głowę założył słomiany kapelusz prawdziwego pasterza. Wystające pazury obwiązał sobie słomą. Wspierając się kijem poszedł w kierunku owiec. W jednym monecie znalazł się przy stadzie

 Barany dalej były zajęte sobą i przechwałkami. Wtem ten fałszywy pasterz znalazł się wśród gwaru beczeń i zawołał: zastępuję waszego pasterza, źle się poczuł i mnie do was posłał. Chodźcie za mną zacne stworzenia. Poopowiadajcie mi o swoich pragnieniach. Z chęcią was wysłucham, pomogę, może czegoś się od was nauczę. Barany odrzekły: a owszem! Owieczki krzyknęły: a jakże! Były bardzo zadowolone, machały swoimi ogonkami i mówiły do siebie: jaki on uprzejmy, jaki on dla nas dobry. Co za łaska, że takiego mamy pasterza. W końcu ktoś troszczy się o nas.

Stary baran jednak powiedział: a ja nie idę za nim, on jest kłamcą, on was zdradzi, odstąpcie od niego, to wam radzę. Bał się powiedzieć wszystko, bowiem zdał sobie sprawę, że nikt mu nie uwierzy w to, co widział. Owce zaczęły się śmiać z niego: stary już jesteś i nie wiesz co mówisz. Jak zwykle wydziwiasz! Lepiej trzymaj się stada. Baran ten zawrócił do zagrody. Tam napił się świeżej wody. Przywitał go pies, co pilnował pana, który powstał z upadku i wracał do zdrowia.

Całe stado pozostało przy wilku. A on po kawałku drogi usiadł na trawie i spytał całego zgromadzenia: co chcecie zmienić, jeśli chodzi o sposób dotychczasowego wypasania? Będzie to barani synod, owce też będą miały swój głos. Wszyscy będą mogli coś powiedzieć, bo u was w grupie są barany przemądre. Mówcie po kolei. Wrzawa powstała. Słychać było krzyki: to niesłychane, ktoś po raz pierwszy pyta nas o zadanie! Jeden baran, po wszystkich kursach, zabeczał: wciąż chodzimy tymi samymi drogami. To jest już nudne. Fałszywy pasterz odrzekł, kiwając głową, że da się coś w tej sprawie zmienić. Oczywiście. Inny baran, po wtajemniczeniach, powiedział: wciąż musimy wracać na noc do domu, a nie znamy życia nocą. Wilk mruknął z zadowolenia, zaburczało mu w brzuchu – rozumiem twoje pragnienie, rozumiem. Baran po kursie słowa zabeczał: nie spotykamy się z innymi zwierzętami, chcielibyśmy dialogu nawet z drapieżnikami – to też mogę zrealizować, powiedział wilk. Po całej tej debacie wszyscy zaczęli klaskać i ściskać się wzajemnie i mówili będzie nowy porządek dnia, w końcu będzie się coś działo!

 Fałszywy pasterz nagle wyskoczył w górę i krzyknął: realizujmy te marzenia!!! Ustawiła się procesja. Na początku pochylony wilk z kijem, potem dumne barany i na końcu lękliwe owce. Wszyscy byli zadowoleni, bo szli nowymi drogami. Jednak owce zaczęły się obawiać skraju gęstego lasu. Dlatego się zatrzymały. Ale wilk w słomianym kapeluszu powiedział: same chciałyście poznawać to, czego nie mogłyście wcześniej. Jesteście takie piękne i mądre, zapewne wiecie co to jest posłuszeństwo; pokażcie jak jesteście posłuszne. Przodem poszedł baran po kursie lidera wiary, potem baran po wtajemniczeniach, oraz baran po kursach słowa. Był jeszcze w tej grupie baran, który był na wszystkich możliwych kursach, on zawsze lubił innym przewodzić. Jednak reszta stada nie chciała iść. Cztery oburzone barany wrzasnęły: nie wiecie co to słuchać pasterza?! Kto was wychowywał w domu, kto was uczył w szkole?! Pochyliły głowy inne owce oraz barany i wszystkie poszły dalej. Las ściemniał i już godzina robiła się późna, a dolina stawała się coraz węższa. Więcej było skał po dwóch stronach, niż drzew i roślinności. Księżyc zaczął się wznosić i co raz mocniej jaśnieć, a drogi już widać nie było. Lecz barany, owce szły dalej mówiąc: jaki miły spacerek. Nigdy o tej porze nie chodziliśmy po ciemnym lesie. Nawet niektórzy śpiewali pieśni chwały. Jednak pojedyncze owce zaczęły beczeć: my chcemy wracać do domu, a nie zwiedzać góry w ciemnościach. Fałszywy pasterz je pocieszał – przecież jesteście wolne i wypasione, macie dużo sił. Dzięki mnie poznacie te tereny, jak się w nich żyje nocą. W końcu cała ta grupa stanęła przed jaskinią, która miała ciasne wejście. Pasterz w kapeluszu zawołał: pojedynczo idźcie do przodu, wszystkie tam się zmieścicie. Nawet te największe barany, co się tak przechwalały, że już wszystko wiedziały, zaczęły przeczuwać zagrożenie. A wilk w przebraniu pasterza powiedział: dajcie dowód posłuszeństwa, temu, kto was wysłuchał, chce waszego dobra i tak daleko poprowadził. Czy on dla was chce źle? Przecież aż do tej pory dałyście się prowadzić. Tam będzie cieplej, tam będzie lepiej i wspólnie spędzimy tę noc. Najmłodszy baranek zabeczał: A ja nie pójdę, nie pójdę, nie pójdę. Barany po kursach, chociaż intuicyjnie wyczuwały zagrożenie, zlekceważyły go. Zamiast przyznać się do błędu i bronić siebie i innych przed niebezpieczeństwem, uwzięły się na małą owieczkę i zaczęły krzyczeć: co za wychowanie, brak szacunku, w ogóle wstydź się. Co za niewdzięczność wobec tak uprzejmego pasterza! No barany, idźmy do przodu. Pasterz nas policzy, dotknie kijem, a wy powiecie: jestem posłuszny/a. Faktycznie, wilk wskoczył na skałę, słoma z pazurów spadła na ziemię, z pyska już mu ciekła ślina, lecz było ciemno, i żaden baran tego nie widział. Szły znów radośnie, razem i ufnie do przodu, naprzeciwko groty pełnej sfory wilków. Kiedy weszła ostatnia owca, wilk-przewodnik zablokował odwrót, a reszta watahy w ciemnościach jaskini otworzyła ślepia. Najpierw zjedzone zostały barany po kursach i z natury przemądrzałe, potem te, które poszły za nimi.

Kiedy już duchy zjedzonych owiec wznosił się do góry, by znaleźć się na wiecznych pastwiskach, gdzie trawa zawsze zielona i słonko pięknie świeci, w jasności złotej pojawił się Pasterz Pasterzy i spytał: czemu dałyście się zwieść wilkowi? Beczały: byłyśmy pewne, że on jest prawdziwy.

Pasterz Pasterzy odpowiedział: nie, to zarozumiałość was zwiodła. Miałyście tyle czasu by zweryfikować to, co się działo. Nie używałyście rozumu, nie zachowałyście reguł. Nie chodziłyście starymi ścieżkami. Na noc nie wróciłyście do zagrody, do miejsca bezpiecznego, a włóczyłyście się po lesie. Stary baran był pokorny i zamiast ciągle gadać jak wy, bacznie czuwał, dlatego widział zagrożenie i was chciał ocalić. Zlekceważyłyście to.

A teraz was pytam: za co mam was wpuścić do wiecznych pastwisk?

Za posłuszeństwo aż do śmierci, wybeczały jednym głosem wszystkie zjedzone przez wilki owce. Pasterz Pasterzy odrzekł: Nie, nie byłyście posłuszne, lecz głupie! Posłusznym powinno się być prawdziwemu pasterzowi, którego Ja do was posłałem, a nie temu, który go udawał. Mogłyście same wrócić do domu i nie dać się tak łatwo oszukać waszemu wrogowi. Za wasze błędy będziecie przez rok pasać się w cienistych dolinach, gdzie nie będzie trawy, suche gałązki będziecie zjadać, głos wyjących wilków będzie wam towarzyszył, bo im zaufałyście.

Morał z tego taki: posłuszeństwo bez uwzględnienia rozumu i reguł ustalonych przez Boga (przykazania, Tradycja Kościoła) jest zawsze grzechem i głupotą oraz wielkim niebezpieczeństwem dla duszy i ciała.

Bacz więc, kto cię prowadzi!!!

Wielkość i obrona Sakramentu Kapłaństwa

Papież Benedykt XVI powiedział w katedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie, że Wielkość Chrystusowego kapłaństwa może przerażać. Nawet Matka Boża, Aniołowie, nie mają takiej władzy by w imię Boga przebaczać grzechy i składać Najświętszą Ofiarę. Cała ludzkość nie ma takiej siły by te dwa cuda urzeczywistnić. Kapłani są niezastępowalni i tylko przez nich Bóg chce otwierać drzwi do Królestwa Niebieskiego. Jednak spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność, która może przerażać w stosunku do zbawienia ludzi. Jego decyzje nie dotyczą tylko doczesności ale i wieczności. Jego błędne wypowiedzi lub zaniedbania w realizacji powołania mogą w życiu ludzi doprowadzić do nieodwołalnych, złych skutków. Jakże ważne jest dziś, by ksiądz był osobiście wierny Bogu żyjąc w łasce uświęcającej i nauczaniu tradycyjnemu Kościoła świętego. Jeśli on się pogubi, również setki ludzi może nie osiągnąć celu życia jakim jest zbawienie.

Obecnie częściej księża piszą o małżeństwie niż o sakramencie, który ich konstytuuje. Na samym początku rozważań trzeba sobie uświadomić, że bez sakramentu kapłaństwa kościół przestaje istnieć. Kapłan jest osobą, która urzeczywistnia dzieło zbawcze Chrystusa. Bez jego posługi nie ma innych sakramentów: jak chrztu, spowiedzi, uzdrowienia chorych, Eucharystii, bierzmowania. Księża mają więc swój niezastąpiony udział w odrodzeniu świata i człowieka. Dla tego św. Pacjan w kazaniu swoim głosi, że nowy człowiek rodzi się przez ręce kapłana.

Nawet święte miejsca, gdzie, były objawienia Matki Bożej, bez właściwej postawy księży kustoszy pustoszeją. Dlatego św. Ks. Jana Maria Vianney powiedział, że Największym darem Serca Jezusa dla ludzi, jest ksiądz.

W jakimś sensie kapłan diecezjalny czy zakonny jest przez władzę Chrystusa, jaką otrzymał w dniu święceń, pra sakramentem. Bóg przez nich udziela wiernym koniecznej do zbawienia łaski Bożej. Istnieje pojęcie Kościoła jako powszechnego sakramentu zbawienia, to ogólne stwierdzenie w szczególny sposób odnosi się do posługi księży. Oni są podwaliną innych sakramentów i przekazicielami łaski Bożej. Dzięki nim Boży plan zbawienia może się realizować i trwa.

 Ludzie, kiedyś o tym wiedzieli i dlatego z wdzięczności i szacunku całowali ręce kapłana. Czasem nawet sam ksiądz nie zna swej wielkiej godności. Znana jest historia, kiedy starszy mężczyzna chciał pocałować ręce młodego wyświęconego kapłana. Ten się wzdrygał i wzbraniał przed tym, więc on się zdenerwował i powiedział głośno. Ja Chrystusa chce ucałować a nie ciebie.

Ważne jest też właściwe nazewnictwo tego sakramentu. Kiedyś określano je łacińskim słowem sacerdos. Oznaczało ono dającego świętość. Pierwszy człon sacer – świetość, drugi dos – posag. Zastąpiono to adekwatne do urzędu kapłańskiego słowo nieprecyzyjnym słowem prezbiter, które z greki oznacza przewodniczącego. Jeśli będzie się zmieniało tak ważne słowa to z czasem też sam kapłan zmieni do siebie stosunek, a także wierni.

Kapłana też określa się też zwrotem in persona Christii. Czyli osoba, która uobecnia Chrystusa i Jego reprezentuje oraz jest w Nim. Dlatego ksiądz powinien nosić strój duchowny – sutanna, która go odróżnia od innych osób, oraz powinien dążyć do doskonałości, by Boga godnie reprezentować wśród ludzi, przez liczne cnoty, jakimi powinien być przyozdobiony. Wymaga to od niego głównie cnót względem Boga: wiary, nadziei miłości, pobożności, Bojaźni Bożej, a względem bliźnich: czystości serca, miłosierdzia, ofiarności w duchu służby Bogu.

Przez sakrament kapłaństwa ksiądz, staje się ambasadorem Boga na ziemi, stąd winien angażować się w sprawy związane z dobrem narodu, by kierował się on Bożymi przykazaniami. Kapłan ma większą władzą niż władza cywilna. Dlatego powinien ją napominać, gdy ona błądzi. Jest on jak ojciec rodziny, którego zadaniem jest ochrona, jemu powierzonych dzieci. Również, ku temu zadaniu otrzymał przywilej orzekania co złe i dobre oraz obowiązek przeciwstawiania się niesprawiedliwości. Na szczęście w Polsce na przestrzeni dziejów mieliśmy wielu księży, którzy nawet oddali życie w obronie prawdy nie bojąc się represji jak: św. Bp. Stanisław, Andrzej Bobola, ks. Ignacy Skorupka, ks. Roman Kotlarz, bł. Ks. Jerzy Popiełuszko.

Sakrament kapłaństwa łączy się z sukcesją apostolską, czyli władzą Chrystusa jaką przekazał pierwszych apostołom. Następnie Oni w Jego imię to uczynili kolejnym pokoleniom księży. Sukcesja apostolska trwa aż do dziś. Należy jej się dobrze przyjrzeć. Ta zbawcza moc Chrystusa jest darem udzielanym danej osobie przez biskupa. Trzeba zaznaczyć, że przełożony duchowny, który udziela święceń kapłańskich jest ich tylko szafarzem, a nie twórcą, lub właścicielem. Ten sakrament posiada dana osoba, która go przyjęła. Lecz i ona musi wiedzieć, że jest on darem zobowiązującym dla wiernych.

            Skoro już wiemy kim jest ksiądz, zastanówmy się co powinien czynić. Jego głównym zadaniem jest sprawowanie kultu Bożego czyli głównie Najświętszej Ofiary. Kapłan jest ściśle związany z Najświętszym Sakramentem. Nawet jednego dnia w Wielki Czwartek wspominamy te dwa sakramenty. Rano jest Msza św. Krzyżma świętego w katedrze, kiedy dokonuje się odnowienie przyrzeczeń kapłańskich oraz wieczorem Msza, która przenosi nas do Wieczernika i wydarzeń wielkiego Piątku jak ciemnica. Nie ma Kapłana bez Mszy świętej i nie ma Mszy świętej bez kapłana!!! Jednym wielkim zadaniem księdza jest przystępowanie do ołtarza Bożego i trwanie przy nim w składaniu ofiary. Wtedy ksiądz staje się pośrednikiem łączącym Niebo z ziemią i wyjednującym błogosławieństwo Boże oraz liczne łaski dla wiernych jak łaska uzdrowienia itd. Ksiądz, który podnosi Hostię świętą i kielich Krwi Pańskiej staje się głosem Chrystusa, który wyjednuje łaski miłosierdzia dla ludzi i świata u Ojca Niebieskiego. Nie ma innego, ważniejszego zadania. Ksiądz, który z wiarą podczas Mszy świętej stoi przy Krzyżu Chrystusa uświęca siebie i innych.

Całe więc życie kapłana ma swój początek w Mszy Świętej i również swój koniec. Jest to wielkie zaproszenie do rozważania męki pańskiej i urzeczywistniania odkupienia Chrystusa wśród wiernych. Jezus powołał apostołów aby mu towarzyszyli, słowa Pójdź za mną z greki tłumaczy się towarzysz mi. Ksiądz powinien duchowo być przeniknięty bożą obecnością i pozostawać z Chrystusem. Sam najpierw musi zadbać o własną duszę, by móc pomagać innym. W ten sposób przygotowany lepiej uczestniczy w wydarzeniach zbawczych, które nie są tylko czytaną ewangelią na dany dzień, lecz wydarzeniami aktualnymi, jakie widzi i jakie przez niego się dokonują. Poprzez, wiarę, nadzieję, miłość kapłan wiernie towarzyszy Jezusowi Chrystusowi. Można powiedzieć, że do końca i widzi Boga działającego przez jego myśli, ręce, słowa.

Po Mszy świętej kolejną formą kultu Bożego jest praktykowanie nabożeństw. Ksiądz, winien je rozkrzewiać w parafii, gdyż są one jak gałęzie wyrastające z jednego pnia jakiem jest Msza święta. Człowiek, który przyjmuje Komunię świętą, chce wyrażać swoją wdzięczność i miłość czcząc Boga w jego przymiotach lub świętych. To jest nasze katolickie dziedzictwo o jakim wielu kapłanów dziś zapomniało przyjmując protestancką formułą koncertów pseudo ewangelizujących. W tym celu księża powinni częściej odprawiać Msze święte wotywne oraz wspominać świętych pańskich. Nabożeństwa, są sposobem nie tylko do oddawania czci Bogu, lecz naśladowania Chrystusa i trwaniu w duchowych owocach Mszy świętej.

Dopiero na drugim miejscu w życiu księdza jest głoszenie homilii i kazań. W Mszy świętej Trydenckiej homilia nie jest czynnością liturgiczną, dlatego kapłan przed jej wygłoszeniem ściągał manipularz i kładł go na ołtarz. Następnie po jej zakończeniu zakładał na lewą rękę. Życie duchowe i przełożenie jego na sprawy życia doczesnego powinno się stać głównym tematem jego wypowiedzi. Powinien torować Chrystusowi drogę do dusz ludzkich jak to czynił św. Jan Chrzciciel. Wymaga to z jego strony ukazania Miłości Bożej oraz ohydy i niebezpieczeństwa grzechu. Sam powinien być wyrobiony duchowo i mieć praktykę walki duchowej, by skutecznie innym przewodniczyć i ich nauczać.

Na trzecim miejscu w życiu księdza jest duszpasterstwo. Księża winni je podporządkować dwóm celom: Bogu i zbawieniu dusz. Wszystko co poza tym jest niekoniecznym dodatkiem. Ksiądz stwarzając różne inicjatywy powinien mieć jedną intencję, by przybliżać ludzi do Boga. Nigdy działalność duszpasterska nie może być pozbawiona nadprzyrodzonych celów i racji. Jeśli by tak było, duszpasterstwo stało by się sidłem złego ducha dla samego kapłana i wiernych.

Ksiądz nie musi byś specjalistą poza swoją dziedziną jaką jest życie duchowe. Papież Benedykt XVI powiedział: Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego[1].

Przez swoją posługę i trud księża ratują ludzi przed ponownym zepsuciem grzechem. Zachowują ich wolnymi od wpływu świata. To nieoceniona rola kapłanów, która czyni z nich ratowników dusz. Oni nie tylko od zła zachowują, lecz przeprowadzają ze śmierci do życia. Każdy sakrament pokuty, to wskrzeszenie do życia z Bogiem i dla Boga, to ponowne wejście na drogę doskonałości.

Te wszystkie zadania i role kapłańskie streszczają się w jednym – uświęceniu ludzi. To największa misja księdza w stosunku do ludzi, która wymaga od niego osobistej, nieustającej modlitwy, dyscypliny, studium Pisma Świętego i tradycyjnej nauki Kościoła, oraz zdolności walki o dusze ludzkie.

By blask światła księdza nie był przyćmiony, chciałem teraz skierować kilka myśli do wiernych. Dziś kapłani w oczach świeckich bardzo często nie mają szacunku. Na pewno jest to też z ich winy oraz zaniedbań w rodzinie. Jednak myślę o pewnej kreowanej arogancji względem księdza. Jest to cecha protestancka. Składa się na nią wiele czynników. A więc po kolei.

1. Niewłaściwa rola świeckich liderów, katechistów, szafarzy. Ich obecność i posługa w kościele umniejsza niezastąpioną funkcję księży jaką mają pełnić względem wiernych. Przejmują oni to co do nich nie należy, czyli wykonują zadania kapłanów. Następnie bardzo często mają lekceważący stosunek do księży jako ich równorzędnych znajomych. Bardzo często u tych samozwańczych liderów pojawia się pycha, która rujnuje ich pojmowanie kapłaństwa i również złą ocenę roli księdza u wiernych. To jest zmora prawie wszystkich wspólnot, gdzie ksiądz nie ma rzeczywistej władzy a mają je jakieś pary prowadzące lub inne osoby nieupoważnione przez Boga.

2. Do spaczeń w tej kwestii dochodzi też w sytuacji, kiedy siostry zakonne, lub świeckie kobiety, chcą kierować księdzem i mówić mu co powinien robić. Byłoby to tragedią tego księdza i Kościoła świętego. Może ksiądz się zastanowić nad sugestią danej osoby, lecz on z ramienia Bożego ma kierować sprawami zbawienia dusz. Kobiety mogą w dobrej wierze ugotować księdza i odwieść od pełnienia woli Bożej. To Bóg przez Ducha Świętego go prowadzi. Jeśli ksiądz będzie słuchał świeckich lub nie daj Boże chciał im się przypodobać, zginie.

Kobiety z natury swojej mają wielkie plany i oczekiwania w które chcą wciągnąć również księży, lecz nie mają daru rozeznawania, który jest darem jaki ksiądz ma z natury, że jest mężczyzną oraz z łaski sakramentu kapłaństwa. Dziś w tym chaosie każdy robi nie to co trzeba i co do niego nie należy. My natomiast musimy to porządkować i wracać do planu Bożego, gdzie każdy wykonuje swoje zadania, które Bóg od niego oczekuje.

Zakony żeńskie wymierają, bo nie prowadzą ich księża, lecz zakonnice, które robią co chcą bez konsultacji lub zależności od doświadczonego księdza. Również z tego powodu gaśnie apostolat tych zgromadzeń.

3. Brak szacunku względem księdza jest też spowodowany brakiem wiary i świadomości czym jest Msza święta.

4. Trzeba mieć świadomość, że cały przemysł filmowy, kultura i inne środki masowego przekazu niszczą obraz księdza katolickiego, przedstawiając go jako zwyrodnialca i osobę, której nie można zaufać.

5. Ksiądz też nie ma szacunku, bo sam siebie nie szanuje, a często nie wie kim jest i jaka jest jego misja.

6. Świeccy mają złe oczekiwania względem księdza. Nie jest on po to by było fajnie, by organizował festyny. Jest jak Ojciec, który ma wymagać przestrzegania Bożych przykazań, oraz dać Boga i prowadzić do świętości. Nie musi dbać o dom parafialny itp., lecz ma rozmodlić ludzi i być na ile to możliwe obecny w ich życiu.

7. Bardzo ważne jest przebaczenie względem księży. Czasami drobny ich błąd urasta do skali wielkiego problemu. Przecież rozgrzeszają was, czy ludzie, którzy dostają od nich tak wiele muszą trwać w urazach?

8. Świeccy nie zrozumieją księży, bo nimi nie są. Co wierny może wiedzieć o życiu i problemach księdza i jeszcze w tych czasach. Ten tylko może coś na ich temat powiedzieć co ich kocha i modli się za nich.

9. Księży w Polsce niszczy obmowa, która jest dowodem wielkiej pychy wiernych. Ludzie niemalże już są bogami i stwierdzają ten jest zły, ten jest dobry. Nie poprzestają na tym, lecz ich przekreślają oraz mówią to otwarcie innym, roztaczając złą opinię na temat jakiegoś kapłana. Często jest to czynione bez głębszej refleksji, pochopnie oraz niszczycielsko.

10. Świecki powinien pamiętać, że ksiądz nie jest jego kumplem z budowy, znajomym z klasy, lecz niemalże jak król. Jest wybrańcem z tysięcy, jego dłonie są jak relikwie, bo trzymały dzisiaj Ciało Chrystusa. Z tego powodu powinien obdarzać go zewnętrznymi aktami szacunku.

Obowiązki wiernych względem księdza:

  1. Każdy powinien modlić się za księży.
  2. Winien pomóc księdzu się utrzymać, by miał za co żyć, szczególnie kiedy jest prześladowany.
  3. Jeśli nie ma gdzie mieszkać dać księdzu schronienie.
  4. Powinien księdza szanować i słuchać i być lojalny względem niego.
  5. Wyrażać na zewnątrz cześć do księdza.

[1] Benedykt XVI, Przemówienie Benedykta XVI w archikatedrze św. Jana w Warszawie – Podróż apostolska do Polski 25-28.05.2006, w: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/podroze/pl_20060525_2.html.

Katecheza na sierpień 2023

Czuwanie

W teologii duchowości wyróżniamy wiele środków świętości. Czyli swego rodzaju narzędzi, którymi posługując się przy pomocy łaski Bożej możemy dążyć i osiągać świętość. Wymienić możemy, modlitwę, umartwienie, kierownictwo duchowe, nabożeństwa, pielgrzymki, pracę… Jednak warto zauważyć, że w zagadnieniu modlitwy trzeba też wyróżnić praktykę czuwania. Mam na myśli czas na modlitwę, lecz i nastawienie umysłu by trwać w obecności Bożej i strzec w duszy Jego łaski. Czuwanie modlitewne ujęte w pewnych ramach godzinowych powinno się przekształcać w ciągłą pamięć serca o Bogu. Czyli na umiejętność wewnętrznej adoracji Boga. Jeśli będziemy się w tym rozwijali, Bóg też da nam zdolność właściwego rozeznawania, by nie wpaść w pułapki złego. Czyli nie zboczyć z drogi Bożej, na szlak złego ducha.

Czuwanie jako swego rodzaju straż nad swoją duszą, łączy się z cnotą roztropności. Jest koniecznym środkiem świętości, bez którego wszystko możemy stracić. Życie duchowe jest permanentną walką. Im bardziej postępujemy na tej drodze do przodu, tym więcej pojawia się trudności. Czuwanie, jest właściwą postawą, by jak najszybciej odeprzeć atak wroga i zgładzić go obecnością Bożą. Tu naprawdę, czasem liczą się setne sekundy. Czy zdołamy energicznie i ostatecznie wyrzec się grzechu głównego, przez który diabeł, chce mieć nas na sznurku.

 Jeśli nie strzeżemy naszego skarbu duszy jakim jest komunia z Bogiem przez łaskę Bożą, to szybko możemy go stracić. Roztropność pobudza naszą aktywność modlitewną w chwili pokusy i pokazuje nam opłakane skutki względem uległości pokusie. To wpływa na większą determinację woli. Cnota ta też podpowiada nam jak zaradzić naszym problemom podczas duchowego boju, daje nam właściwe środki.

 Jezus Chrystus powinien królować w naszych umysłach, woli, sercu, ciele. To chcemy zachować dzięki cnocie wierności. Czuwanie wymaga, więc też cnoty wierności. Kształtujemy tę sprawność duchową, przez dochowywanie naszych obietnic. W celu wierności Bogu składać można przyrzeczenia, a nawet przysięgi. Lecz to powinno skłaniać nas do odpowiedniej determinacji, by nie być krzywoprzysięzcą. W tych aktach, codziennego powierzenia się Bogu, liczymy bardziej na pomoc Boga niż własne siły. Słuszne jest w tej kwestii napisać swój osobisty akt intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski, który z rana lub podczas Komunii Świętej będę odmawiał. Tekst tej modlitwy powinien zwierać trzy najważniejsze sprawy: wyrzeczenie się grzechu, wyznanie wiary w Jezusa Chrystusa jako Króla Polski i gotowość do służenia Jemu z Bożą pomocą. Te codzienne akty wzmacniać będą naszą wierność względem Boga, a to przyczyni się do naszej większej czujności i da nam zdolność łatwiejszego pokonania przeciwnika. Jeśli każdy Polak codziennie, konsekwentnie będzie odmawiał akt intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski, to powstanie święte zaprzysiężenie. Historycznie możemy to odnieść do Świętej Ligi Państw Europejskich przeciwko barbarzyńskim innowiercom. Zwycięstwo prawdy, Polskiej racji stanu, będzie tylko kwestią miesięcy. Zachęcajcie do tego swoich bliskich i znajomych. Przecież żadna partia nas nie zbawi oraz tak naprawdę nas nie reprezentuje. Niech powstanie święte zgromadzenie Polaków, które zadba o uszanowanie swego Króla, a On zatroszczy się o ich przyszłość. To jest bardzo proste i logiczne.

Ludzie mają czasem wielkie zabezpieczenia, by nie stracić żadnych pieniędzy, czy kosztowności. Jednocześnie w ogóle nie dbają o to, by zabezpieczyć się przed kradzieżą Boga z ich dusz. To prawdziwa tragedia. Tego złodzieja dusz nie jest łatwo powstrzymać, wciąż krąży wokół nas i zastanawia się jak dokonać grabieży. Lecz my tym mocniej zaprawiajmy się w czuwaniach. Najpierw podejmujmy te do jakich wzywa nas Bóg. Codzienna Godzina Miłosierdzia 15.00 (rozważanie Męki Pańskiej i czerpanie Bożego miłosierdzia); Godzina Święta – pierwszy czwartek miesiąca godz. 23-24 (rozważanie opuszczenia Jezusa przez apostołów i wynagradzanie za świętokradcze Komunie Święte). Czuwania z pierwszego piątku na pierwszą sobotę miesiąca. Bardzo ważne są czuwania przebłagalne za Ojczyznę. Nie może zabraknąć systematycznych czuwań przed Najświętszym Sakramentem. Następnie powinniśmy dążyć do ciągłego czuwania przed obliczem Pana.

 Postawa czujności jest charakterystyczna dla sługi. Nie jest to umniejszające, bo służba Bogu i Ojczyźnie jest zaszczytem. Tylko czuwający sługa dostaje nagrodę. W innym wypadku ludzie bez tej sprawności folgują sobie, bawią się i nie realizują swojej misji życiowej. Prowadzi to do katastrofy. W wojsku istnieje pojęcie zadania do wykonania jako misja. Realizacja tego polecenia przełożonych dokonuje się czasem kosztem życia. Naszą misją jest osiągnąć zbawienie. Jako żołnierze Chrystusa nie możemy sobie pozwolić na sen i bezczynność, kiedy mamy trzymać wartę nad mieszkaniem Boga w nas i Jego królestwem na naszej ziemi.

Katecheza na lipiec 2023

Dwa Żywioły

W każdym człowieku, a szczególnie dorosłym, istnieją dwie siły, dobra i zła. To co w nas jest z Boga, czyli miłość, sprawia, że jesteśmy twórczy. Ludzie zakładają Rodziny, budują domy, stwarzają dla swych celów, które rozpoznają jako słuszne, przestrzeń życiową. Z drugiej strony jest też siła osobowego zła. Stara się ona za wszelką cenę odebrać nam to co z wielkim trudem osiągnęliśmy. Jest ona zdolna zniszczyć nawet najwspanialsze dzieła, popsuć chwile szczęścia, lub odebrać radość kontemplacji najpiękniejszych krajobrazów. Jest w nas żywioł życia i destrukcji. W jakimś sensie człowiek jedną ręką może budować, a drugą rujnować to co stworzył z pomocą Boga.

Powinniśmy o tym wiedzieć, żeby we właściwy sposób zachować się w chwili próby. Niszczy nas i to co czynimy, przede wszystkim grzech, który jest siłą niszczycielską trudną do powstrzymania.

Potrzeba nam jest świadomości, że bez łaski Bożej nic nie będzie trwałe i nie wyda dobrych owoców. Oprócz naszych wysiłków, powinniśmy w tym samym czasie myśleć o Bogu i Jemu powierzać nasze starania. Jeśli uzyskamy Jego błogosławieństwo, nawet całe piekło nie zdoła tego zniszczyć w co włożyliśmy nasz trud. Czyńmy to za patronatem Matki Bożej, Św. Michała Archanioła, św. Jana Chrzciciela i św. Józefa.

Istnieją też wśród ludzi sytuacje przez które się bardzo łatwo załamują i poddają. Przyczyny mogą być różne. Na przykład mogą mieć za dobrze. Rodzice zapewnili dobre warunki materialne, a dzieci nie były przyzwyczajone do wykonywania swoich obowiązków. Dobry statut materialny pozbawił ich też naturalnych predyspozycji poprzez które walczą o przetrwanie. Bezstresowe wychowanie (wychowanie bez kar oraz robienie tylko tego co się chce), przesyt dóbr materialnych, brak wysiłku w osiąganiu celów życiowych, prowadzi do tragedii. Taka młoda osoba nie umie przezwyciężyć się. Stwierdza krótko, że jej się coś nie chce i tego nie robi. Kiedy jest dorosła podejmuje pracę na kilka dni i stwierdza, że jej się nie chce dalej tego robić, albo, że się nie opłaca itd. To samo zachowanie przenoszą w stosunku do ludzi. Na przykład, że nie chcą utrzymywać z nimi kontaktu z powodu wyimaginowanych racji. Młodzi ludzie a już zniszczeni!!!

W większości sytuacji występuje schemat oszukiwania siebie. Ludzie zasłaniają się depresją, szukają winnych poza sobą. A tak naprawdę niszczy ich grzech lenistwa oraz pychy, który powoduje, że nie pozwalają sobie pomóc. Ponieważ wszystko wiedzą najlepiej, a posiadają znikome doświadczenie. Potrzebna jest im lekcja pokory jaką daje jakaś życiowa porażka. Często jednak nie wyciągają dobrych wniosków, lecz załamują się bardziej.

Żywioł destrukcji miedzy ludźmi wynika ze wspomnianej pychy. To ona zamyka daną osobę w sobie. Ma wtedy ograniczone spostrzeganie rzeczywistości, tylko z własnej perspektywy. Czyli patrzy na drugiego człowieka z punktu widzenia własnych pragnień i oczekiwań. Jak jeszcze dorzuci się do tego kłamliwą ocenę intencji słów i działania ludzi z którymi żyjemy, to już będzie naprawdę mieszanka wybuchowa.

 Jeśli chcemy zwyciężyć nieporozumienia jakie zachodzą między nami, należy szukać obiektywnej prawdy. Dobrze jest też pomyśleć, jak druga osoba widzi ten problem. Dlatego należy ze sobą rozmawiać i wyjaśnić niedopowiedzenia. Takie spotkanie naprawdę pomoże. Gdyż okazać się może, że nasza negatywna ocena złego zachowania danego człowieka jest błędna. Mogło się tak stać z powodu niewystarczających  informacji lub fałszywych spostrzeżeń.

Kiedyś w górach z dwójką osób mieliśmy do przejścia około 40 km. Z pewnej odległości widziałem ich. Co chwile się zatrzymywali. Wydawało mi się, że się ociągają, nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Okazało się, że jeden z nich miał kontuzje kolan. Trzeba było rozmowy. Czasem się nie domyślimy. Najgorzej jak nie zapanujemy nad sobą i pokłócimy się oraz obrazimy, czasem na zawsze. To istne dzieło diabła.

By powstrzymać żywioł destrukcji jakim są nasze uzależnienia, egoizm, prywata itd. należy uczyć się przebaczać i prosić Boga o łaskę przebaczenia. Jak modlimy się w litanii do Krwi Chrystusa mówimy: Krwi Chrystusa, bez której nie ma przebaczenia. Wybaw nas. Wybawienie dotyczy wyzwolenia nas od trwałych urazów, względem osób, z którymi żyjemy lub współpracujemy. Niestety częstą praktyką są słowa: Przebaczone i zapamiętane. Czyli przebaczenie nie dokonane! Zapomnienie złej przeszłości, grzechów własnych lub cudzych wymaga przyjęcia ofiary Chrystusa i złączenia z nią własnych krzywd. Trzeba nam otworzyć się na żywioł Bożego miłosierdzia, który jest w stanie pokonać wszelkie zło i pozwoli nam powrócić do wzajemnego szacunku i miłości. Tym kluczem do niego oprócz przebaczenia jest cierpliwość. Ona pomaga nam uchronić się przed gniewem i zapanować nad sobą. Szczególnie jest to ważne, by nie myśleć źle i nie mówić słów niewłaściwych względem bliskich. Nie powinniśmy zabiegać by mieć ostatnie słowo i postawić na swoim.

Potężnym żywiołem dobra, gaszącym wszelkie pożądliwości cielesne, jest modlitwa do Maryi. Często Matka Boża jest ubrana w niebieski płaszcz, który przypomina nam, że jest łaski pełna i jak woda potrafi zgasić ogień. To przez Różaniec Święty, możemy, chronić się w Jej Sercu, zwyciężać złe duchy, utwierdzać się w dobru i odbudować to co zniszczyliśmy. Zalejmy Polskę słowami AVE MARYJA. Spowodujmy Boże tsunami, które oczyści Polskę z tego śmietniska fałszywych, masońskich ideologii. Obmyjmy to co skażone brudem świata, a zobaczymy odrodzenie w Chrystusie. Nie dajmy się zdominować oszustom, pokonajmy ich Bożą bronią!!!

Samych siebie posiądźmy dla Stwórcy, a wtedy wiele problemów nam odpadnie. Może się okazać, że nie inni ludzie, nie trudności zewnętrzne, lecz my sami dla siebie jesteśmy największym zagrożeniem. Myślę tu o grzechach, które są w nas i nas niszczą. Dlatego pełne wyzwolenie i przyjęcie nowego życia jest w sakramencie Pokuty i Eucharystii. Po ich przyjęciu znów wracamy do budowania dzieła Bożego. Lecz trzeba wielkiej czujności dla zachowania dobra jakie Bóg pozwala nam czynić.

Katecheza na czerwiec 2023

Powrócić do naszej Królowej

W naszej pobożności Maryjnej, dobrze jest głębiej zastanawiać się nad świętami Matki Bożej. Odkrywać bogactwo ich duchowych treści, dla większej więzi z naszą Królową Polski. Poniżej przekażę kilka myśli związanych z tym tematem.

31 maja w Kościele obchodziliśmy święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Przyszła Ona wtedy w pełni łaski do domu Zachariasza i Elżbiety. Pozostała tam około trzech miesięcy. Matka Boża nasyciła dom swoich krewnych obecnością Bożą, co miało wielki wpływ na największego z proroków św. Jana Chrzciciela. Dobrze jest też definiować miłość jako obecność, szczególnie dziś, kiedy tak bardzo ludzie są w rodzinach porzuceni z powodu zmian cywilizacyjnych i grzechów rodzinnych. Maryja, więc czuwała, by św. Jan mógł narodzić się z Boga i w przyszłości zaświadczył o Jej Synu. To wydarzenie zbawcze możemy też przenieść na naszą więź z Matką Bożą i zaprosić Ją do naszego życia i domu. Koniec tej trzymiesięcznej szczególnej misji Maryi możemy ustalić na dzień 15 sierpnia – uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Będzie to okres około 2,5 miesiąca. Trwanie z Maryją jest też widoczne w życiu Apostołów, szczególnie w tym czasie po Zesłaniu Ducha Świętego. Uczmy się dostrzegać Jej obecność. Zauważmy, jak Ona troszczy się o dzieło Chrystusa – Kościół Święty, naucza w Nim swym świętym życiem, broni przed atakami wroga, zasila łaską. Tak też będzie w czasie oczyszczenia świata i przyjścia Antychrysta. Dlatego też Kościół Święty już w czasach średniowiecza czcił Maryję jako Niewiastę Apokaliptyczną daną Kościołowi dla jego ocalenia. Dzień 22 sierpnia, w którym czcimy Maryję jako Królową Nieba i ziemi jest wspomnieniem jej królowania na końcu czasów. Bóg pozwoli Jej tryumfować w świecie nad dziełami demonów, przez wspaniałych nowych świętych, jak zauważył to św. Ludwik w swoim traktacie. Należy też uświadomić sobie, że nad całą Polską jest nasza Królowa – Maryja. Ona jest naszą nadzieją i celem.

Nie przegapmy szczególnej roli Matki Bożej w kształtowaniu jednej, świętej, powszechnej rodziny Jezusa Chrystusa i jej ocaleniu. Skoro Bóg dał Jej tak ważne zadania, to przecież chciał nam uświadomić, że bez tak potężnej Wspomożycielki zginiemy. Uczmy się przebywać w Jej obecności, a Ona przygotuje ciebie jak Jana Chrzciciela i Apostołów, na danie świadectwa. Obecnie anty-kościół, Unia Europejska, Rząd Światowy prowadzi w przyspieszonym tempie do prześladowań ludzi prawdziwej wiary. Ten okres to czas adwentu, przygotowania z Maryją na zbliżające się prześladowania. Dokonają się one dla oczyszczenia narodów i ludzi. Polska wchodzi również w ten etap. Widzimy jak wichrzyciele rozrywają Polaków zarówno po lewej jak i prawej stronie sceny politycznej. Propaganda przynosi swój efekt w konfliktach międzyludzkich. Politycy nie zajmują się poważnymi problemami bieżącymi, lecz dzieleniem ludzi, by ze sobą walczyli zamiast z realnymi wrogami Kościoła i Polski. Młode pokolenie Polaków jest już bardzo słabe fizycznie, moralnie oraz duchowo. Młodzież ma podstawowe problemy w kwestii komunikacji międzyludzkiej, ma syndrom Aspergera, co jest efektem przedwczesnego nadmiernego korzystania z telefonów i komputerów oraz koncentracji na sobie. Przychodzi pokolenie dysfunkcyjne, które będzie miało poważne problemy z założeniem stałych związków małżeńskich. Prawo jest po stronie przestępców i mniejszości oraz przeciwko zdrowym zasadom, celem jego jest deprawacja ludzi. Pewien ojciec powiedział do syna: Wymagam od ciebie dwóch rzeczy, żebyś pracował i żebyś się uczył. Syn poinstruowany wcześniej w szkole, zadzwonił na policję. Ojcu założono niebieską kartę i nie może niczego od syna oczekiwać. Tak funkcjonuje państwo i tak wspomaga się rodziców w wychowaniu dzieci.

Oczywistym jest, że zaraz pozostanie nieliczna grupa wierzących w Chrystusa, która stanie się celem drapieżnych ataków ukształtowanych w tym szatańskim modelu wychowania ludzi. Będzie to też dopust Boży jako kara za wcześniejsze tchórzostwo, naiwność, lenistwo, kompromisy i inne grzechy. Przeraża mnie stopień naiwności rodaków w stosunku do osób, którym ufają. Dają się prowadzić wilkom na rzeź. Oddają swoje dzieciom ludziom i instytucjom, które ich deprawują. Głosują na osoby, które ich zabijają. Natomiast my mamy wrócić do Boga przez Maryję. Nie zmarnujmy tego czasu przygotowania na konfrontację z realnym ogólnoświatowym imperium zła. Matka Boża, która wstąpiła do nieba zostawiła nam na ziemi w naszych rękach Swoje Serce. Jest nim Różaniec święty. Odkryjmy jego moc. Przez tę modlitwę jesteśmy w jej Sercu. Napełniamy się Duchem Świętym. W czerwcu wspominamy zawsze to Niepokalane Serce Maryi. Ono jest przecież prawdziwym naszym schronieniem i ratunkiem, jak powiedziała do dzieci w Fatimie Maryja. Nie zapomnijmy, oprócz czci dla Serca Jezusa, o Sercu Matki i Królowej. Otrzymamy wtedy dary prawdziwie dziś potrzebne jak mądrość i męstwo. Przez odmawianie Różańca Świętego stajemy się dobrymi jej dziećmi, jej potomstwem mającym siłę pokonać apokaliptycznego smoka i bestię. Przebywanie z Maryją to też systematyczna modlitwa przed Jej obrazami jakie powinny być w domach. Należy zaopatrzyć się w te święte wizerunki. Jak najczęściej do nich przychodzić, nawiedzać i spędzać jak najwięcej czasu na modlitwie. Zamiast słuchać radia, czy telewizji, słuchaj i patrz na Maryję!!! Zadbajmy, żeby w naszym pokoju był wizerunek Matki Bożej Królowej Polski, a w nim będzie Jej królestwo! To nasza wierność w tej praktyce oraz nawiedzaniu jej sanktuariów, da nam rzeczywiste zwycięstwo i przybliży Jej królowanie. Życie z Maryją to też tęsknota serca by się z Nią spotkać. To poświęcenie dla czci jej Imienia pierwocin dnia w porannym pacierzu i jego trudu w wieczornej modlitwie. To walka o prawdziwą wiarę i wierność prawdziwej tradycji.

Odczytajmy mądrze apokaliptyczny nakaz ucieczki z Wielkiej Nierządnicy (Ap 18,4), byśmy nie mieli udziału w jej grzechach. Wierzący nie powinni się chować, lecz walczyć o swoje rodziny, kościoły w parafiach, by był w nich sprawowany prawdziwy kult Boży. Nie mogą też wierni ulegać lękom i zniechęceniu, lecz odważnie świadczyć z Maryją o prawdzie jaką dał nam Chrystus, tak jak św. Jan Chrzciciel. Nie możemy być wycofani oraz zastraszeni. Trzeba w sumieniu ukształtowanym przez przykazania rozeznawać co jest słuszne, za tym iść i o to walczyć oraz nie pozwolić sobie tego odebrać. Mamy iść za Chrystusem, a nie za oszustami!!!

Pamiętajmy, że przetrwamy nie dzięki naszej przezorności, lecz głównie dzięki Matce Bożej i więzi z Nią. Ona nas pouczy co robić i natchnie swoją miłością. Zapasy żywności, i inne rzeczy nie pomogą nam przetrwać, jeśli oddamy Kościół święty i Polskę sługom bestii. Polska to Jej ziemia, my Jej jesteśmy własnością, a nie Unii Europejskiej. Co nam po unii bez Krzyża, co nam przyjdzie z udziału w tej wieży Babel, która i tak będzie unicestwiona. Miejmy nasze osobiste zjednoczenie z Maryją. Najważniejsze to też nauczyć dzieci i młodzież pobożności Maryjnej, a szczególnie żywej wiary w Jej obecność w ich życiu. Inaczej wszelkie wysiłki w celu ich wychowania będą daremne. Nie można lekceważyć cywilizacji śmierci. Jestem świadom tysięcy zdeprawowanych młodych ludzi, bo dziadkowie, rodzice, księża nie przypilnowali, by odmawiali codziennie różaniec, by wyrzekali się tego co jest grzechem. A przecież o to prosiła Maryja w licznych orędziach, również w Polsce. Jaki sens ma ich nauka w szkole, poświęcenie rodziców, miliony słów wychowawców, jeśli nie nauczono ich kochać i czcić Królowej Polski? Rzeczywiście nie ma to sensu. Po co budować dom, skoro nad nim nie zrobiono dachu, który go chroni przed deszczem i wichurami. Tak, tylko splecione ręce młodego człowieka w modlitwie do Królowej Polski mogą go ocalić w dzisiejszych czasach!!! W praktyce odmawiania Różańca Świętego w życiu dziecka i nastolatka, a potem dorosłego człowieka nie może być absolutnie żadnej przerwy. Brak codziennej modlitwy do Maryi jest duchowym samobójstwem, dosłowną tragedią tego człowieka. Nie dziwmy się, że potem przychodzi niewiara i pustka oraz nałogi. Brak odmawiania Różańca Świętego, to tak jak niezdany egzamin maturalny, lub zdrada małżeńska. Dlatego, Rodzice powinni wyegzekwować samodzielnie odmawiany Różaniec Święty przez dziecko. Nie wystarczy wspólny. Każdy młody Polak musi mieć nawyk by codziennie osobiście to czynił! A jakby dziecko nie odrobiło lekcji, nie wzięło ważnego leku, nie zjadło obiadu, też na to pozwolicie! Jeśli nauczycie kochać Maryję, będzie łatwiej, lecz nauczyciel sam musi ją znać i kochać, inaczej nie będzie wiarygodny. Często myślimy, że tak dużo od nas zależy, tak wiele możemy. Jesteśmy tacy pewni siebie. Czy naprawdę? Życie uświadamia nam, że jesteśmy zależni od Boga i jego łaski.

 Nie zapominajmy o Królowej Polski! Wypełniajmy testament z Krzyża. Jak Jan Apostoł opiekujmy się Maryją według słów Jezusa OTO MATKA TWOJA. Weźmy Ją do siebie w tej godzinie ciemności Golgoty, a Ona zaopiekuje się nami i da nam przetrwanie. Odkryjemy w Maryi źródło szczęścia, które ugasi, pragnienie serca.

Ks. Michał Dłutowski

Katecheza na maj 2023

„Ugotowane Dzieci”

Te słowa są metaforą w odniesieniu do tragicznego losu młodego pokolenia. Z powodu braku rozwagi i zdolności przewidywania oraz uległości duchowi tego świata. Dorośli dzieciom przygotowują moralną i duchową śmierć.

Miesiąc maj tradycyjnie w Polsce jest pięknym okresem Pierwszych Komunii Świętych. W naszej Ojczyźnie ma to swoją podniosłą oprawę. Wszystkie te przygotowania oraz sam moment przyjęcia po raz pierwszy Serca Jezusa skoncentrowany winien być na oddaniu czci Bogu i wdzięczności za Jego niepojętą miłość oraz uniżenie względem nas grzeszników. Rodzice oraz rodzice chrzestni, dzieci komunijne, a także całe rodziny mają konieczny do tego czas w liturgii Kościoła by zgłębiać i dziękować za tę najważniejszą tajemnicę wiary. Przyjęcie Hostii świętej jest momentem inicjacji oraz wprowadzeniem dziecka w głębię miłości Ojca i Syna i Ducha Świętego. Dniem uroczystym, gdy z wielką mocą wybrzmiewa powołanie do świętości. Dziękujmy Bogu, że jeszcze w Polsce Pierwsza Komunia Święta jest przyjmowana na klęcząco.

 Do tego sakramentu przygotowuje dzieci Sakrament Pokuty. Dzieci powinny być przepytane przez kapłana z małego katechizmu. Jest to istotny moment dla sprawdzenia wiedzy religijnej jaką dziecko w tym czasie powinno posiadać. Lecz presja rodziców doprowadza w wielu parafiach, że ksiądz tego już nie robi, tylko bazuje na pracy katechetów. Powodem jest niestresowanie dzieci w tak młodym wieku. Ale przecież w tym samym czasie w szkole zdają egzaminy z innych przedmiotów jak z matematyki, polskiego itp., i tu stres nie przeszkadza. Jeśli nie wyegzekwuje się w tym okresie znajomości podstawowych wiadomości z zakresu naszej wiary to później może być z tym tylko gorzej. Uważam, że tym egzaminom powinno się też poddać rodziców, gdyż oni są pierwszymi nauczycielami wiary.

Poza tym dorośli zamiast zwrócić uwagę na ten religijny charakter uroczystości robią z tego najważniejszego wydarzenia w życiu dziecka kabaret. Młody człowiek w tym czasie zasypywany jest prezentami, które tak naprawdę mają zrekompensować brak czasu dla dziecka, kłótnie rodzinne. Zdarzają się sytuacje, że funduje się dzieciom od razu po uroczystościach przelot helikopterem, kupno quadu, a zewnętrznie wszyscy chcą się pokazać na bogato.

 Czy nie byłoby lepszym ofiarować komunijnym dzieciom przykład wiary w Boga, zgodę w rodzinach, miłość rodzicielską i odpowiedzialne wychowanie. Przekazywanie drogich prezentów, dużych kwot pieniężnych, tego młodego człowieka deprawuje i przekierowuje zbyt wcześnie na świat materializmu dorosłych. Dziecko zamiast koncentrować się na duchowym przeżyciu tej uroczystości zaczyna myśleć o tym co zewnętrzne i zamiast być zjednoczone z Bogiem będzie liczyć pieniądze jakie dostało od rodziny i zaproszonych gości. Czy o to w tym chodzi?

Wystawne przyjęcia w salach bankietowych dla 50 lub 100 osób rujnują charakter osobistego spotkania z najbliższą rodziną w domu. Przecież kiedyś nasze rodzinne domy były pierwszymi miejscami do naszych wspólnych uroczystości.

Jeśli pierwsza Komunia Święta przez dziecko i dorosłych nie jest przyjęta godnie i z wiarą, staje się dla tej rodziny oskarżeniem przed Bogiem i przynagla gniew Boży nad tymi ludźmi do kar. To bezduszne potraktowanie Jezusa Ukrytego, wcześniej czy później prowadzi do zagłady duchowej i zgaśnięcia tej rodziny, która bez błogosławieństwa Bożego po prostu się kończy i wymiera.

Gotowanie dzieci we wrzątku następuje dalej, przez zbyt wczesne podarowanie im smartfonu, tabletów, różnego rodzaju niesprawdzonych, toksycznych gier. Otwiera to możliwość nieskończoności uzależnień już w tak wczesnym wieku. Są dzieci, które od tego okresu zaczynają już nałogowo korzystać z tych mediów. Niektórzy po latach przyznają się do kilku lat spędzonych przed komputerem, czy telefonem. Młody człowiek z istoty pełnej życia staje się osobą smutną i wewnętrznie spustoszoną, która niesie w sobie nicość. Dla niego wszystko jest już trudne, bo dziecko straciło sens życia jaki miało ono w Bogu.

Niech dzieci i dorośli naśladują przykład św. Faustyny, która przyjmując Pierwszą Komunię Świętą prawdziwie cieszyła się nią i ofiarowywała się Bogu. Uczmy się przyjmować ten najważniejszy prezent od Boga Ojca dla nas jakim jest dar Jego Syna. A prezenty ludzkie nie przesłonią tego co w tym dniu najważniejsze. Jeśli to uczynimy to będziemy się cieszyć sobą nawzajem, małe rzeczy staną się wielkie, a wielkie małe. Nie gotujmy dzieci w wrzątku spraw światowych i ogniu demonów.

Dziecko jak młode drzewko co przed chwilą wsadzone jest do ziemi Kościoła, potrzebuje dużo wody – łaski Bożej. Podlewajmy je codziennie modlitwą rodziną, uczmy wiary i prawdziwej historii narodu. Niech wzrasta i nabiera siły. Kiedy dorośnie i będzie mocne, nic go nie zniszczy. Lecz w tym młodym wieku chrońmy je przed zwierzętami co chcą na wiosnę obgryzać młode drzewa. Przeganiajmy te niebezpieczeństwa. Pokazujmy przykład życia świętych Polskich, by miały wzory jak rosnąć i kim być w przyszłości, a zajaśnieje nad nami Jezus w Hostii Świętej.

Katecheza na kwiecień 2023

Człowiek domem Chrystusa

Jego domem my jesteśmy, jeśli ufność i chwalebną nadzieję, aż do końca wytrwale zachowamy (Hbr 3,6).

Naszym trudnym zadaniem jest przebywać w domu – duszy z Chrystusem. Nawet jeśli pracujemy, to kotwica naszej nadziei powinna być w Jezusie. On powinien przebywać w centrum naszej duszy. Nie jest to coś stałego. Nie można tego stanu osiągnąć przez jednorazowe akty pamięci, czy modlitwy. Wymaga to od nas nieustannej rozmowy z Synem Bożym. Jest to z naszej strony postawa wprowadzania Chrystusa w to co się w danym dniu dzieje. Proszenie np. o pomoc w jakiejś sprawie, ale też czynienie tego w Jego imię i razem z Nim. Polega to na spełnianiu swoich zadań na zewnątrz, lecz wewnętrznie staramy się przebywać cały czas obok Syna Bożego. Podejmujemy z Nim jak z osobą towarzyszącą różne tematy rozmów, ale też Go słuchamy i przechodzimy do trwania w Jego obecności i świadomości, że On nas wypełnia sobą.

Dusza ludzka ma dwie władze: rozum i wola. By stawać się domem Chrystusa, trzeba nam podejmować trening umysłu, by w Nim był Bóg. Powinniśmy zastosować różne sita, które oddzielą kłamstwo i brud życia od myśli Bożych. Jest to sito prawdy, ciszy, spraw ostatecznych. Należy poznawać prawdę jaką jest sam Zbawiciel, i też trwać w niej. Pomaga w tym właściwa lektura duchowa: Pismo święte, magisterium Kościoła świętego (nie zmienione!), teksty napisane przez prawdziwych świętych. Przy dzisiejszej deformacji naszych myśli, należy je porządkować oraz ukierunkować na Jezusa. Pomaga w tym bardzo cisza. Nieodzowny przyjaciel Bożej obecności. Dzięki niej odsuwamy się od iluminacji złego ducha i potrafimy być sam na sam z Chrystusem będącym w nas. Do ciszy Bóg dał obietnicę. Błogosławienie cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Tą ziemią do budowy domu Chrystusa jest dusza ludzka. Jeśli będziesz potrafił w niej wytrwać, staniesz się posiadaczem samego siebie i tego co Bóg ci powierzy. Mogą to być na przykład od Niego święte myśli. Ostatnie sito jakie powinniśmy zastosować w treningu umysłu to sprawy ostateczne jak śmierć, sąd Boży, niebo lub piekło. Wartościując nasze myśli według troski o zbawienie na pewno też będziemy podejmować dobre wybory i odrzucimy to co zaśmieca nasz umysł. Swego rodzaju oczyszczeniem umysłu – pieczęcią Boga, jest też odnowienie przyrzeczeń Chrzcielnych, które wypowiedziane z wiarą, nadzieją i miłością stają się swego rodzaju egzorcyzmem, uwalniającym z mocy złych duchów.

Jeśli chodzi o wolę, by była przepojona obecnością Chrystusa, trzeba podejmować trening woli. Czynimy to przez stosowanie praktyk ascetycznych, które są głównie umartwieniem pięciu zmysłów, ćwiczeniem się w cnocie oraz pełnieniem woli Bożej zawartej w przykazaniach oraz duchem służby Bogu, Ojczyźnie, Rodzinie. Bez tych praktyk ascetycznych, będziemy pozostawali, tylko w kwestii życzeniowej, że coś chcemy zrobić, lecz w rzeczywistości nic nie będziemy czynić, dla naszego postępu duchowego. Brak ascezy musi prowadzić do przegranej. Trzeba umrzeć, by narodzić się na nowo jako niepokonany czciciel Boga. Nasza grzeszna natura powinna być odkupiona, lecz to wymaga łaski Bożej i naszych starań. Duch służby Bogu, Ojczyźnie, Rodzinie daje nam ogromny wewnętrzny bodziec wzmacniający naszą wolę. Dzięki niemu wzmacniamy się w naszych postanowieniach i podejmujemy wysiłek woli. Widzimy bardziej wyraźnie nasze cele i konieczność dalszej walki. Uszlachetniają się nasze intencje, a Bóg widząc to, udziela nam kolejnych łask.

Naśladowanie Syna Bożego polega na byciu w domu Ojca – czyli trwaniu w miłości do Pierwszej osoby Trójcy świętej. Chrystus zawsze przebywa w Nim i ciągle kontempluje Jego obecność. (…) Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu (J 10, 38). Jeśli jesteśmy zjednoczeni z Chrystusem, również zjednoczeni jesteśmy z Ojcem Niebieskim. Chcąc uczyć się od Jezusa naśladujmy Jego komunię ze Stwórcą.

Ten dom jakim jesteśmy ma swoją konstrukcję. Ta Boża budowla jaką jesteśmy opiera się na skale, którą jest Słowo Boże. Kamieniem węgielnym jest nadzieja złożona w Bogu, dzięki której to co zbudujemy będzie niezniszczalne. Fundamentem jest cnota pokory. Bez niej wszystko nie ma właściwego umocowania. Cztery ściany domu to cztery cnoty kardynalne: sprawiedliwość, roztropność, umiarkowanie, męstwo. Oknami są święte ikony, przez które wpada światło łaski Bożej. Dachem są złożone do modlitwy ręce.

Święta Faustyna na początku swego życia wewnętrznego, uczyniła w swej duszy celkę dla Jezusa w której cały czas już od tego momentu przebywała. Święta Teresa z Avila napisała cały traktat o dochodzeniu do Chrystusa w swej duszy Twierdza wewnętrzna. Możemy tu stosować różne określenia celka, dom, twierdza, świątynia. To są tylko określenia własne z jakimi ktoś się utożsamia, by łatwiej mu było być z Bogiem w duszy swojej.

Uczmy się być z Chrystusem 24 godziny na dobę jak On cały czas jest z Ojcem Niebieskim. Niech On będzie naszym gospodarzem i gwarancją naszej świętości, reszty nauczy nas Duch Święty, jak trwać w obecności Jezusa w naszej duszy. Przebywajmy w niej jak w niebie, a co na zewnątrz niech będzie jak wygnanie, lub zaproszenie, aby jeszcze bardziej cenić życie ukryte w Ojcu Niebieskim przez Syna Bożego. Dzięki Jezusowi Chrystusowi, którego będziemy czcić w duszy, bardziej staniemy się przybranymi synami Przedwiecznego. Będąc z Nim bardziej, będziemy się uczyć bycia z tym który nas ogarnia i przenika swoją miłością, Bogiem Ojcem.

Jedność z Bogiem poprzez skupienie wewnętrznej uwagi na Nim przynosi nam w darze pokój i wytrwanie w łasce uświęcającej. Przeciwieństwem tej komunii jest grzech powodujący duchową aborcję z łona tak dobrego Boga. Jest to prawdziwy dramat w którym tracimy ścisłe zjednoczenie z Chrystusem oraz zatracamy samych siebie. Grzech jest też wyjściem na zewnątrz, porzuceniem Boga, zdradą naszego Dobroczyńcy, dla jakiejś namiastki.

Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze, lecz Syn pozostaje na zawsze (J 8, 34-35).

 Warto uświadamiać sobie, że bez pomocy Boga nie damy rady powrócić do komunii świętej z Nim w naszej duszy. Jak powiedział Jezus: beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5). Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni (8, 36). W tym potrzebna jest bezwarunkowa wiara i głęboka skrucha. Jeżeli bowiem nie uwierzycie, że Ja Jestem, pomrzecie w grzechach waszych (J 8, 24). Ta wiara w obecność Chrystusa ma dotyczyć nie tylko sakramentów świętych, lecz świętej obecności Odkupiciela w nas. Jeśli będzie to żywa wiara, zobaczymy Boga działającego w nas i przez nas. Ujrzysz wielkie zwycięstwo, On pokona wszystkich twoich wrogów – pokusy i tylko będziesz Jemu dziękował. I rzekł prorok: Wszyscy mieszkańcy Judy i Jerozolimy, i ty, królu Jozafacie, słuchajcie uważnie! Tak do was mówi Pan: Nie bójcie się i nie lękajcie tego wielkiego mnóstwa, albowiem nie wy będziecie walczyć, lecz Bóg. Jutro zejdźcie przeciwko nim! Oto wstępować będą na wzgórze Sis, a znajdziecie ich na końcu doliny przed pustynią Jeruel. Nie wy będziecie tam walczyć. Jednakże stawcie się, zajmijcie stanowisko, a zobaczycie ocalenie dla was od Pana, o Judo i Jerozolimo! Nie bójcie się i nie lękajcie! Jutro wyruszcie im na spotkanie, a Pan będzie z wami! Jozafat więc upadł na kolana twarzą ku ziemi, i wszyscy mieszkańcy Judy i Jerozolimy padli przed Panem, aby Go uczcić (2 Krn 20,15-18).

Wiara nasza względem Jezusa Chrystusa powinna być świadomością, że On jest prawdziwym mocarzem – Królem i tylko z Nim jest nasze zwycięstwo!!! Przywołajmy jeszcze słowa proroka Jeremiasza. Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką (…) (Jr 20, 11). Czy nie jest to dobra nowina!!! Trzeba nam żywej wiary w Jezusa Chrystusa jako Zwycięzcę. Wtedy objawi się w nas jego Zmartwychwstanie – wyzwolenie z grzechów śmiertelnych i głównych.

By nie upadać, należy pozostawać w domu – duszy. Oznacza to skierowanie całej uwagi na Syna Bożego, ale też pełnienie swoich obowiązków i konieczną ascezę, bez której będziemy wracać do tych samych błędów.

By nie dać się zwieść i nie stracić więzi z Synem Bożym w domu Jego (nasza dusza), należy poświęcić się opiece świętego Józefa. Jak w litanii modlimy się: Ustanowił Go panem domu swego i zarządcą wszystkich posiadłości swoich. A co dopiero my słabi i grzeszni! Bez szczególnej interwencji tego patrona wszystko szybko się rozwali, co chcieliśmy osiągnąć. Jesteśmy domem Chrystusa, lecz bez szczególnej pomocy św. Józefa i Maryi, możemy z pięknej świątyni stać się obskurną jaskinią zbójców. Z domu modlitwy jakim winniśmy być, staniemy się miejscem złych myśli i dopuszczać się będziemy nieprawości. Możemy się zastanowić jaka jest różnica między świętymi, a grzesznikami. Jedni i drudzy doświadczają pokus i trudności, lecz ci pierwsi zwyciężają a drudzy upadają. To nasi patronowie z nieba wypraszają łaskę wytrwania i umiejętności pokonania złego.

Trzeba nam w tym świecie żyć na zewnątrz, lecz pamiętać cały czas o niebieskim gościu, którego przyjęliśmy w Komunii świętej. Jak mała myszka zdobywać pożywienie, lecz potem wracać szybko do swojej kryjówki, bo wie, że inaczej zginie. Naszym celem jest życie ukryte w Bogu, tylko Jemu wiadome. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu (Kol. 3, 3). To daje naprawdę możliwość trwania w Jego miłości i pełnię życia. Odkrywajmy godność bycia Domem Chrystusa, w którym On przebywa szczególnie od sakramentu Chrztu Świętego i Komunii świętej. Amen.

Ks. Michał Dłutowski

Apel bp. Vigano

Bracia w kapłaństwie,

Drodzy Bracia i Siostry,

Gdy mówię, że Kościół Chrystusowy przechodzi bardzo poważny kryzys, a Hierarchia Katolicka nie wywiązała się z poważnych zobowiązań swojej misji apostolskiej i jest w dużej części skorumpowana, nie mówię wam wszystkim niczego, czego byście już nie wiedzieli. Przyczyny tego kryzysu i apostazji są teraz widoczne nawet dla najbardziej umiarkowanych obserwatorów. Polegają one na chęci dostosowania się Kościoła do mentalności świata, którego księciem, nie zapominajmy, jest szatan: princeps mundi huius (J 12, 31).

Jako katolicy wiemy i wierzymy, że Kościół Święty jest nieskazitelny, to znaczy, że nie mogą go pokonać bramy piekielne, zgodnie z obietnicą naszego Pana: portæ inferi non prævalebunt (Mt 16, 18). Ale to, co widzimy, ukazuje nam rzeczywistość straszliwej sytuacji, w której skorumpowana część Hierarchii – którą dla zwięzłości nazywam głębokim Kościołem – całkowicie poddała się głębokiemu państwu. Jest to zdrada, która stawia Pasterzy i najwyższe szczeble Kościoła przed bardzo poważną odpowiedzialnością moralną i wymaga od kapłanów i świeckich odważnych wyborów, które w innych czasach byłyby trudne do przyjęcia i usprawiedliwienia. Stoimy w obliczu wojny, dziejowego konfliktu, w którym nasi generałowie nie tylko nie prowadzą armii do stawienia czoła wrogowi, ale wręcz nakazują jej złożenie broni i bezwarunkową kapitulację, odsuwając najodważniejszych żołnierzy i karząc najbardziej lojalnych urzędników. Cały sztab generalny Kościoła katolickiego ujawnił się jako sprzymierzeniec wroga i sam jest wrogiem tych, których powinien bronić, wrogiem Chrystusa i tych, którzy chlubią się służbą pod Jego sztandarem.

Jak możemy zrozumieć w świetle Objawienia tę sytuację, która jest niezwykła i jedyna w całej historii Kościoła? Musimy uzyskać przede wszystkim nadprzyrodzony ogląd sytuacji, który pozwoli nam zrozumieć, że obecne wydarzenia są dozwolone przez Boga i że w żadnym wypadku nie zdołają one obezwładnić Kościoła. Wielka apostazja została przepowiedziana w Piśmie Świętym. Oświeceni Apokalipsą Św. Jana i objawieniami prywatnymi nie powinniśmy być zaskoczeni i rozumieć, że czasy ostateczne są konieczne, aby ostatecznie oddzielić pszenicę od chwastów, pozwalając nam rozpoznać, kto stoi po stronie Chrystusa, a kto przeciwko Niemu. Musimy również zrozumieć, że ucisk, którego doznajemy, jest również sprawiedliwą karą za dziesiątki lat – śmiem twierdzić, że nawet wieki – niewierności katolików i części Hierarchii: niewierności prywatnej i publicznej, zakorzenionej w ludzkiej pysze, strachu, w moralnych i doktrynalnych odchyleniach, w kompromisach z mentalnością świecką i z wrogami naszego Pana. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że Rewolucja Francuska była karą Bożą za to, że Ludwik XIV nie poświęcił Mu insygniów królestwa, dobrze rozumiemy konsekwencje nieposłuszeństwa króla Francji dla przyszłości Europy.

Przypomnijmy sobie orędzie, które nasz Pan powierzył Świętej Małgorzacie Marii Alacoque w 1689 roku, z zadaniem przekazania go królowi Francji Ludwikowi XIV:

Spraw, aby najstarszy syn mojego Najświętszego Serca wiedział, że tak jak Jego doczesne narodziny zostały uzyskane dzięki nabożeństwu do zasług Mojego Najświętszego Dzieciątka, tak Jego narodziny do łaski i wiecznej chwały zostaną uzyskane dzięki poświęceniu, które uczyni z siebie Mojemu Czcigodnemu Sercu, które pragnie zatriumfować nad Jego sercem, a przez to nad sercami wielkich tej ziemi.

Najświętsze Serce chce królować w Jego pałacu, być przedstawione na Jego sztandarach i wyryte na Jego ramionach, aby uczynić Go zwycięzcą nad wszystkimi Jego wrogami, kładąc Jego dumnych i wyniosłych wrogów u Jego stóp, aby uczynić Go triumfatorem nad wszystkimi wrogami Kościoła.

Najświętsze Serce pragnie wejść z przepychem i wspaniałością do pałaców książąt i królów, aby być dzisiaj tak samo czczone, jak było poniewierane, poniżone i wzgardzone podczas Jego Męki. Pragnie, aby wielcy tej ziemi zostali u Jego stóp poniżeni i upokorzeni, tak jak Ono zostało wtedy zniweczone.

Jeżeli jednak ponad trzy wieki temu nieposłuszeństwo tych, którzy rządzili sprawami publicznymi, zasłużyło na surową karę Króla królów, to wyobraźmy sobie, jakie nieszczęścia może wywołać nieposłuszeństwo tych, którzy rządzą Kościołem. Tak więc, jeżeli wraz z rewolucją francuską społeczeństwo obywatelskie odsunęło Powszechnego Króla od Jego Boskiego panowania, aby uzurpować sobie Jego Prawo i szerzyć błędy liberalizmu i socjalizmu, to wraz z rewolucją soborową papieże i biskupi zdjęli potrójną koronę z Głowy Mistycznego Ciała i Jego Wikariusza, czyniąc z Kościoła Chrystusowego coś w rodzaju republiki parlamentarnej w imię kolegialności i synodalności.

Zwróćmy uwagę: Nasz Pan Jezus Chrystus nie tylko nie jest już uznawany za Suwerena narodów. Teraz nie jest już uznawany nawet za suwerena swojego Kościoła, w którym cel chwały Bożej i zbawienia dusz został zastąpiony chwałą człowieka i wynikającym z niej potępieniem dusz. To, co wczoraj było wadą, dziś jest cnotą; to, co wczoraj było cnotą, dziś jest wadą: wszystkie obecne działania modernistycznej sekty, która infekuje Watykan, diecezje i zakony, charakteryzują się obalaniem tego, co zostało nam wyłożone i przekazane.

W kontekście tego buntu i niewierności, ci, którzy pozostają wierni i starają się kontynuować to, co zawsze robili, stają się obiektem prawdziwego i realnego prześladowania. Zaczęło się od ośmieszania tradycjonalistów, określania ich jako lefebrystów lub przedsoborowców. Następnie, zgodnie z praktyką, której stosowanie widzieliśmy w reżimach totalitarnych, dobrzy katolicy zostali określeni jako szaleni lub chorzy – co socjologowie nazywają patologizacją sprzeciwu. Nie myślcie, że używam przesadnych określeń: zaledwie kilka dni temu pewien ksiądz z Kostaryki został zawieszony w posłudze i zmuszony do poddania się leczeniu psychiatrycznemu tylko dlatego, że odprawił Mszę Pawła VI po łacinie, pomimo zakazu swojego biskupa, bpa Bartolomé Buiguesa.

Dzisiaj jesteśmy świadkami kryminalizacji dysydentów i jeśli jeszcze nie widzimy ich fizycznej eliminacji, to wiemy jak wielu z nich jest zawieszonych a divinis, pozbawionych środków do życia i wyrzuconych z życia kościelnego. Dzieje się to podczas gdy w tym samym czasie skandaliści i wszelkiego rodzaju cudzołożnicy nie tylko nie są karani i wydalani z posługi, ale nawet promowani i uwieczniani na zdjęciach, stojąc obok Bergoglio, który trzyma ich blisko, ponieważ wie, że może ich wykorzystać w dowolny sposób jaki mu odpowiada. Zrozummy więc dlaczego korupcja hierarchów jest instrumentalna dla planu sekty soborowej. Ich błędy są doskonałym środkiem do uzyskania ich posłuszeństwa i współudziału w przeprowadzaniu najgorszych okrucieństw przeciwko Kościołowi i wiernym.

Inicjatywa Koalicji na rzecz Odwołanych Księży jest z pewnością odpowiedzią na to, co się dzieje, ponieważ projekt ten ma na celu niesienie pomocy księżom, którzy są ofiarami prześladowań i nadużyć kanonicznych ze strony niewiernych i renegackich biskupów. Ich władza, uzurpowana jest po to, by czynić zło, zamiast mądrze i z miłością zarządzać powierzoną im trzodą. Ta władza znika w chwili, gdy używają jej wbrew celowi, dla którego została ustanowiona. To prawda, że posiadają oni władzę: ale władza ta jest tyrańskim nadużyciem, wobec którego nie można i nie wolno milczeć. Naszym obowiązkiem jest podnieść głos, aby stanowczo potępić bezprawne działania pasterzy, którzy okazali się najemnikami, jeśli nie drapieżnymi wilkami. Naszym prawem jest nie tylko nie słuchać rozkazów, które są bezprawne, nieważne i puste, ale także dokonywać aktów sprzeciwu sumienia i tworzyć inicjatywy mające na celu ochronę ofiar tych wilków w owczej skórze.

Pozwolę sobie również zasugerować, że wraz z tą godną pochwały inicjatywą, powinna zostać założona międzynarodowa fundacja, która mogłaby zbierać ofiary i datki od wiernych, przekierowując je z parafii i diecezji, które współpracują z obecnym reżimem bergogliańskim. Kiedy biskupi zobaczą, że otrzymują cios na swoich kontach bankowych, prawdopodobnie dadzą się przekonać do złagodzenia swojego podejścia do ostracyzmu wobec dobrych księży. Kiedy ciała, cywilne lub kościelne, staną po stronie prześladowanych, ich prześladowcy będą prawdopodobnie bardziej ostrożni w nadużywaniu swojej władzy, a w międzyczasie inicjatywy takie jak Koalicja na rzecz Odwołanych Księży i inne podobne projekty, stworzą okazję do praktykowania dzieł miłosierdzia i zdobywania zasług przed Bogiem.

Każdy z nas, w miarę swoich możliwości, może wnieść konkretny wkład. Niekoniecznie tylko finansowy, choćby poprzez zwykłe przeznaczenie swoich ofiar dla tych, którzy na nie zasługują, a nie dla tych, którzy wykorzystują je do gnębienia dobrych duchownych. Nie zapominajmy jednak, że oprócz pomocy materialnej, wszyscy jesteśmy wezwani do odkrywania poczucia wspólnoty, o którym hierarchia soborowa uwielbia mówić, nigdy nie wprowadzając go w życie w sensie katolickim. Jeśli jesteście prawdziwie braćmi w Chrystusie, to jako bracia chciejcie pomagać sobie nawzajem także poprzez przyjmowanie naszych księży, oferowanie im miejsca do zamieszkania, przygotowywanie domowego ołtarza, wokół którego będziemy mogli gromadzić naszych przyjaciół.

Powinniśmy ofiarować nasze zdolności i naszą posługę, nawet najbardziej skromną, jak umiejętność gotowania, murowania czy naprawiania dachu, tym, którzy dzisiaj zostali wyrzuceni z plebań i znaleźli się na ulicy. Musimy myśleć także o młodych mężczyznach, którzy wielkodusznie odpowiedzieli na powołanie kapłańskie lub zakonne w duchu Tradycji, a dziś widzą, że ich święcenia lub profesja zakonna są zagrożone, jeśli nie zaakceptują doktrynalnych i moralnych wypaczeń, które są obecnie narzucane przez sektę soborową.

Musimy jasno powiedzieć tym nielicznym biskupom i kardynałom, którzy pozostają wierni Magisterium, że nie ma możliwości dialogu z tymi, którzy dobitnie pokazali, że są sprzymierzeni z wrogiem. Musimy modlić się do Boskiego Majestatu, za wstawiennictwem Królowej Nieba i Matki Kapłaństwa, prosząc, aby zechciała przyjąć nasze cierpienia i cierpienia tych dobrych kapłanów, dla nawrócenia hierarchii, która jest dziś skorumpowana od góry do dołu.

Do licznych kapłanów, zakonników i kleryków, nie zapominając o zakonnicach, kieruję moją czułą pamięć, dzieląc ich cierpienia i wzywając ich wszystkich, by złożyli siebie jako ofiarę przebłagalną za grzechy, za nasze grzechy i za grzechy sług Kościoła. Zjednoczcie się w Świętej Ofierze Mszy Świętej, przez ofiarowanie Boskiej, Czystej, Świętej i Niepokalanej Ofiary. Niech wasze życie będzie ofiarą miłą Bogu, w prawdziwym, kapłańskim duchu, i wszyscy powtarzajcie przed końcem waszych dni słowa kantyku Symeona: Qui viderunt oculi mei, salutare tuum.

Przypomniałem powyżej przyczynę obecnego zła: bunt przeciwko powszechnemu królowaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Poświęcenie każdego z nas, rodziny, wspólnoty, narodu i Kościoła Świętego, przez Najświętsze Serce Jezusa i Niepokalane Serce Maryi, jest w stanie poruszyć Trójcę Przenajświętszą do współczucia i położyć kres tej straszliwej pladze, a przynajmniej skrócić ją i przyspieszyć triumf Króla Królów nad wrogiem rodzaju ludzkiego.

To jest moje najszczersze życzenie. To jest szlachetna intencja, która musi ożywiać każde nasze działanie. To jest fundament dla ogromnego i nieuchronnego końca planu szatana.

Christus Vincit, Christus Regnat, Christus Imperat.

+Carlo Maria Viganò, Arcybiskup

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: Lifesitenews (Sep 24, 2021) – [Org. tytuł: «Abp. Viganò asks Catholics to support persecuted clergy, warns of ‘epochal clash’ in Church»]